Translate/Tłumacz

piątek, 27 marca 2015

You & Me - XI

      Następnego dnia, Michael strasznie  się cieszył , że dzisiaj dostanie kilka wskazówek, aby zdobyć serce ukochanej.

Ale chwila! Alice miałaby go nauczyć, jak zdobyć jej serce?

Dopiero teraz dotarło do niego, że to najgłupszy pomysł w życiu...

Aktorka cały dzień spędziła z jego dziećmi, bawiąc się i radując razem z nimi.

Piosenkarz wykorzystał ten czas, by wymyślić kolejną cudowną piosenkę, tym razem była to Speechless.

Jak zwykle wykorzystał to, co czuł w danej chwili. Miłość do dzieci i do Alice. Jego Alice...

       Nastał wieczór.

Dzieci Michaela miały swój wolny czas, natomiast on... szykował się na lekcje.

Przygotował czerwony obrus, dwie perłowego koloru świece oraz kieliszki z  czerwonym winem.

Nie pił często alkoholu, ale uważał, że taki element może podkreślić jego romantyzm.

Sam również nie był ubrany byle jak. Biała koszula i czarna marynarka... Czuł, jakby to była prawdziwa randka, niż tylko zwykła lekcja.

Alice zeszła do salonu i miło się zaskoczyła. Nie sądziła, że piosenkarz może się tak bardzo postarać.

        - I jak? Może być? - usłyszała głos za sobą, więc natychmiast się odwróciła.

Michael stał, zerkając na nią i trzymając za sobą dłonie. Wstydził się.

"Rany... Jaki on elegancki. Och, aby tylko nie brał tego na serio..." - pomyślała aktorka, mierząc go od stóp do głów.

       - Tak, jestem w szoku. No, powiem... postarałeś się.

Michael zarumienił się nieco. Jego starania zostały docenione.

      - Dziękuję. No dobrze, to od czego zaczynamy?

Dziewczyna podeszła bliżej i delikatnie dotknęła jego ramion. Był bardzo spięty. Czuła to.

      - Rozluźnij się. Staraj się nie denerwować, bo kobiety to szybko zauważą.

      - No tak. Wy wszystko wiecie.

Alice zaśmiała się cicho, widząc jak przewraca oczami.

      - Dobrze, widzę, że to będzie ciężka nauka. Cóż, tak bywa. No uczniu, ale myślę, że zdasz egzamin na 4+.

      - 4+? Nigdy! Będzie 6!

Mężczyzna zaśmiał się i poprowadził dziewczynę do stołu. Odsunął jej krzesło, by mogła wygodnie usiąść, a po chwili i on usiadł naprzeciw niej.

     - W porządku. Na razie wszystko idzie wspaniale. Wiesz, że musisz spoglądać na kobietę uwodzicielskim spojrzeniem, prawda?

      - Tak. W tym chyba mam wprawę.

      - To pokaż. Jeśli uda ci się mnie uwieść, to znaczy że mówisz prawdę.

Michael zaśmiał się cicho, a po chwili spojrzał na nią i przygryzł sobie nieco dolną wargę.

Zabawnie podniósł swoje brwi, uważając aby się nie zaśmiać.

- No cześć piękna. Co tam? - rzekł, tłumiąc w sobie śmiech.

Dziewczyna z zainteresowaniem się mu przyglądała, a po chwili odwróciła głowę.

     - Przestań! Już ci wierzę! Już, dobrze... - odrzekła, zasłaniając sobie oczy.

     - Urzekłem cię? Ha! Mówiłem, że mam wprawę.

     - Tak, właśnie widzę.

Alice znów na niego spojrzała i westchnęła, przewracając oczami. Uderzyła go delikatnie stopą w nogę i zaśmiała się, widząc jego zdziwioną minę.

     - Za co to? - zapytał zdezorientowany.

     - Nauczycielek się nie podrywa. Dzwonię po rodziców.

Muzyk cicho zachichotał i zrobił minkę zbitego pieska.

      - Prze pani... To się już nigdy nie powtórzy.

W ukryciu zrobił znak kłamstwa, aby Alice tego nie zauważyła.

Dziewczyna poprawiła swoje włosy i zamyśliła się.

    - Dobrze, pamiętaj aby mówić od czasu do czasu komplementy, tylko nie przesadzaj.
I zahaczaj o te tematy, którą Marie interesują.

     - Yhm... No zgoda. A tak mogę robić?

Mężczyzna chwycił jej dłoń i zaczął powoli głaskać kciukiem. Dziewczyna poczuła dziwne uczucie po tym geście.

    - Tak. Tylko nie za szybko. - westchnęła cicho, uważając, aby Michael nie zauważył jej zawstydzenia.

     - Wiem, tak samo jak z całowaniem. - mówiąc to, odsunął swoją dłoń, uśmiechając się szeroko.

     - Ulala, już pocałunek ci się marzy?

     - Nie, ale wiem, że zdarza się i tak, że już na pierwszej randce para się całuje... Mam nadzieję, że w moim przypadku tak nie będzie.

     - Dokładnie. Hmm, a czym interesuje się Marie? Może poradzę ci, na jaki temat najlepiej zahaczyć.

Muzyk zastanowił się, a po chwili odparł, drapiąc się nerwowo po dłoni.

     - Uwielbia historię, sztukę, literaturę oraz dzieci.

     - Podobnie jak ty. - stwierdziła Alice.
 
     - Owszem. To mnie bardzo cieszy, bo przynajmniej mamy takie same zainteresowania.

     - No w porządku. Hmm, a co sądzisz o tańcu?

     - Ale, że na pierwszej randce?

     - Jasne. Czasem w filmach są takie sceny, kiedy zakochany mężczyzna prosi dziewczynę o taniec na randce.

     - W sumie. Nie wiem, czy Marie lubi tańczyć. Mimo, że jestem tancerzem, to najlepiej mi wychodzi taniec w solówkę.

     - Ani nie mów! Sławny Michael Jackson nie umie układów towarzyskich? Nie wierzę. - dziewczyna zaśmiała się głośno.

     - Tego nie powiedziałem. Podstawy mam nawet dobre. Chciałabyś się przekonać? - zapytał kusząco.

     - Jasne! Zobaczysz, poznasz kolejną moją umiejętność.

Alice wstała i zerknęła na Michaela, który włączył z głośników cichą muzykę. Stanął za aktorką i położył swoją dłoń na jej talii.

     - Mmm, widzę, że zaczynasz z górnej półki.

      - Nie potrafisz tego tańca? Możemy zatańczyć klasyk.

      - Tego nie powiedziałam, uczniu.

Po krótkiej chwili oboje zatracili się namiętnym tańcu, przy którym każdy starał się jak mógł.

Michael wpatrywał się w Alice z uwagą, czuł, że ona ma w sobie jeszcze wiele talentów. Zresztą... W jednym filmie grała nauczycielkę tańca, więc musiała się nauczyć podstawowych kroków.

     Kiedy muzyka się zakończyła, ich twarze dzieliły małe centymetry. Wpatrywali się w siebie i głośno oddychali. Wtedy aktorka zauważyła w oczach piosenkarza iskierki radości i... miłości?

     - Jesteś wspaniała Alice. - wysapał Michael.

     - Ma się rozumieć. Sądzę, że zdałeś egzamin na 5+.

     - Musisz być taka surowa? - rzekł smutno.

     - Wiesz, gdybyś zaczynał taniec od początku, chwyt przy talii nie zawsze może się każdej kobiecie spodobać.

Dziewczyna zaśmiała się i cmoknęła go w czubek nosa. Rozluźniła uścisk i poszła po butelkę wody.

Napiła się i zerknęła na Michaela, który odpiął sobie kilka guzików koszuli.

"Mmm, albo się popisuje albo sprawiłam, że mu temperatura podskoczyła" - pomyślała, obserwując go bacznie.

     - Co się tak przyglądasz? Spodobałem ci się?

      - Wiesz, większość kobiet uważa cię za ciacho. Ale nie jesteś w mojej lidze, więc przykro mi - rzekła, żartując i udając smutną minkę.

     - Tak, tak. Piękna niewiasta udaje niewiniątko.

     - Dobrze, łamaczu serc. Chodźmy lepiej sprawdzić, co robią twoje dzieci.

Piosenkarz zgodził się z jej pomysłem, więc udał się razem z nią do pokoju pociech.

Cała trójka usnęła przed telewizorem, przykryta bordowym kocem.

Alice spojrzała porozumiewawczo na Michaela i po cichu wyłączyła telewizor. Po chwili ona, jak i on położyli każde dziecko do łóżek.

Złożyli im jeszcze pocałunek w czoło na dobranoc i wyszli z pokoju.

      - Dobrze, że nie siedzieli zbyt długo oglądając filmy. - powiedział muzyk.

      - Zgadzam się, ale spójrz, która godzina. Za niedługo 22:00, więc to późna pora, nie sądzisz?

       - Tak. My też powinniśmy iść już spać. Dziękuję ci za naukę. Pomogłaś mi.
     
       - Och, drobiazg. Dobranoc Michael.

       - Dobranoc Ślicznotko.

Piosenkarz ucałował ją w policzek i znikł za drzwiami swojej sypialni. Alice będąc zadowolona, również poszła do swojej "komnaty" by jak najszybciej udać się w krainę snu...
















Witajcie :D
Rany, jestem w szoku...

Dwie notki z rzędu (wczoraj i dzisiaj) ... SZAŁ xD
Ale Wy się chyba cieszycie, co nie? :)
No oczywiście, przecież ja to robię tylko dla Was :D

Ale spokojnie, już zwolnię i następna notka pojawi się w następną sobotę :) {nie, nie jutro xD}
Pozdrawiam Was Kochani.
Susie.

czwartek, 26 marca 2015

You & Me - X

     Kochani! Witam Was! 
Na szczęście udało mi się dzisiaj coś napisać. Zapomniałam, że mam w tym tygodniu rekolekcje, więc wcześniej wracam do domu i mam wiele czasu na wymyślanie i pisanie. 
Poza tym nie wytrzymałabym bez was tak długiej rozłąki. No dobrze, kończę gadanie. Miłego czytania :)     


     Minął tydzień.

Tego dnia, Alice postanowiła zrobić razem z dziećmi niespodziankę Michaelowi z okazji jego urodzin. Wiedziała, że pewnie się z tego ucieszy.

