Translate/Tłumacz

piątek, 26 czerwca 2015

Wakacje... Koniec i początek w jednym.


      
 Kochani! 


     
 Jak się macie?
Cieszycie się, że już są wakacje?
Ja nie. Nie chcę rozstawać się z moją klasą i dziewczynami, z którymi chodziłam przez całą podstawówkę... 

Smutno mi również, bo jedna osoba, która bardzo mnie wspierała postanowiła przerwać więzy przyjaźni. 

         JEŚLI TO KOCHANA CZYTASZ, TO WIEDZ, ŻE KOCHAM CIĘ I BĘDZIESZ NA ZAWSZE MOIM FOCHUSIEM!!!


       Boję się gimnazjum (xD), ale mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle. (OBY!)

Szkołę podstawową ukończyłam z wyróżnieniem z czego się cieszę, że nadrobiłam te zaległości spowodowane przez wypadek xD (biedny nauczyciel wf'u x'DD)

Co do bloga i opowiadań...
Mam problemy z weną, ale moment! SĄ WAKACJE! DUŻO CZASU NA SNUCIE POMYSŁÓW!
Chyba w tym roku znów nigdzie nie pojadę, a szkoda...
Plany mam następujące:
Za tydzień notka z When I Say... (przypominam tym, którzy przeoczyli: opowiadanie jest na blogu - http://jestesmy-jednoscia-w-milosci.blogspot.com/)

Potem You&Me, a najpóźniej Dziewczyna, która poznała Anioła.
I tu jest mały kłopot.
Kompletnie nie wiem co mam napisać do ostatniego opowiadania.
Fakt, napisałam notkę, ale wcale mi się nie udała i chętnie bym ją usunęła.
Gdybym ją opublikowała, prawdopodobnie opowiadanie byłoby króciutkie, bo jedynie 4/5 rozdziałów.
Tak, to cały plan na początek wakacji.
A Wy, jakie macie plany?
Pochwalcie się. :)

Pozdrawiam.
Susie.

P.S. Oglądaliście wczoraj na Stars Tv "Tribute To Michael Jackson"? Ja owszem. Jeszcze zapaliłam świeczkę, pomodliłam się i poszłam spać.
Sądzę, że my, fani, nie powinniśmy aż tak bardzo rozpaczać nad Jego śmiercią. Sam mówił, aby niech każdy pomodlił się za niego...
Niech spoczywa w spokoju.



niedziela, 7 czerwca 2015

UWAGA!

UWAGA!
NOWY BLOG DLA SERII: "...When I say I LOVE YOU, baby you gotta know THAT'S FOR ALL TIME..." JEST POD TYM -------> LINKIEM <------
Serdecznie wszystkich zapraszam :)

sobota, 6 czerwca 2015

You & Me - XVII

Kilka słów na początek.
Przepraszam wszystkich, że nie komentowałam notek. 
Mój net strasznie nawalał i musiałam czekać, aż dzisiaj tata pójdzie do sklepu w celu odnowy jakiegoś pakietu... :/
Obiecuję, że zaległości nadrobię! I to zaraz :)
A dzisiaj macie notkę z You&Me, a jutro, jeśli chcecie dam z When I say...
A i mam jeszcze takie pytanie.
Czy nie lepiej by było, gdybym na jedną z tych trzech serii zrobiła osobnego bloga?
Zastanawiam się cały czas, czy nie mylą Wam się postacie i tego typu podobne rzeczy.
Jeśli jesteście za zrobieniem nowego bloga, to podajcie do jakiej historii.
Ojej, ale się rozpisałam. No nic, miłego czytania. :*

                                               Piosenka do notki: X Ambassadors - Renegades



        Minęły trzy tygodnie.

Pewnego dnia, Michael postanowił zapoznać Alice z trójką chłopaków, którzy sami utworzyli zespół muzyczny. Nie raz prosili piosenkarza o pomoc, czy drobną radę w sprawie muzyki.
Michael wiedział, że ci trzydziestolatkowie mają talent, a kolejna osoba wzmocni ich siły i miał nadzieję, że już wkrótce świat o nich usłyszy.