Ranem, kiedy Michael jeszcze spał, obudziła jego dzieci, które były o tym uprzedzone dzień wcześniej.

Nawet Blanket nie miał nic przeciwko temu, który zazwyczaj wolał wyspać się do późnych godzin porannych.

Dzieci po cichu zeszły do kuchni, gdzie czekała już na nich Alice oraz Samanta.

       - Jaką niespodziankę chcielibyście zrobić tacie? - zapytała aktorka, widząc jak jego pociechy szepczą coś sobie do ucha.

       - Tort! Taki ogromny! - odrzekł radośnie najmłodszy syn Michaela, stając pomiędzy aktorką, a kucharką.

       - Hmm, no w porządku, ale może na śniadanie przygotujemy naleśniki, co wy na to? Tylko musimy być cicho, aby nie zbudzić tatę.

Dzieci natychmiast się zgodziły i każdy miał przydzielone zadanie. Blanket razem z Alice przyszykowali jadalnię, a Paris, Prince oraz Samanta powoli przygotowali śniadanie.

Alice widząc zapał dzieci, była przeszczęśliwa. Wiedziała, że ich ojciec również będzie zachwycony pomysłem. Dzień wcześniej każde z dzieci własnoręcznie szykowało prezent dla taty, które i tak nie było w stanie przekazać całej miłości, którą w sobie trzymały.

Były bardzo mu wdzięczne za wszystko, co dla nich robił. Starał się, aby były bezpieczne, chronił ich przed złem, które czyhało na tym świecie. Chciał, aby miały normalne dzieciństwo, którego on nigdy nie poznał.

     Kiedy przygotowania szły bardzo sprawnie, Alice dostała wiadomość od swojej przyjaciółki, aby do niej zadzwoniła.

Przeprosiła na chwilę dzieci oraz Samantę i wyszła na dwór, aby móc spokojnie porozmawiać z Margaret.

    - Halo? Alice? Dzwonił do Ciebie Nicholas? - usłyszała jej radosny głos.

     - Cześć. Nie. A coś się stało?

     - Tak! Dostałam list, że mnie przyjęli do filmu! Podobno mam wcielić się w siostrę Kate, którą ty grasz! Kate jest główną bohaterką!

     - Naprawdę? - dziewczyna nie kryła radości.

     - Tak! Jest już cały spis, kto kogo ma zagrać. Nicholas mówił, że zadzwoni do ciebie, ale może zapomniał. Wiesz jak to z nim czasem jest.

     - Taak... Na niego polegać. - dziewczyna cicho westchnęła, a po chwili dodała- Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś.

     - Nie ma sprawy. Za dwa tygodnie musimy lecieć do Londynu... Och, ja mogłabym nawet i dzisiaj.

Alice poczuła dziwne uczucie. Już za dwa tygodnie?! Przecież miała jeszcze tyle planów, w których główną rolę odgrywał Michael... Wiedziała, że kręcenie filmu zajmuje wiele miesięcy. Nie chciała go opuszczać. Kochała go i mimo, że byli tylko przyjaciółmi, nie wyobrażała sobie dotychczas, że opuści go nawet na pół roku.

      - Alice? Jesteś tam? - wyrwał ją z myśli głos Margaret.

      - Tak, jestem. Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś. To co, widzimy się za dwa tygodnie?

      - Tak. Do zobaczenia.

    Dziewczyna rozłączyła się i poczuła napływ smutku. Chciała występować w tym filmie, ale z drugiej strony... nie chciała opuszczać Michaela.

Po kilkudziesięciu minutach usłyszała radosny śmiech czarnowłosego mężczyzny. Ten jego charakterystyczny śmiech każdy mógł rozpoznać.

Alice weszła do kuchni i widząc, jak dzieci tulą swojego ojca, uśmiechnęła się szeroko, czując jak miód zalewa jej serce.

     - Alice! Zobacz, jaka niespodzianka mnie spotkała - rzekł do niej muzyk, śmiejąc się cicho razem z dziećmi.

     - Wszystkiego najlepszego Michael. W końcu to twoje urodziny.

      - Och, dziękuję wam wszystkim. Jestem wzruszony.

Wszyscy zasiedli do śniadania, nawet Samanta, którą musiał błagać Michael.

Po skończonym posiłku, wszyscy poszli się przebrać, a po godzinie zaczęli zjeżdżać się goście, którzy również chcieli składać Michaelowi życzenia. Mimo tego, że Michael był Świadkiem Jehowym, którzy nie obchodzili swoich urodzin, on nie chciał aby jego dzieci zostały pozbawione tej przyjemności składania mu życzeń, czy małych prezentów.

Siedząc w ogrodzie razem z zebraną rodziną Michaela, jego dzieci od razu przyszykowały sobie mały wierszyk, które same napisały. ( Z małą pomocą Alice, ale to można wykluczyć :) )

Cała trójka stanęła w szeregu na środku widoku z dumą recytowała swoje wiersze.

Michael widząc ich, czuł jak jego oczy robią się wilgotne z łez wzruszenia.

Alice stanęła z boku i robiła zdjęcia, widząc jego wzruszenie.

Najmłodszy z trójki pod koniec pomylił nie chcący słowa i wiedząc, że wszystko zniszczył, poczuł wielki smutek i miał ochotę się rozpłakać. Alice bez namysłu podeszła do chłopca i próbowała go pocieszyć, szepcząc mu prawidłowe słowa.

Michael przejął się jego zachowaniem, więc słuchając z powrotem powtórki ostatnich słów, wstał i przytulił swoje pociechy.

Potem każde z dzieci wręczało mu prezenty.

Prince przygotował własnoręcznie album ze zdjęciami, Paris ulepiła figurkę Dzwoneczka z gliny, a Blanket narysował całą czwórkę na tle wielkiej łąki.

      Każdy z gości złożył mu najserdeczniejsze życzenia i drobne upominki, widząc Michaela bardzo szczęśliwego.

Impreza urodzinowa była bardzo skromna, ale jakże przepełniona radością i miłością.
Alice nie wiedziała, jak powiedzieć Michaelowi, że za tydzień będzie musiała wyjechać z Neverlandu, by drugi tydzień poświęcić na przygotowaniach do podróży.

     Widząc jego radosny uśmiech, bawiącego się razem z dziećmi, było jej bardzo smutno.

Natomiast on wszystko to widział. Widział, że Alice nie była tak radosna jak zawsze.

Podszedł do niej i zapytał, spoglądając jej w oczy.

      - Co się dzieje? Jesteś jakaś smutna.

      - Muszę ci coś powiedzieć. Czy możemy na chwilę iść gdzieś dalej?

Michael westchnął cicho i odwrócił się w stronę w gości, którzy bawili się świetnie, nie zauważając nawet, że poszedł do aktorki.

        - Myślę, że tak. I tak się świetnie bawią, że nie zauważą mojej nieobecności.

Michael poszedł z Alice w stronę małego źródełka, gdzie dziewczyna biorąc kilka wdechów, wyciągnęła mały podarunek.

        - Za tydzień będę musiała wyjechać z Neverlandu. Przyjęli mnie do roli i za dwa tygodnie lecę do Londynu. Przepraszam, że zasmucą cię tą wiadomością, ale chcę ci coś podarować.

Aktorka chwyciła dłoń Michaela i zostawiła mu małą czarną bransoletkę ze znakiem nieskończoności.

Mężczyzna zerknął na biżuterię, a Alice kontynuowała.

       - Jest wygrawerowane moje i twoje imię. Chcę, abyś nigdy o mnie nie zapomniał. Możliwe, że wyjadę na kilka miesięcy i nie wiem, kiedy się znów zobaczymy.

Michael bez namysłu mocno ją przytulił. Tego już było za wiele. Nie mogła go zostawić.

Nie wyobraża sobie, że przez te kilkanaście miesięcy nie będzie mógł jej zobaczyć.

     - Dziękuję. Dziękuję za wszystko. - tylko to zdołał powiedzieć.

Stojąc oboje, tak przytuleni, czuli jak ich serca biją w szybkim tempie.

Mieli tylko tydzień... Tydzień, za nim ich drogi się rozejdą na długą rozłąkę.

     - Nie powinniśmy się smucić. Mamy tydzień, który wspaniale wykorzystamy. Jeśli chcesz, mogę jutro nauczyć cię tych sztuczek. - odrzekła dziewczyna, widząc jego smutek na twarzy.

"Och, muszę jej powiedzieć prawdę. Teraz albo nigdy" - pomyślał mężczyzna, patrząc jej w oczy.

     - Alice, ja... Ja muszę ci coś powiedzieć. - wziął głęboki wdech i już miał mówić, kiedy zauważył swojego brata, zerkającego zza drzewa.

     - No, mów, mów. - jego brat cicho szeptał, wychylając się bardziej, aż zahaczył o gałąź.

Dziewczyna szybko się odwróciła i zauważyła mężczyznę, który natychmiast się ukrył.

     - Widzimy cię. - odparł Michael, czując w środku wściekłość, że jego brat tak się zachował...

      - Sprawdzałem drzewo. Ma mocną korę - odrzekł Marlon, klepiąc je.

       - Jasne. Cały czas tu byłeś, co?

Brat Michaela cicho się zaśmiał i pokiwał przecząco głową.

      - Dobra, wracajcie, bo przecież zaraz wszyscy się kapną, że was gdzieś wywiało.

Alice oraz Michael cicho westchnęli i bez słów wrócili do reszty.

Dziewczyna czuła małą ulgę, że piosenkarz już o wszystkim wie. Była też ciekawa, co chciał jej powiedzieć, ale widziała, że nie chciał do tego wracać. Ciekawe czemu?

Może to było coś ważnego, że tylko ona mogłaby o tym powiedzieć, a może po prostu się bał.

Zerkając od czasu do czasu, widziała jego uśmiechniętą twarz. Ale oczy... Oczy mówiły co innego.

Gdyby przypatrzyła się dokładniej, zauważyłaby mały smutek.

Od tego czasu, Michael cały czas nosił bransoletkę, którą dostał. Przypominałaby mu o niej oraz całe jego przygody z nią związane.

Wiedział, że w Londynie ona mogłaby kogoś poznać, by później się w tej osobie zakochać.

Mimo to, on obiecał sobie, że jego miłość zostanie przeznaczona dla niej. Nigdy nie pokochał kogoś tak mocno jak Alice. Nawet Lisy Marie Presley. Alice była według niego ideałem. Cenił jej piękno, które trzymała w sobie.  Wyglądem zewnętrznym przypominała mu boginię, którą czasem widział na ilustracjach w księgach. Tylko... czy ona mogłaby jego pokochać?

Siedząc na krześle obserwował ją, kiedy bawiła się ze wszystkimi dziećmi. Znał już ją bardzo dobrze i umiał wyłapać podobne cechy, które i on posiadał. Wiedział, że ona również kocha bardzo mocno dzieci. Gdyby była w przyszłości matką, jej dziecko byłoby bardzo szczęśliwe.

      Po kilkunastu godzinach wszyscy goście zaczęli się zbierać do domów. Mimo próśb Michaela, aby wszyscy zostali, każdy znalazł wymówkę, by nie przedłużać długo spotkania. Wiedzieli, że piosenkarz chciałby spędzić resztę czasu ze swoimi dziećmi i tajemniczą partnerką, o której jedynie dobrze wiedziała Janet.

Pod ich nieobecność, każdy zadawał sobie pytanie, kimże jest Alice. Dlaczego mieszka w Neverlandzie? Czy ją łączy coś z Michaelem? Zastanawiali się, czy aktorka nie jest przypadkiem jego dziewczyną.

Kiedy goście się rozeszli, zaczęło się ściemniać.

Michael razem z Alice postanowili wszystko posprzątać. Od czasu do czasu ich spojrzenia się spotykały, lecz jedna ze stron zawsze odwracała wzrok, aby się nie zarumienić.

      Piosenkarz czuł, że teraz to nie odpowiedni moment na wyznanie, więc postanowił czekać. Czekać, aż nadejdzie ten czas...

      - To jutro zaczynamy lekcje? - odezwała się wreszcie aktorka po długiej ciszy.

      - Tak. Mam nadzieję, że sprawdzianów mi nie zrobisz - zażartował Michael.

      - Hmm, czemu by nie. Dobry pomysł.

Michael zwilżył nieco usta i westchnął. Aktorka odwróciła się w jego stronę i idąc do tyłu, wybuchnęła śmiechem.

     - Widzę, że Mr. Beautiful się zawstydził.

      - Słucham? - zapytał nieco weselej Michael.

      - Mr. Beautiful. Chyba mogę tak na ciebie mówić, co? A zresztą... Nie jesteś warty tego mienia.

       - Sugerujesz, że jestem brzydki? - muzyk nie krył zaskoczenia.

       - Strasznie, wiesz? Normalnie... Jak noc. - dziewczyna znów się zaśmiała, widząc jego minę.

Uwielbiała czasem stroić mu żarty, chociaż on zawsze odpłacał się czymś gorszym.

       - Ach, tak? To teraz zobaczysz, piękna niewiasto, co ci zrobię.
Michael wziął ją szybko na ręce i pobiegł w stronę basenu. Nim Alice zdążyła się jakoś obronić, mężczyzna wrzucił ją do basenu, śmiejąc się głośno.

Aktorka wynurzyła się i zmrużyła groźnie oczy.

     - I jak się miewa pięknisia?

      - Jak cię dorwę...

Piosenkarz przykucnął blisko krawędzi i uśmiechnął się szeroko.

Aktorka wykorzystała tą chwilę i pociągnęła go mocno za nogawkę.

Po chwili i muzyk wylądował w basenie.

     - A niech cię! - krzyknął, kiedy wynurzył się i poprawił swoje mokre włosy.

     - Ze mną się nie zadziera, panie brzydalu.

Dziewczyna zaczęła go chlapać i uciekać ile sił. Niestety, woda nie jest wspomagaczem ucieczki.

Kiedy Michael w końcu ją złapał, przyciągnął ją mocno do siebie i zaśmiał się.

Dziewczyna spojrzała mu w oczy i czując szybsze bicie serca, zarumieniła się.

     - Przeproś.

      - Ciebie? Nigdy. A jak ta Marie też cię tak nazwie, to co zrobisz?

       - To też ją wrzucę do wody.

       - I przyciągniesz do siebie, jak mnie teraz?

       - Nie. Ty jesteś Alice. Ona jest Marie. Tyle w tym temacie.

       - Tyle, że ja jestem Alice Marie Keys.

Chwila! Przecież teraz Michael dał jej wskazówkę! Muzyk puścił ją i wyszedł pierwszy z basenu.

Aktorka zastanowiła się, bo coś jej nie pasowało.

      - Idziesz? Czy ci pomóc? - usłyszała po chwili głos piosenkarza.

      - Już, już idę.

Dziewczyna myśląc, wyszła z basenu, a po chwili usłyszała śmiech dzieci. Okazało się, że cały czas im się przyglądali i widząc ich mokrych, mieli niezły ubaw.

Michael szybko pogonił dzieci do domu, śmiejąc się razem z nimi.

Alice natomiast powoli się wszystkiego domyślała. On mówił o niej. Pytanie tylko, dlaczego kłamał?

Tej zagadki nie uda jej się rozwiązać... Nie teraz.

niedziela, 22 marca 2015

You & Me - IX

Witajcie :D
Przed czytaniem, chcę Was powiadomić o smutnej wiadomości.
Prawdopodonie przez te dwa tygodnie nie pojawi się żadna notka. Są dwa powody:
1. Jedyny wolny czas od szkoły, który mam to sobota. Niestety, ostatnio większość dnia zostało poświęcone na korepetycje, po których nie mam nawet siły myśleć o opowiadaniu.
2. 1 kwietnia jest sprawdzian szóstoklasisty, do którego niestety przystępuję. Nie czuję jako takiego stresu, ale przez nacisk ze strony nauczycieli w szkole daje mi dwa razy tyle, niż stres, który czasem odczuwamy. Z tych też powodów przerywam pisanie, aby nie nawalić w opowiadaniach oraz aby bardziej skupić się na szkole.
Dziękuję, że jesteście ze mną. Kocham Was wszystkich <3
Susie.


Następnego dnia, Michael obudził się w bardzo dobrym humorze.

Mimo iż był wczesny ranek, wstał bez problemu. Ciesząc się, że dzisiejszego dnia mają przyjechać jego dzieci, postanowił znów popracować nad nową piosenką.

Kiedy był już przebrany, udał się do domowego studia, gdzie miał zacząć nowe prace.

Idąc korytarzem, usłyszał czyiś głos. Kobiecy głos... Bez namysłu postanowił iść w kierunku pomieszczenia, skąd słyszał dźwięk.

Ujrzał Janet, która trzymając tekst piosenki, czytała ją na głos. Po kilku minutach doznał olśnienia!

Czyżby jego siostra specjalnie "sznupała" w jego rzeczach? Tak, to z pewnością był tekst Don't Walk Away. Wszedł do pokoju i stanął nieco zły.

- Skąd masz ten tekst? - zapytał, przerywając czytanie Janet.

Jego siostra, spojrzała zaskoczona obecnością brata. Jej twarz oblała się lekkim rumieńcem i niepostrzeżenie postanowiła ukryć dowód "sznupania"

- Jaki tekst? Ja nie widziałam żadnego tekstu.

Michael zignorował jej słowa, po czym szybko wziął kartki, które trzymała i nie kryjąc oburzenia, odwrócił się bez słowa.

- Oj, no weź. Chciałam poczytać. Poza tym... Ostatnio piszesz to, co faktycznie wydarzyło się w twoim życiu. Czyżby była taka dziewczyna? - zerknęła na niego Janet, czując, że uderzyła w sedno sprawy.

Mężczyzna westchnął cicho i przymykając na chwilę powieki, odwrócił się i spojrzał na siostrę.

- Tak. Jest taka. I co z tego? Nie mogę już tworzyć takich piosenek?

- Ależ możesz. Pytanie... Kim ona jest?

Michael usiadł obok siostry i schował twarz w dłoniach. Nie wiedział, czy powinien teraz wyjawiać Janet prawdę.

- Powiedz... Znam ją?

Muzyk zerknął na nią i pokiwał twierdząco głową.

- Tak, znasz ją. Widziałaś, rozmawiałaś...

Janet zamyśliła się. O kim mógł mówić jej brat. Nie... to nie mogła być Alice... Przecież jeszcze dzień wcześniej Mike zaprzeczał, że ją kocha. Mówił, że są tylko przyjaciółmi... Czyżby prawda okazała się inna?

- Mike... Ty chyba nie mówisz o...

- O Alice? Ehh... Czy to tak widać? Dlaczego nie potrafię normalnie do tego podejść?

Mężczyzna zerknął ze smutkiem na tekst piosenki, a jego siostra z lekkim namysłem chciała jakoś go pocieszyć. Ostatnią osobą, którą szczerze kochał, była Lisa Marie Presley... Większość ludzi jednak uważała ten związek za fikcję... Ale przecież to "oczywiste" że Michael Jackson woli przebywać w gronie dzieci, a szczególnie chłopców... Och, ten świat stał się zbyt dziwny, by wysłuchać co ma do opowiedzenia druga, pokrzywdzona osoba, bo inni wiedzą więcej, niż ona sama.. Prasa przykleiła mu łatkę "pedofil", a większość ludzi nabrała się na to. Tyle tylko, że nic nie wiedzą o Michaelu. Nawet nie próbują poznać i zrozumieć pewnych jego zachowań.
Uniewinnienia nic nie dały. Ludzie nadal patrzą i patrzeć będą na niego z obrzydzeniem...

- Michael, może wyjaw jej to. Przecież tak samo bałeś się o Lisę Marie, a potem? Wzięliście ślub.

- Janet, ale Lisa Marie to co innego. Alice nie jest mną zainteresowana, a poza tym pewnie ma traumę po związku z Andrewem. Nie chcę, aby mnie się również bała. Rozumiesz?

Piosenkarka pokiwała głową, a jej brat po chwili wstał i wyszedł z pomieszczenia.

Wszystko się wydało. Zapewne jego siostra powie rodzeństwu albo co gorsza, swojemu przyszłemu mężowi, o tym, że jej brat się zakochał w sławnej aktorce. O zgrozo... Oby ta tajemnica nie wymknęła się do prasy... Wszyscy by mieli radochę, a Alice? Alice była by pewnie smutna, że została oszukana... Po kilkunastu minutach, siedząc w kuchni, Michael ujrzał aktorkę, która miała nieco opuchniętą od płaczu twarz. Zauważył również, że Alice nie była wesoła, tak jak dzień wcześniej.