        Ranem, Alice nie była pewna, czy w ogóle nadaje się do świata muzyki.
Owszem, dostała pochwałę od samego mistrza, od króla popu... Ale przecież i on mógłby się pomylić, czyż nie?

         - Mike, ale... A co jeśli im się nie spodobam? - zapytała z lekką niepewnością, podczas gdy jej ukochany siedząc w swoim gabinecie, przeglądał wielką teczkę, która posiadała jego pomysły spisane na poszczególnych kartkach.

         - Och, wiesz przecież, że jesteś tylko i wyłącznie moja. - odparł po chwili, chichocząc cicho.

         - Wiesz o co mi chodzi. Nie rób ze mnie idiotki. - westchnęła cicho aktorka, stając przy oknie i przypatrując bawiącym się dzieciom muzyka.

         - Jakże bym śmiał. Jesteś moją miłością. - rzekł piosenkarz, wstając i idąc w stronę Alice. - Jeśli chodzi o nich to się nie martw. Chcieli, aby w ich grupie była jakaś dziewczyna. Żeński głos bardzo się przydaje, wiesz? - dodał, całując ją w głowę.

      Dziewczyna sama nie wiedziała co o tym myśleć. To było dla niej nowe wyzwanie, pytanie czy należy do tych trudniejszych.
Mimo upływu czasu, on jak i ona nadal nic nie powiedzieli dzieciom.
On - bał się w jaki sposób zareagują na tą wieść dzieci. W końcu ich niania, Grace, była nieco bardziej bliższa niż Alice.
Ona - kochała te dzieci bardzo mocno. I z wzajemnością. Sęk w tym, że obawiała się gdyby pomyśleli, że nagle jakaś obca kobieta (no taka już nie obca) zabiera ich tatusia. Jeszcze mieli by mówić do niej "Mamo"...

         - Wiesz, za tydzień mamy galę. Pomyślałem, że przed tym, moglibyśmy się wybrać wszyscy do jakiegoś wesołego miasteczka, co o tym sądzisz? - zapytał ją muzyk, przerywając jej myśli, które tylko ją ciążyły.

         - To świetny pomysł. Przyda im się ten czas z tobą. - rzekła, nie zastanawiając się nad słowami, które zaskoczyły muzyka.

         - Jak to przyda? Przecież jestem z nimi cały czas. Mam dużo czasu dla każdego. Dla Was i dla pracy.

        Dziewczyna odwróciła się i wpatrując się w jego brązowe oczy, milczała. Myślami była gdzieś, gdzie nawet on nie docierał.
Bez słowa wyruszyła w stronę korytarza, by schodząc schodami dojść do tarasu, a stamtąd do ogrodu.
Michael nadal zastanawiał się nad jej słowami. Od jakiegoś czasu wydawała się mu dziwnie zamyślona, tajemnicza.
Kiedy byli sam na sam, najczęściej po pójściu spać przez dzieci, siadali w salonie z kocem, by móc się okryć. On dodatkowo z ciekawą lekturą, ona z zeszytem, w którym rysowała tajemnicze szkice.

       W którymś momencie, zaintrygował się czym zajmuje się aktualnie jego "Panna Kwiatuszek".
Niby to bez celu, przysunął się do niej i objął jedną ręką, udając, że nadal czyta, kątem oka spojrzał na owy zeszyt. Alice przeczuwając jego zamiar zamknęła go i spojrzała na Michaela z lekkim uśmieszkiem.

         - No ej, nie ładnie. - odparł, również zamykając książkę z lekkim rozczarowaniem.

         - To moje tajemnice. Ty prowadzisz swój pamiętnik, ja taki zeszyt.

         - Skąd wiesz? - zapytał nagle zaskoczony. - Skoro to jest twój al'a pamiętnik z rysunkami, to muszę zobaczyć co tam jest.

Muzyk bez chwili zastanowienia chciał jej zabrać zeszyt, lecz dziewczyna rzuciła go w drugi koniec pokoju i przytuliła się mocno do Michaela, chcąc go powstrzymać.