- Witaj Alice, jak się spało? - starał się poprawić jej humor.

- Witaj. Dobrze... a tobie? - dziewczyna usiadła naprzeciw i nawet nie zerknęła na niego.

Bała się, bała, że widząc jego przenikający wzrok znów poczuje  ból w sercu.

- Wspaniale. Twój pomysł był świetny, dziękuję.

Aktorka wymusiła delikatny uśmiech, aż poczuła jak mężczyzna kładzie swoją dłoń na jej ramieniu.

- Coś się stało? Dlaczego jesteś smutna?

Alice szybko próbowała wymyślić jakąś wymówkę...

- Miałam zły sen. Trochę popsuł mi humor, ale za niedługo mi przejdzie. A tobie coś się śniło?

Michael uśmiechnął się szeroko i westchnął, przypominając sobie sen.

- Śniła mi się jakaś dziewczyna... Niestety nie widziałem jej wyraźnie, ale jej głos... był taki cudowny. Jeszcze pocałunek... Ciekawe co ten sen oznacza.

Aktorka wiedziała już, że to przez nią mógł śnić się ten sen. Jedynie czego pragnęła, to aby nigdy się nie dowiedział, co ona zrobiła. Próbowała się nie rozpłakać, więc dyskretnie przetarła spływającą łzę, aż usłyszała dzwoniący telefon.

- Przepraszam, ale to ważne. - rzekła, kiedy zerknęła na ekran komórki.

Wstała i szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia.

- Halo? - zapytała, rozglądając się, czy nie ma gdzieś w pobliżu Michaela.

- Alice? Boże, co się stało? Podobno jesteś u Jacksona. Nicholas mi wszystko wyjawił. Trzymasz się jakoś? - usłyszała głos Margaret, która była delikatnie mówiąc zasmucona brakiem oznaku życia swojej przyjaciółki.

- Tak, jest wszystko w porządku. Coś się stało?

- Pamiętasz chyba, że dzisiaj jest casting do nowego filmu? Wiesz, tego o którym zawsze marzyłaś.

Za trzy godziny wszyscy się zbierają. Idziesz, prawda?

- Cholercia... Zapomniałam - Alice spanikowała. Nie wiedziała co teraz ma uczynić.

- To zbieraj się, jak coś to Nicholas chciał po ciebie przyjechać... Czekaj... Dam ci go do telefonu.

Po krótkiej chwili usłyszała głos swojego brata. Był jakiś... radosny. Próbował się nie śmiać, ale

Alice słyszała jak razem z Margaret chichoczą.

- Za ile mam być? No chyba, że  Michael  będzie chciał ciebie podwieźć. A niech go Bóg chroni, bo mu kopa zasunę, jak coś źle zrobi - powiedział ostatnie zdanie przez zaciśnięte zęby.

- Jeszcze nic o tym nie wie. Porozmawiam z nim. Ale dziękuję, że się zapytałeś. I proszę cię, nie bądź tak źle do niego nastawiony. Proszę.

- Dobrze, dobrze. Pomyślę. Wiesz, że zawsze będę cię bronić. Kocham cię siostrzyczko.

- Ja ciebie również. - po chwili usłyszała, jak połączenie zostało przerwane. Cicho westchnęła i udała się do kuchni, w której przebywał Michael razem ze swoją siostrą.

Janet zerknęła na Alice i uśmiechnęła się do niej szeroko, popijając kawę.

Ona również zauważyła, że aktorka ma inny wyraz twarzy.

- Michael... Będę musiała za dwie godziny jechać w pewne miejsce. Chyba nie masz nic przeciwko? - szepnęła nieśmiało, siadając obok Janet.

- Nie, oczywiście, że nie. Podwiozę cię. Sam miałem coś załatwić, przynajmniej dzisiaj będę już miał to z głowy.

Podczas śniadania, które zostało przygotowane przez pana domu, niespodziewanie usłyszeli głosy dzieci. Na twarzy piosenkarza natychmiast zawitał szeroki uśmiech. Jego dzieci wreszcie wróciły...
Tak bardzo za nimi tęsknił.

Kiedy trójka małych szkrabów zjawiła się w kuchni, razem z jednym z bratanków Michaela, mężczyzna wstał i przytulił wszystkie swoje pociechy.

Oczywiście dzieci widząc Janet i Alice nie kryły radości. Kiedy wszyscy się przywitali, Blanket pierwszy pobiegł do Alice i wtulił się w nią mocno. Po chwili jego brat oraz siostra uczynili podobnie, stając obok aktorki.

- Jak było? Dobrze? - zapytała, usadowując Blanketa na swoich kolanach i zerkając od czasu do czasu na wszystkich.

- Wspaniale. No, gdyby nie paparazzi to było by perfekt. - cicho westchnął Prince, zerkając na swojego ojca.

- Ale za to TJ postarał się jak trzeba. Ale uwierz mi, nie potrafisz robić warkoczy - rzekła Paris, pokazując w żartach język TJ'owi.

- Bardzo śmieszne. Zobaczysz, już więcej nie wezmę cię do kina. Ciągle się śmiałaś, tak że o mało nie zostaliśmy wyproszeni z sali.

- Ale to nie moja wina, że facet widząc nas wszystkich zapomniał nalać coli do kubka. Wszystko się rozlało. Potem w czasie filmu ciągle mi się przypominało. - odrzekła, cicho chichocząc.

- Ciekawych rzeczy się dowiaduję - podsumował Michael, śmiejąc się cicho.

- A na ile będziesz ciociu? - zapytał po chwili Blanket, odwracając się w stronę Alice.

- Na kilka dni. Nie chcę, aby twój tata zbyt cierpiał z mojej obecności.

- Ej, nie mów tak. Zostań na ile chcesz. Przynajmniej zostań do moich urodzin, proszę... - zabłagał Michael.

- Tak! Do urodzin tatusia! Prosimy! - chórem odrzekły dzieci.

Aktorka zaśmiała się. Po raz pierwszy w tym dniu. W sercu piosenkarza zrobiło się nieco ciepło, widząc jej radość.

- No w porządku. Zostanę. I tak na razie będę musiała pojechać do studia filmowego na casting.

- Możemy również pojechać? - zapytała Paris, zerkając na ojca i na aktorkę.

Mężczyzna zerknął porozumiewawczo na aktorkę, a ta delikatnie się zawstydziła.

Jego wzrok przeszył ją na wylot. Pewnie gdy się złości, mógłby zabić człowieka wzrokiem. Dobrze, że ludzie nie mają takiej umiejętności.

- Myślę, że tak. Ale napewno chcecie?

- Tak! Chcemy! - rzekł uradowany Blanket.

Po chwili dzieci poszły do swoich pokoi szybko się przygotować, a mężczyzna zerknął na uśmiechniętą Alice.

- No dobrze, to w takim razie wujku ja już pojadę. - odrzekł TJ, kiedy przyglądał się zaistniałej przed chwilą sytuacją.

- Dzięki za wszystko. Mam u ciebie dług, ale już wiem jak go spłacić.

- Wystarczy, jeśli poradzisz nam trochę podczas nagrywania utworów, czy teledysków.

Kiedy TJ pożegnał się ze wszystkimi, Janet zerknęła na brata i odkładając talerze, odrzekła.

- No, skoro macie tyle planów, to może wrócę do siebie. Nie chcę wam przeszkadzać, a sama też mam dużo na głowie. Przyjadę w twoje urodziny, Mike.

- Już wracasz? Miałaś przecież zostać... na miesiąc? - odpowiedział po chwili muzyk.

- Żartowałam. Poza tym i tak przyjechałam tak na dwa dni. Jeden czy dwa... co to za różnica?

- No skoro tak uważasz. Ale za tydzień musisz być obowiązkowo!

- Ma się rozumieć, braciszku. Dobrze, idę się spakować. Alice, niech uda ci się pokonać wszelkie konkurencje. - wspierała ją również Janet.

- Dziękuję. Mam taką nadzieję - dziewczyna zaśmiała się.

W końcu Janet udała się do swojego pokoju, a Mike został sam z Alice. Wpatrywał się w nią i zastanawiał się, co było powodem jej płaczu. Wątpił, czy mówiła prawdę, jeśli chodzi o koszmar.

- Alice, ale na pewno nic się nie stało?

Dziewczyna cicho westchnęła i poprawiła swoje poncho.

- Tak, na pewno. Przepraszam, ale również pójdę się przygotować.

Jak najprędzej wyszła z pomieszczenia, tak aby nie przebywać zbyt długo obok Michaela.

Po pocałunku, który zbytnio przekreślił jej uczucia do Michaela, czuła się dziwnie. Siadając na łóżku ukryła twarz w dłonie, próbując sobie wszystko poukładać. Wzięła kilka głębokich oddechów i zerknęła na zegarek, który stał na szafce nocnej. Przypomniał jej się podarunek Michaela. Turkawki, które jej podarował leżały na szafeczce, aby codziennie Alice mogła je założyć.

Wzięła naszyjnik w dłonie i z uwagą się mu przyglądała. Dopiero wtedy zauważyła mały napis na jednej z turkawek:

"Dwa uczucia zawsze goszczą w sercu człowieka. Przyjaźnią otulasz serce osoby będącej samotnym. Miłością serce osoby, przy której czujesz się szczęśliwie."

Słowa te, niby skromne, miały wielką moc. Alice przez chwilę zamyśliła się, o co dokładnie chodzi.

Z namysłem zerknęła na drugą turkawkę, na której także widniał napis:

"Jeżeli kogoś cenisz, to znaczy, że jesteś dobrym człowiekiem. Pamiętaj jednak, że niektórzy ukrywają uczucia przed innymi, a nawet przed samym sobą. Zastanów się, czy podarowując tą turkawkę osobie, kochasz ją, czy może tylko lubisz..."

Aktorka ze smutkiem westchnęła. W dniu, kiedy otrzymała prezent, Michael zapewniał ją, że uważa ją za jedną z najlepszych przyjaciół. Wiedziała, że w jego życiu jest inna... Musiała się pogodzić z faktem, że nigdy nie będą razem. Nie jest jej to pisane.

Po kilku minutach założyła na swoją szyję naszyjnik. Wzięła ubrania i szybko zaczęła się szykować, cały czas zastanawiając się nad słowami wygrawerowanymi na turkawkach.

"Gdyby Michael nie był taki tajemniczy. Ten mężczyzna ciągle mnie zaskakuje. Ciekawa jestem, kimże jest ta Marie" - pomyślała w duchu, rozczesując włosy.

Kiedy była gotowa, wyszła z pokoju i zerknęła na elegancko ubranego Michaela. Stał przy lustrze i zastanawiał się, którą marynarkę wybrać.

- Pomóc? - zapytała aktorka, widząc jego niezdecydowanie.

- Jeśli byś mogła. Zawsze mam z tym problem.

Dziewczyna podeszła bliżej muzyka i zerknęła na jego dwie marynarki. Jedna, czarna, z lekkim odcieniem szarości doskonale komponowała się z jego długimi, ciemnymi włosami. Druga, całkowicie biała, posiadające dwa paski kryształków pasowała do jego jasnej koszuli.

Po krótkiej chwili dziewczyna wybrała jego pierwszą marynarkę. Uważała, że będzie bardziej pasowała do niego i do całej sytuacji.

- Hmm, też tak myślałem. Dziękuję.

Mężczyzna posłał jej jeden z pięknych uśmiechów i delikatnie musnął ustami jej policzek.

Znów poczuła dziwne uczucie w środku. Oczywiście teraz to było nic, w porównaniu z uczuciem po pocałunku.

Kiedy wreszcie wszyscy byli gotowi ( w tym dzieci Michaela ) wyszli z domu i wsiedli do prywatnego auta Michaela, w którym siedział już jego ochroniarz, John.

Podróż trwała ponad godzinę, ale nawet ten fakt nie mógł zniszczyć wspaniałej atmosfery, która trwała w okół całej gromady.

Będąc już na miejscu, Alice zauważyła dużo innych aktorów. Bała się czy aby na pewno da radę ich pokonać.

- Pan Michael Jackson? A pan co tutaj robi? - zapytał po chwili jeden z reżyserów filmu, podchodząc do nich.

- Witam. Towarzyszę przyjaciółce, która bierze udział w castingu.

- Ach tak. Alice Keys. Cieszę się, że ma pani chęć wystąpienia w tym filmie.
Za kilka minut rozpocznie się casting, więc zapraszam już do środka.

Kiedy dziewczyna weszła do budynku, poczuła jak stres zaczyna ją obwładniać.

Dzieci Michaela  były pod wrażeniem, ponieważ nigdy wcześniej nie widziały, jak wygląda praca aktora za kulisami. Wcześniej mogły widzieć to oczami wyobraźni, kiedy ich tata opowiadał jak to
wyglądało w jego przypadku.

- Za rogiem jest wejście na widownię. Nie wiem, czy moglibyście wejść, ale możesz porozmawiać
Mike z reżyserem. - odrzekła Alice.

- Zobaczę. Wątpię aby się zgodzili, ale cóż... Będzie jak będzie. Mimo wszystko pamiętaj, że jesteśmy z tobą i gorąco kibicujemy.

Dzieci Michaela mocno uściskały Alice, a sam piosenkarz delikatnie przytulił ją do siebie, pragnąc aby ta chwila trwała wiecznie. Po chwili zauważyli jak dziewczyna znika za kulisami sceny.

Niestety, prośby piosenkarza nie zostały spełnione. Został, więc zmuszony do czekania na Alice w poczekalni, blisko garderoby.

Po 30 minutach czekania ujrzał Alice, która była w dość radosnym humorze.

- I jak? Co powiedzieli?

- Wyniki będą dopiero za kilka dni, do tygodnia. Jest zbyt dużo kandydatów i nie do końca są pewni dla kogo przypadnie główna rola.

- Gdybym sam był reżyserem, to z pewnością dałbym ci tą rolę.

- Och, tylko tak mówisz. Uwierz mi, inni również są nieziemscy.

Wracając do domu, Alice z uśmiechem na twarzy odpowiadała na wszelkie pytania pociech muzyka, które ciągle jej zadawały.

Było już długo po 12:00, więc wszyscy postanowili przygotować wspólny obiad. Podobnie było jak dzień wcześniej, tyle że dzięki pomocy Alice zostało to zrealizowane.

Resztę czasu spędzili na zabawie oraz na wymyślaniu nowych konkursów.

Kiedy dzień powoli dobiegał końca, dzieci Michaela po całym dniu wrażeń usnęły bardzo szybko.

Natomiast "duże dzieci" nie były jeszcze tak śpiące. Siedząc w salonie i zerkając na namalowane obrazy, które dzisiaj powstały przez dzieci Michaela, nie ukrywali uśmiechu na swoich twarzach.

- Mają talent. Ty zresztą także - odrzekła niespodziewanie Alice.

- Każdy ma ukryty talent. Ty masz również wiele talentów.

Dziewczyna oblała się delikatnie rumieńcem i zerknęła w stronę okna. Po chwili zapytała muzyka, o coś, co ją ostatnio bardzo męczyło.

- A gdzie poznałeś Marie? W ogóle... opowiedz mi coś o niej.

W jego głowie natychmiast zrodziły się pewne porównania, które mógł wykorzystać aby opisać ową "Marie".

- Ehmm... poznałem ją na pewnej gali. Podobnie jak ciebie. Była ze swoim bratem, aktorem. Jest szatynką o pięknych, brązowych oczach. Często zastanawia mnie jej tajemniczy charakter. Bywa nieśmiała i cicha. Czasem jednak jest pewna siebie i przepełniona nowymi pomysłami.
Podoba mi się jej styl bycia. Uwielbiam takie osoby, ale ona... ma coś w sobie takiego... no, że zawładnęła mym sercem - odrzekł bez odrobiny wytchnienia.

- Hmm, to wspaniale. Cieszę się, że jest taka osoba w twoim życiu.   - podsumowała Alice, czując w środku małe ukłucie.

- Tak. Dawno jej nie widziałem i trochę mnie to martwi. Mimo iż jesteśmy przyjaciółmi już kilka miesięcy, to nie wiem, czy między mną, a nią zaistnieje miłość.

- Nie martw się. Pomogę ci zdobyć jej serce. Kilka wskazówek na pewno nie zaszkodzi.

- Tak, wiem... A czy w twoim życiu jest jakiś mężczyzna?

- Chodzi ci o teraz, tak? Och... - Alice nie wiedziała co powiedzieć. Przecież nie mogła wyjawić mu prawdy. Postanowiła zaprzeczyć, aby nie stwarzać jakichś podejrzeń.

- Nie. Na razie nie. I nawet się cieszę. Przyjaciele i rodzina są ważniejsi...

Piosenkarz zaśmiał się cicho. Powiedziała to tak z łatwością, tak jakby w ogóle nie zdawała sobie sprawy, że miłość jest również pięknym uczuciem.

- Dziękuję ci za ten cały dzień. Był wspaniały - z uśmiechem rzekł Michael.

- To ja dziękuję za wasze wsparcie. Naprawdę.

Wzajemnie posyłając sobie uśmiechy, każdy z nich czuł jak ich serca płaczą. Duszą w sobie swoje prawdziwe uczucia.

Oboje, zakochani w sobie, stwarzają pozory, by nie wyjawić prawdy. Bojąc się, że znów zostaną zranieni zmyślają coś, co jest nieprawdą...

Pytanie tylko na jak długo będą tak udawać... Czy okaże się to korzystne?                                  





wtorek, 17 marca 2015

You & Me - VIII

      Minął tydzień.

Państwo Cascio musieli już wracać, ponieważ nie mogli pozwolić sobie na długą ilość wolnych dni z powodu prowadzenia rodzinnej restauracji  „Aldo’s”.

Oczywiście nie ominęło się bez smutnych pożegnań, przy których najbardziej ucierpiał mały Aldo.

Tak bardzo polubił Alice, że nie chciał wracać z rodziną do domu.

Na szczęście aktorka obiecała wszystkim, że z pewnością odwiedzi ich w wolnej chwili, co bardzo ucieszyło państwa Cascio.

Natomiast największy rozrabiaka, Frank, nie krył radości, kiedy widział Michaela i Alice razem.

      Mimo, że już nic nie było wspominane o randce, nastolatek wiedział, że jego przyjaciel wkrótce poczuje do aktorki gorące uczucie. Znał go prawie całe swoje życie i potrafił już rozszyfrować kiedy coś udaje, a kiedy mówi prawdę.

Po wyjeździe gości, w Neverlandzie można było odczuć pewne opuszczenie. Jeszcze niedawno słychać było śmiech dzieci… a teraz?

Michael z utęsknieniem czekał na swoich szkrabów i miał nadzieję, że czas spędzony z Alice będzie równie doskonały, jak czas spędzony z dziećmi.

Alice również poczuła małe ukłucie w sercu. Już rozumiała, jak musiał się czuć ten mężczyzna, kiedy nikogo przy nim nie było. Aby zapobiec dołującemu smutkowi, starali przebywać ze sobą tyle czasu, na ile było to możliwe. Zawsze pod wieczór siadali blisko altanki i opowiadali sobie najróżniejsze rzeczy. Niektóre były tak błahe, a zdarzały się i takie, które były bardzo ważne.

         Pewnego razu, Alice czytając książkę, zauważyła jak Mike nerwowo chodził po domu i coś nucił.

Zaciekawiło ją to ogromnie, więc udając, że jest tak zaczytana, wpatrywała się w niego i cicho chichotała, kiedy zatrzymywał się i wystukiwał rytm ołówkiem o stół.

Wtedy natychmiast biegł do swojego małego studia muzycznego i zapisywał to, co przyszło mu na myśl.

     - Widać, ma wenę. Ciekawe, czy zawsze się tak zachowuje, kiedy coś komponuje. – pomyślała i znów zerknęła na stronę swojej książki.

Aby nie przeszkadzać mistrzowi w tworzeniu kolejnego dzieła, postanowiła wyjść z domu  i pochodzić po całej posiadłości. Ku jej zaskoczeniu, nie chodziła by sama. Jej towarzyszem okazał się szympans Michaela, Bubbles, który z powodów oczywistych, nie mógł cieszyć się na razie uwagą swojego pana.

Jako, że był bardzo mądrą małpką, postanowił czas ten spędzić z piękną aktorką. Alice, lekko rozbawiona sytuacją, kiedy szympans trzymał ją za dłoń, wzięła go na ręce i w taki oto sposób oboje chodzili po całym ranczu.