          - Zobaczysz kiedy indziej. Nie skończyłam jeszcze rysunku. - mruknęła otwierając jego książkę. Położyła się na jego kolanach i czytając, co jakiś czas zerkała w stronę Michaela. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, podniosła się nieco i pocałowała go w usta, cicho szepcząc.

          - Kocham Cię, ty mój ciekawski królu. A wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?

          - Tak? Co ty nie powiesz... - odpowiedział równie cicho i ponowił pocałunek...

Jego wspomnienia odeszły, gdy usłyszał głos Prince'a, który wparowując szybkim krokiem do gabinetu, zatrzymał się przed ojcem i powiedział rozzłoszczony.

           - Paris jak zwykle się mnie czepia, czemu to zawsze ona ma pilnować  Blanketa, wtedy, kiedy mają przyjść do niej Kate i Sue. No ja jej z tysiąc razy mówiłem, że nie mogę, bo idę na trening. Ty jesteś zajęty, bo jedziesz do studia, a ciocia Alice chodzi na kontrolę lekarską. Ta dziewczyna mnie do szału doprowadza. Nie wierzę, że jest moją siostrą. - mówiąc to, usiadł bezsilnie na krześle.

Mężczyzna spojrzał na swojego syna i znajdując odpowiedź, usiadł obok niego na innym krześle.

            - Wiem, że Paris ostatnio nie ma zbyt dobrego humoru. Ale nie powinniście się kłócić, chociaż sam wiem, że rodzeństwo bez kłótni, to nie rodzeństwo.
Mimo wszystko wasz młodszy brat nie powinien być odbierany jako problem. Ma dopiero cztery lata. Powinniście dawać mu przykład.

            - Ale to zawsze mnie się wszystkiego czepiają. Jako że jestem najstarszy. To niesprawiedliwe. - rzekł Prince.

Kiedy spojrzał na Michaela, muzyk widział w oczach syna złość oraz uczucie pokrzywdzenia.

            - Wiem i rozumiem twój ból. Ale obiecuję, że już wkrótce to wszystko się zmieni. A tak w ogóle chciałem was zapytać, co byście powiedzieli na wyjazd do jakiegoś wesołego miasteczka?

Jego syn spojrzał z uśmiechem na niego, co oznaczało "No, tato, ty wiesz jak wszystko złagodzić."

Bez słowa uniósł prawą dłoń, w celu przybicia "piątki".
Po chwili Michael przybił mu ją, a Prince wstał i przytulił ojca z czułością.

            - Wiesz, jesteś najlepszym tatą na świecie. Ale przyrzekam, że jak  miałoby być jakieś kolejne dziecko i to dziewczynka, to uciekam do naszej tajnej kryjówki. I tylko ty byś mógł mnie odwiedzać.

Mężczyzna zaśmiał się głośno, w końcu tylko oni we dwaj wiedzieli o własnym tajnym przejściu i kryjówce. Stworzyli ją, kiedy Prince ciężko chorował i często nie umiał zasnąć w nocy.

        Po krótkiej chwili w drzwiach pojawiła się Alice oraz ich zaufany przyjaciel, Chris.

             - Witaj Michael, witaj Prince. Gotowy na trening? - zapytał z uśmiechem Norwejczyk, poprawiając swoją kurtkę.

             - O cześć Chris. Taa, już idę. - rzekł chłopak idąc już w jego stronę. Pobiegł jeszcze do swojego pokoju, wziął torbę sportową i wrócił, wpatrując się jak jego ojciec rozmawia z chłopakiem.

             - Dobra, chodź. Potem pogadasz z tatą. - rzekł Prince, a po chwili było widać, jak on  i Chris wsiadają do ogromnego auta terenowego.

Michael spojrzał przez okno jak odjeżdża i cicho westchnął.

             - Nie mogę uwierzyć, jak ten czas szybko leci. No, dobra. Teraz ciebie zawiozę do tych chłopaków i wracam, bo mam pomóc Paris w nauce. Gotowa? - skierował się już w stronę Alice, która opierała się o drzwi.

             - Tak, gotowa. - uśmiechnęła się i zeszła w dół, widząc jak Blanket bawi się ze Sky'em.