Po kilku godzinach spędzonych na świeżym powietrzu, z małego wzgórza dziewczyna zobaczyła Michaela, który wszędzie się rozglądał i wołał jej imię.

Kiedy ją w końcu zauważył, pobiegł w jej stronę i spojrzał na nią, nieco zmęczony.
 
    - Widzę, że masz towarzysza – zerknął na szympansa, który wtulił się w jej ciało i zasnął, wyglądając niczym maskotka – Pewnie jesteś głodna, co? Chodź, Samanty dzisiaj niestety nie będzie, więc sami będziemy musieli zrobić obiad.

   - Mmm… brzmi przepysznie. Masz coś na myśli? – zapytała zaciekawiona aktorka, wstając i otrzepując się z trawy tak, aby nie zbudzić szympansa.

   - Wiesz, z moimi zdolnościami kucharskimi to ciężko bywa. Ale jeśli zadowoli cię jakaś zapiekanka, to czemu by nie.

    - Zapiekanka dzieła Michaela Jacksona? Brzmi… nieco dziwnie. Ale niech już będzie.

Na twarzy muzyka pojawiło się lekkie zaskoczenie, ale i również radość.

Oboje udali się do domu, gdzie Alice położyła nadal śpiącego Bubblesa na kanapie.

Po chwili weszła do kuchni i spojrzała na Michaela.
 
   - Hmm, twój nowy image? – wskazała na jego czarny fartuch, który zlewał  się z jego koszulą oraz spodniami.

Muzyk przez chwilę nie wiedział o czym ona mówi, ale kiedy zauważył fartuch zaśmiał się i pokiwał twierdząco głową.

  - Jasne. Podoba ci się? Fani pewnie będą szczęśliwi, że ich idol zmienia styl.

  - Widzieć cię tak, to niezłe doświadczenie. Dobra, kucharzu, za co się zabieramy?
 
   - Zabieramy? Myślałem, że sam przygotuję obiad.

Aktorka ubrała drugi fartuch i spojrzała na kartkę z przepisem na zapiekankę.

   - Nie… Wolę ci pomóc, bo mam małe obawy.- rzekła, nadal nie odrywając wzroku od papieru.

   - Ach, tak? Boisz się, że przypalę zapiekanki?

   - No, nie wiem, nie wiem…

Piosenkarz z żartem wziął w dłoń garść mąki i rzucił w kierunku Alice.

Po chwili rozpoczęła się mała bitwa, gdzie nie było mowy o przerwaniu zabawy.

      Kiedy skończyła się mąka, cali nią upaprani dostali napad śmiechu, aż przyszedł do nich jeden z ochroniarzy i spojrzał na nich bardzo zdziwiony.

     - Ben, czy mógłbyś pojechać po jakąś pizzę? Bo chyba nic nie zdołamy sami zrobić. – po kilku próbach uspokojenia się, Mike w końcu powiedział.

     - Jasne, Mike. Słuchaj,  moja córka się rozchorowała i mam taką prośbę. Czy mógłbym mieć kilka dni wolnego?

Piosenkarz natychmiast przestał się śmiać i spojrzał ze smutkiem na ochroniarza.

    - Oczywiście. Weź na ile chcesz. Rodzice zawsze powinni być przy swoich dzieciach, szczególnie kiedy są chore.
 
    - Dzięki przyjacielu. No, dobra, to pojadę po tą pizzę.
Ochroniarz uśmiechnął się serdecznie do nich i wyszedł z domu. Mike spojrzał na Alice i na otoczenie.

    - Nieźle nabroiliśmy. Musimy teraz posprzątać.

    - Zgadzam się. Zajmij się blatem, a ja podłogą.

Alice poszła po szczotkę, a kiedy wróciła, widziała jak Mike zaczyna troszkę oszukiwać.

Całą mąkę zamiast zbierać do szufelki, zsypywał na podłogę.

Aktorka z zaciekawieniem się mu przyglądała, aż ostrożnie dźgnęła go w plecy kijkiem od szczotki.

    - Ładnie to tak oszukiwać? – zapytała po chwili, kiedy mężczyzna odwrócił się przestraszony.

    - Ee… ja… no… przecież i tak bym ci pomógł. Raz ty, raz ja…

    - Tak, tak… Dobrze, przygotuj lepiej talerze i coś do picia. Ja już się resztą zajmę… bałaganiarzu.

Mężczyzna podszedł do niej i dmuchnął w nią mąką, która była jeszcze na blacie.

   - To za tego bałaganiarza, perfekcyjna pani domu.

   - Uważaj, żebyś zaraz nie dostał kijkiem od szczotki.

Muzyk zaśmiał się głośno i nic się nie zastanawiając, delikatnie pocałował ją w policzek.

Alice bardzo zaskoczył jego czyn. Mimowolnie się zarumieniła i po krótkiej chwili zajęła się zmiataniem kuchni.

     Kiedy wreszcie pomieszczenie zostało uprzątnięte, a pizza dostarczona, oboje delektowali się jedzeniem w salonie. Alice spojrzała na Michaela, który na czubku nosa miał plamę od sosu.

  - Czekaj, masz coś na nosie. – mówiąc to, chwyciła chusteczkę i wytarła mu nos, przez co mężczyzna zaśmiał się.

   - Przestań, to łaskocze.

   - Och, no to już wiem, gdzie mniej więcej masz łaskotki.

Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale usłyszał głos dobrze znanej mu kobiety.

Janet, jego kochana siostrzyczka, postanowiła odwiedzić swojego brata i opowiedzieć mu o wspaniałej nowinie.

   - Michael? Gdzie ty… O, co za niespodzianka. – kobieta stanęła na środku salonu i z uwagą przyglądała się bratu i jego towarzyszce. Pierwsze o czym pomyślała, to, że Alice jest jego dziewczyną.

   - Janet! Jak się cieszę, że jesteś! – mężczyzna wstał i odłożywszy kawałek pizzy, przytulił swoją siostrę.

   Alice również wstała i poprawiając swoje ubranie spojrzała na siostrę Michaela.

   - Janet, poznaj Alice. Alice, poznaj moją siostrę, Janet -  szczęśliwy przybyciem siostry, piosenkarz przedstawił sobie kobiety.

   - Miło mi cię poznać, Alice – przywitała się piosenkarka, podając dłoń aktorce.

   - Mnie również.

Michael spojrzał na nie  i zauważył, że dziewczyny się polubiły. Po chwili odetchnął głośno i spojrzał na siostrę.

    - Masz ochotę na pizzę? Niestety, tylko to udało nam się przygotować.

    - Przygotować, powiadasz? – szepnęła cicho Alice, szturchając muzyka w bok.

    - Hmm, jeśli tylko tyle dzisiaj masz, to jasne. W ogóle mam radosną wiadomość, że nic mnie już nie zasmuci. Nawet jeśli nie przygotowałeś tej pizzy. – siostra Michaela usłyszała cichy szept aktorki, więc cicho się zaśmiała.

   - No dobrze. To usiądź, a ja przyniosę ci talerz i coś do picia.

Janet wygodnie usadowiła się w fotelu, a po chwili Michael przyniósł naczynia i położył obok siostry.

    - No, więc co to za wiadomość? – zapytał po chwili jej brat, zerkając od czasu do czasu na nią i na Alice.

    - Za niedługo biorę ślub. Dlatego też chciałam tutaj przyjechać i ci o tym powiedzieć.

    - O! To wspaniale! To jednak wspaniała wiadomość. Kiedy zamierzacie się pobrać?

    - Jeśli się uda, to w marcu. Wiesz, jeszcze czeka mnie wydanie nowej płyty i… obawiam się, że coś pójdzie nie tak.

     - Nie mów tak. Wszystko będzie dobrze. A jak brat mówi, to tak będzie.

     - Dobra, dobra… No, a co u Ciebie? Wybacz, że tak zapytam… ale wy jesteście razem?

Alice zerknęła na Michaela i cicho się zaśmiała. Czyżby oni naprawdę wyglądali na takich, co są w sobie zakochani?

     - Nie. Alice jest moją przyjaciółką. Zaprosiłem ją tutaj, ponieważ… chciałem aby zapomniała o smutkach, które ją ostatnimi czasy trapią.
Janet zerknęła ze smutkiem na dziewczynę i posyłając jej uśmiech zrozumienia, rzekła.

     - Trafiłaś na świetnego terapeutę. Ten to ma do tego smykałkę. Czasem jednak na niego uważaj, bo zacznie przeginać.

Michael zmrużył groźnie oczy, spoglądając na siostrę.

   - Lepiej jedz tą pizzę, bo muchy pierwsze to zrobią, jak nie przestaniesz paplać głupot. – odparł, nakładając na jej talerz kawałek jedzenia.

    - O, widzisz? Już się zaczyna – piosenkarka zaśmiała się i zburzyła fryzurę brata, biorąc w dłonie naczynie.

Kiedy w radosnych humorach spędzali czas, nim się spostrzegli zaczęło się ściemniać.

   - Na ile zostajesz? – odparł niespodziewanie muzyk.

    - O! Już  chcesz się mnie pozbyć? A zostanę tak… na miesiąc? – Janet zaśmiała się, widząc
zaskoczenie na twarzy brata.

    - Zostań ile chcesz… tyle, że ja z tobą tak długi czas nie wytrzymam. Prędzej zwariuję.

    - Już jesteś szalony. I za to między innymi cię kocham, wiesz? – siostra puściła mu oczko, na co
Mike wziął poduszkę i lekko ją uderzył.

    - Już nie bądź taka słodka. Kiedyś się tak na mnie wkurzyłaś, że o mało nie straciłem życia.

     - Bo kiedy spałam, ty oczywiście musiałeś wylać na mnie lodowatą wodę. Zobaczysz, kiedyś się zemszczę.

Po kilkunastu minutach, Janet robiło się sennie. Ziewnęła dyskretnie i spojrzała na zegar, który wisiał w przedpokoju.

   - Dobrze, moje papużki. Idę się położyć. To życzę wam miłej nocy. Dobranoc.

    Kiedy Janet powoli zmierzała w kierunku schodów, zerknęła na Michaela i wskazując jego oraz
Alice pokazała serduszko.

    - Idź spać. Gadasz głupoty – poruszył bezdźwięcznie ustami i pomachał jej, aby w końcu dała mu spokój.

Kiedy Alice zaczęła sprzątać, zerknęła na muzyka, który zmierzał w kierunku swojego studia domowego.

     Po kilku minutach postanowiła przynieść mu ciepłej herbaty, więc stojąc przed drzwiami cicho zapukała.

    - Proszę. – usłyszała po chwili.

Dziewczyna weszła do pomieszczenia i zerknęła na Michaela, który miał na sobie założone słuchawki. Zdjął je i spojrzał na nią, uśmiechając się szeroko.

     - Przyniosłam ci herbaty. Myślę, że po tym jedzeniu dobrze ci zrobi.

     - Dziękuję. Chcesz posłuchać utworu?

Aktorka postawiła kubek na małym stoliku i usiadła obok Michaela. Ten podał jej słuchawki i
włączył odtwarzanie od początku.

Zauważył, jak dziewczyna zamyka na chwilę oczy, wsłuchując się w melodię, która rozbrzmiewała w słuchawkach.

    Kiedy utwór się zakończył, zdjęła je i uśmiechnęła się uroczo w jego stronę.

     - I jak? Może być? – zerknął na nią lekko nie pewnie.

      - Jest cudowna. Jaki tytuł jej nadasz?

     - Don’t Walk Away. Tak jakoś… skojarzyło mi się z pewną dziewczyną, której odejście bym pewnie nie przeżył.

    - Jest taka dziewczyna w twoim życiu? Mogłabym poznać jej imię? – aktorka z zaciekawieniem się mu przyglądała.

     Piosenkarz przez chwilę czuł się, jakby zerwał się z choinki. Tak naprawdę piosenka została napisana z myślą o Alice. Nie wiedział co ma powiedzieć. Tym bardziej bał się, że wszyscy wkoło zaczynają przewidywać, że bardzo ją polubił. Z każdym dniem, będąc obok niej, czuł jakąś radość. Jedynie co mu na razie zostało, to uparcie zaprzeczanie, że nie czuje do niej miłości. Ale jak zwykle… każdy dobrze go zna i wie, co w jego bujnej głowie siedzi.

     - Ehmm… ma na imię Marie. – szepnął nieśmiało, biorąc pod uwagę, że tak miała na drugie imię.

      - Bardzo ładne. Muszę ją kiedyś poznać.  Oczywiście, jeśli będzie taka okazja. – dziewczyna zaśmiała się i widząc niepewny wyraz twarzy Michaela, położyła mu dłoń na ramieniu.

     - Coś się stało? – zapytała, nie mogąc zrozumieć, o czym teraz myśli.

     - Sam nie wiem. Ona pewnie… Och, ona pewnie mnie nie lubi. A nawet jeśli… czy kiedykolwiek między mną, a nią zaistnieje miłość?

     Aktorka przykucnęła obok muzyka i uśmiechnęła się szeroko.

    - Na pewno. Uwierz mi. Wiem jakie są dziewczyny, a pewnie nie jedna o tobie marzy. Marie pewnie również, tyle że boi się to wyjawić. Może umów się z nią do kina, albo zabierz ją na jakąś wycieczkę.

Muzyk uśmiechnął się w jej kierunku. Och, ile by dał, aby teraz wziąć się na odwagę i wyjawić jej prawdę. Niestety, z natury słabo szło mu z kobietami. Bał się wyjawić jakiegokolwiek uczucia.

      - Może i masz rację. Dziękuję, Alice.

      - Proszę bardzo. No, dobrze. Pójdę spać. Dobranoc.

Delikatnie musnęła ustami jego policzek i wyszła z pomieszczenia. Michael natychmiast poczuł dziwne uczucie w środku.

„Chyba faktycznie coś do niej czuję. A może to tylko zauroczenie? Och, gdybym sam nie stwarzał sobie tak błahych przeszkód” – pomyślał i zerknął na niebo, na którym był księżyc. Lśnił tak mocno, że nie trzeba było nawet oświetlać pokoju.

      - Jeszcze ta męka ze snem. Muszę znów wziąć te leki. – szepnął cicho, wychodząc z pomieszczenia.

Po krótkiej chwili udał się do sypialni, gdzie przebrał się w piżamę i stanął przy szafce.

     Niespodziewanie usłyszał czyjeś kroki i pukanie do drzwi. Szybko odłożył pojemniki leków i odwrócił się, widząc jak drzwi się nieco uchyliły.

     - Michael, chciałam ci coś powiedzieć. Przepraszam, że cię niepokoję, ale to naprawdę ważne.

Muzyk spojrzał na  Alice, która w tym świetle wyglądała tak pięknie.

     - Och, nic się nie stało. Co takiego chciałaś mi powiedzieć?

      - Chciałam ci powiedzieć… że jeśli naprawdę chcesz zdobyć serce ukochanej, to nie musisz być tak
spięty. Jeśli chciałbyś, mogę cię kilku sztuczek nauczyć. Oczywiście nie teraz, ale w innym czasie.

Teraz poczuł jak robi mu się nieco słabo. Już kompletnie nie wiedział co mówić. Milczał, ściskając z nerwów skrawek swojej koszuli.

      - No… no dobrze. Jeśli mogłabyś, to w takim razie się zgadzam.

Czuł na sobie jej wzrok. Po chwili zerknął na nią i zauważył, że jej wyraz twarzy szybko się zmienił.
Była smutna.

      - Coś się stało? – zapytał, nic nie przeczuwając.

      - Naprawdę musisz brać te wszystkie leki? – westchnęła cicho, wskazując na półkę, której nie zdążył zasłonić.

     - Ehmm… Niestety tak. Po tym udaje mi się zasnąć.

Dziewczyna podrapała się nieco po głowie, aż zadała bardzo dziwne pytanie.

     - Masz pędzle?

      - Zamierzasz malować? – mężczyzna nie krył zaskoczenia.

Aktorka zaśmiała się cicho i pokiwała przecząco głową.

      - Chcę ci pomóc zasnąć bez pomocy leków. Czy mógłbyś sparzyć pędzle? Ja przyniosę szklankę z zimną wodą.

     Mężczyznę zdziwiły jej prośby, więc bez zbędnych pytań poszedł po pokoju dzieci, gdzie leżały nowe, jeszcze nieotwarte pędzle. Sparzył je gorącą wodą i wrócił do sypialni, gdzie czekała już na niego Alice.

      - Połóż się i rozluźnij. Nie bój się, nic ci złego nie zrobię.

Muzyk poczuł małą obawę. Co ona do licha chciała zrobić? Przez jego myśli przemykało wiele pomysłów i mimo to, położył się i spojrzał na nią nieco wystraszonym wzrokiem.

Dziewczyna zamoczyła pędzle w zimnej wodzie i wyciągnęła kilka chusteczek.

     - Kiedy byłam mała, często Nicholasa bolała głowa. Wpadłam na pewien pomysł, który sprawdza się w każdych okolicznościach. Mam nadzieję, że i tobie pomoże.

Alice ostrożnie zmoczyła również chusteczkę w wodzie i zerknęła na Michaela.

     - Teraz… pomyśl o czymś miłym. O czymś, co sprawia ci radość.

     Kiedy mężczyzna przymknął oczy, poczuł jak Alice delikatnie zaczyna jeździć mokrym włosiem
pędzla po jego czole. Dziewczyna „malowała” po jego czole w różnych kierunkach.

Ku jego zaskoczeniu, bardzo zaczęło go to uspokajać. Dziewczyna zauważyła, jak Michael powoli przyzwyczaja się do tego typu czynów, więc zeszła nieco niżej, muskając  pędzlem jego nos oraz okolice ust.

     Jej praca okazała się bardzo męcząca, bo muzyk zasnął dopiero po dwóch godzinach.

Przyłożyła mu zmoczoną chusteczkę do czoła i zostawiła na kilka sekund. Po chwili zdjęła, aby muzyk poczuł lekki chłód na czole.

Siedząc przy jego łóżku i wpatrując się w niego, kiedy spał, Alice cicho się zaśmiała.

Nie wiedziała, że jej dziecięcy pomysł okaże się tak skuteczny. Jednak widząc jego poważny wraz twarzy, westchnęła cicho. Był dla niej taki dobry, taki opiekuńczy.

    Wieść o tym, że kocha inną, nieco ją zasmuciła. Skrycie pokochała go w tak krótkim czasie, przez co nieco się martwiła. A może to jednak nie miłość? Może ona jednak tak myśli, a naprawdę jest
inaczej?

Do niego czuje co innego, niż kiedyś do Andrewa. Ach, miłość do Andrewa była słaba. Wierzyła, że on odwzajemnia to uczucie… jednak było jej pisane coś innego, straszniejszego. Nie co do Michaela, każdy jego najdrobniejszy dotyk, spojrzenie, uśmiech wywoływał u niej uczucie, które niezbyt da się opisać słowami.

     Po kilkudziesięciu minutach, nic nie myśląc delikatnie nachyliła się i złożyła pocałunek na jego ustach. Poczuła dziwne uczucie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Coś podobnego do „motylek w brzuchu”

Bojąc się, że przez ten czyn Michael się zbudzi, ostrożnie wstała z łóżka i po cichu wyszła z sypialni.

Zamykając drzwi poczuła silny ból w sercu. Dopiero teraz do niej dotarło co uczyniła!

  „Alice, coś ty zrobiła?! Pogięło cię?! Jak mu teraz spojrzysz w twarz?!”

     Czuła jak po jej policzku spływa pierwsza , a potem druga łza. Natychmiast udała się do swojej sypialni, gdzie bijąc się ze swoimi myślami, karciła się bardzo boleśnie… Przez to znienawidziła siebie po raz pierwszy…






Witajcie :)
I jak, podoba się notka?
Zapewne jesteście zdziwieni, tylko czy w tym kontekście, że radośnie zdziwieni, czy też w negatywnym... Mam nadzieję, że nie zagalopowałam za daleko xD

Cóż, ocenę zostawiam Wam.
Kocham Was <3
Pozdrawiam, 
Susie.


piątek, 13 marca 2015

You & Me - VII

Witam. 
Dalszy ciąg opowieści :)
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, odwiedziny...
Tak, chcę Was powiadomić, że blog ma już ponad 1K wyświetleń!!!
Mam takie pytanie...
Z tej okazji chcielibyście jakąś notkę specjalną, czy notkę z serii Y/N (Your Name)?
Piszcie, co chcielibyście poczytać.
A teraz życzę miłego czytania :)


On:

   Będąc pogrążony w głębokim śnie, niespodziewanie pod jego posiadłość przyjechało niebieskie, terenowe auto. 
Ochroniarze, słysząc, że gość ten ma coś do załatwienia z Michaelem, byli bardzo zaskoczeni i nie wpuścili go na posiadłość. Szef ochrony poszedł pod sypialnię piosenkarza, aby móc go zbudzić.
      