Po krótkiej chwili i pojawił się Michael, który przekazał wiadomość do Paris, która rozmawiając przez telefon z przyjaciółką, nie chciała, aby ktoś jej przeszkadzał.

      Studio, w którym miały się odbyć nagrania, było tym samym, w którym Michael nagrywał.
Po wejściu w jedno z pomieszczeń, Alice zauważyła siedzącego chłopaka, mającego założone na uszy słuchawki. Zerknął w ich stronę i zdjąwszy je, uśmiechnął się szeroko.

             - Łoo, cześć Mike. To ta panna ma nam towarzyszyć? Extra! - rzekł entuzjastycznie, witając się z nimi.

             - Tak, tak. Pamiętaj Mark. Ona jest zajęta. - zaśmiał się cicho i pogroził w żartach palcem.

             - Tak jest, panie kapitanie! - stanął na baczność i zasalutował. - Idę po resztę załogi.

Mówiąc to odwrócił się i zawołał głośno dwa imiona męskie.

              - Sam! Peter! Michael przyszedł z Alice! Chodźcie!

Chwilę potem pojawili się owi mężczyźni. Przywitali się i jak zwykle mówiąc żarty, sprawili, że Alice nie była taka spięta.

               - Okey, to zostawiam cię Alice w dobrych rękach. Przyjadę tak za kilka godzin.
Trzymaj się. - powiedział Michael, całując ją delikatnie w usta, tak aby nikt tego nie widział.

               - Dobrze. Powiedz Paris, aby się nie stresowała tym sprawdzianem z historii. Idzie jej wspaniale.

Muzyk wyszedł ze studia, a aktorka spojrzała na tych trzech mężczyzn.

               - No dobra, to na sam początek przedstawimy się jeszcze raz. Ja jestem Mark. Ten po lewej,  to Sam, a ten po prawej Peter. Każdy jest wolny, więc wiesz. - mówiąc to mrugnął do niej i zaśmiał się.

               - Daj spokój dziewczynie. Nie widzisz, że nieco się stresuje? - skarcił go Peter, a po chwili skierował się do aktorki. - Nie słuchaj go. Odwala mu odkąd usłyszał, że Michael poszukuje dla nas czwartej osoby.

Aktorka jak i oni z każdą kolejną chwilą zaczynali mówić tym samym językiem.
Kiedy usłyszeli jej wokal, Mark, który  siedział wtedy na krześle i "bujał" na nim, odchylił się zbyt mocno do tyłu i spadł. Po chwili wstał i podskoczył, krzycząc: KOCHAM CIĘ MAŁA ZA TEN GŁOS! JESTEŚ MOJA!
Sam zdenerwowany porywczością kumpla, przyniósł taśmę i zakleił jego usta, by już nie gadał.

            - No, przynajmniej będzie cisza.

Aktorka wyszła z pomieszczenia dźwiękoszczelnego i widząc zaistniałą sytuację zaśmiała się głośno.

             - Jesteście najlepszą grupą muzyczną ever! Cieszę się, że mogę być z wami.

              - A my z tobą. - odrzekł Peter.

Czas mijał szybko i nim się zorientowali, nadszedł wczesny wieczór.
W ten czas nagrali cztery wersje Love, trzy Goodbye California i pięć I Got The Boy.
Kiedy każdy rozchodził się w swoją stronę, Alice czuła, że w jej sercu jakaś drobna cząstka została wypełniona przez trzech mężczyzn, którzy okazali się być jej towarzyszami w zespole.

        Michael, siedząc razem z nią w aucie widział na jej twarzy uśmiech. Cieszył się, że powróciła jego dawna Alice. Kiedy wysiadali z auta i wchodzili do salonu, dziewczyna bez słowa objęła muzyka i pocałowała namiętnie, a kiedy ich pocałunek się zakończył, rzekła.

               - Dzięki tobie znów czuję pełnię szczęścia. Kocham Cię.

Mężczyzna posłał jej jeden z uroczych uśmiechów i szepnął jej na ucho.

               - Ja również. Ty i dzieci jesteście moim światem. A teraz zapraszam Cię do jadalni na kolację...