     - Panie Michaelu, ktoś chce się z panem spotkać.

    Słysząc natarczywe pukanie, mężczyzna leniwie otworzył oczy. 

Tak cudownie mu się spało, bez jakiejkolwiek pomocy leków nasennych czy uspokajających. 
Będąc z Alice całkowicie zapominał o swoich smutkach, które przez kilkanaście lat go trapiły.

    W końcu niechętnie odkrył swoją, czerwoną kołdrę i wstał z łóżka. Założywszy na siebie szlafrok, spojrzał jeszcze na zegarek, stojący na drewnianej szafce nocnej.
     
    - Kogo niesie o 6:00 nad ranem?  To już nawet spokojnie wyspać się nie można.

Wziął swoje ubrania i udał się do łazienki, by po kilkudziesięciu minutach być gotowy.
   
Idąc powolnym krokiem w stronę bramy, zauważył znaną mu postać. Wiedział, że to będzie ciężka rozmowa.

      - Proszę, wejdź Nicholasie. Co cię do mnie sprowadza? - zapytał, starając się jak najszybciej rozbudzić.

  Brat Alice podszedł bliżej i zaczął się rozglądać, by po chwili z lekką złością spojrzeć na muzyka.
   
    - No, proszę... Nawet przez chwilę nie można zostawić Alice samej. A może ją do tego zmusiłeś, co?

   Michael spokojnym tonem poprosił pisarza, aby udał się z nim na taras, gdzie na spokojnie porozmawiają.

Po chwili udali się na wskazane przez piosenkarza miejsce, gdzie Nicholas ani na chwilę nie zamierzał usiąść.

    - Nicholasie, wiem, że Alice przeżyła zbyt wiele ze swoim byłym chłopakiem. Uwierz mi lub nie, ale między mną, a twoją siostrą nie ma żadnego uczucia poza przyjaźnią. Chcę jej jedynie pomóc, by zapomniała o swoich troskach.

   - Tak, tak... Słuchaj, mało o tobie wiem, ty o mnie również, ale jeżeli Alice uroni chociaż jedną łzę przez ciebie,  to marny twój los.

     - Grozisz mi? - zapytał nadal spokojnie Michael.

     - Nie, jedynie cię ostrzegam. Może i jestem zbyt nadopiekuńczym bratem, ale wiem, że Alice by mogła tego nie przeżyć. Jest zbyt delikatna, a talent aktorski nieźle jej pomaga, by ukryć to, co naprawdę czuje.

       - Ja wiem, że się o nią boisz. Wiem o tym, ale musisz zrozumieć, że mimo wszystko powinieneś odpuścić. Jest już dorosła i nie potrzebuje aż tak dużej opieki ze strony brata. Wiem o tym, bo sam mam młodszą siostrę. Zbytnio nie wnikam w jej życie, mimo wszystko, również się boję, że ktoś ją zrani.

      Nicholas z lekką niechęcią przyznał mu rację. Nadal jednak nie polubił jego osoby.

Kiedy oboje milczeli, pisarz zauważył Sky'a, który dopiero co się obudził.

Pies z radością podbiegł do niego i zaczął lizać jego ręce.

      - Może lepiej zabiorę Sky'a ze sobą. Alice nie miała by nic przeciwko temu. Poza tym bardziej skupi się na sobie, niż na nim - stwierdził Nicholas.

      Kiedy po pół godzinie, brat Alice stojąc już przy bramie, spojrzał na muzyka i ostatni raz go ostrzegł  by móc wsiąść do auta.

    - Pamiętaj co ci mówiłem. Choćby jedna łza Alice przez ciebie... wtedy marny twój los.

Michael pokiwał głową, że zrozumiał. Było mu smutno, że Nicholas mu nie zaufał.

Postanowił się zbytnio tym nie przejmować i powrócił do głównego domu, by móc w końcu zjeść śniadanie.

Ona:

   Słysząc radosny śmiech dzieci, które biegały od czasu do czasu obok jej sypialni, zbudziły ją ze snu. Nie była z tego powodu zła, ponieważ uwielbiała słyszeć śmiech małych urwisów.

Wychodząc z łóżka, zerknęła na naszyjnik, który dostała tej nocy od Michaela. Kiedy przypomniała sobie jego słowa, na jej twarzy pojawił się radosny uśmiech,. Założyła go i biorąc swoje czyste ubrania, udała się do łazienki.

Będąc już przebraną, poczuła przyjemny zapach dobiegający z kuchni. Bez namysłu się tam udała, zastając kucharkę Michaela, która szykowała dla wszystkich naleśniki.

   - Dzień dobry. - przywitała się aktorka, zerkając na kobietę.

   - O witaj. Ty za pewne jesteś  Alice, tak? Miło mi cię poznać. Jestem Samanta, kucharka tego pana domu.

Kobiety uśmiechnęły się i po krótkim czasie bardzo się polubiły. Okazało się, że Samanta bardzo lubiła jeden film, w którym aktorka grała. Alice mile zaskoczona, po chwili rozejrzała się i zapytała.

   - Michael gdzieś wyszedł? Nie widziałam go.

Samanta nakładając naleśniki, zaśmiała się cicho i spojrzała na Alice.

  - Bawi się z dziećmi państwa Cascio w ogrodzie. Zaraz będzie śniadanie, więc jeśli chcesz, możesz ich zawołać.

   Dziewczyna spełniła propozycję Samanty i udała się do ogrodu, gdzie przez nie uwagę Franka została „mokro” przywitana.

  - Ups. Przepraszam cię Alice, myślałem, że Michael idzie. To na niego czekało te wielkie wiadro wody.

Aktorka spojrzała na swoje całe mokre ubranie i po chwili również na nastolatka.

  - No, przyznam… Nie wiedziałam, że dostanę taką niespodziankę. – mówiąc to, zaśmiała się głośno.

Po kilku minutach obok nich pojawił się Michael, trzymając na rękach młodszego brata Franka, Aldo’iego.

  - Rany. Co tu się stało? – zapytał, będąc nieco w szoku.

  - Szkoda, że nie przyszedłeś wcześniej. A tak to wylałem niechcący całą wodę na Alice. – wytłumaczył nastolatek, zerkając od czasu do czasu na dziewczynę.
 
   Michael cicho się zaśmiał, bo widząc Alice w takim stanie, stwierdził że dodaje jej to uroku. Mokre włosy, które lepiły się do jej ramion i ubranie klejące się do jej zgrabnego ciała…

   - Patrz teraz na jego minę. Założę się, że myśli o tobie – szepnął dziewczynie do ucha Frank, kiedy oboje z zaciekawieniem wpatrywali się w Michaela.

 Dziewczyna z udawanym oburzeniem szturchnęła nastolatka, by w końcu przestał  się z niej nabijać.

  - Pani Samanta prosiła abyście się już zjawili. Ja muszę iść się przebrać, więc poinformujcie ją o tym, dobrze?

Mężczyzna, który się już ocknął, pokiwał twierdząco głową. Kiedy Alice zmierzała w kierunku domu, Frank niespodziewanie wybuchnął śmiechem, zerkając na Michaela i wskazując jego i Alice.

  - No, nie wiedziałem, że miesiąc czasu, a ty już czujesz do niej miętę. No tak, brakuje ci kobiety, wiem…

Nastolatek wiedział, że to nieco rozzłościło piosenkarza, więc jak najprędzej pobiegł do jadalni, by nie dostać kary od niego w formie łaskotek.

  Kiedy wszyscy byli już gotowi i ze smakiem jedli śniadanie, Alice dopiero teraz zauważyła nieobecność jej psa.

  - A gdzie jest Sky? Widzieliście go?

Michael zerknął na nią i od razu uspokoił.

 - Twój brat dzisiaj rano przyjechał i… i zabrał Sky’a. Sądził, że nie będziesz miała nic przeciwko temu.

Dziewczyna była zaskoczona, ale postanowiła, że nie będzie pytała Michaela o szczegóły. Wiedziała, że jej brat przyjechał w sprawie jej „zniknięcia z domu”.

  Po śniadaniu, Pan Dominic razem z żoną poszli obejrzeć nowe zbiory książek, które posiadał Michael.

Dzieci natomiast postanowiły spędzić ten czas ze swoim przyjacielem i Alice. Niestety, między rodzeństwem nie było ani chwili porozumienia. Sprzeczali się o to, w co będą się bawić.

  - Piłka nożna!

  - Nuda! Walka o to, kto wyjdzie z bitwy na balony bez plamy wody!

  - Piłka nożna!

  - Bitwa na balony!
   
   Jedynie Aldo, najmłodszy z rodzeństwa milczał i z zaciekawieniem obserwował Alice, która leżała na kocu, przy ogromnym drzewie. Wiedział, że jego zdanie i tak nie będzie się liczyło, więc postanowił zająć się sobą. Podszedł do Alice i zerknął na nią. Aktorka, czytając książkę zauważyła malca, więc natychmiast odłożyła książkę.

  - Mogę się dosiąść? – zapytał niepewnie.

  - Oczywiście. Coś się stało?

Malec usiadł obok niej i wziął w swoje małe, dziecięce rączki lekturę, którą dziewczyna czytała. 

Obejrzał ją, a po chwili odłożył, kierując wzrok na twarz Alice.

  - Rodzeństwo się jak zwykle kłóci o to w co chcą grać. Mnie i tak by nie posłuchali, więc chciałem przyjść do pani.

Alice pogłaskała chłopczyka po włosach i uśmiechnęła się delikatnie.

  - Nie musisz się do mnie zwracać „pani”. Mów mi po imieniu, dobrze?

Chłopiec zgodził się i bardzo polubił Alice za to, że jest taka dobra. Po chwili oboje wymyślili, że zrobią konkurs na to, jaka chmura przybierze najdziwniejszy kształt. Leżąc na kocu, po chwili usłyszeli krzyki reszty dzieci i Michaela oraz pluskanie balonów o trawę.

  - Nie chciałbyś do nich dołączyć? – zapytała po chwili dziewczyna, kiedy zauważyła, że Aldo przygląda im się jak grają.

  - Pewnie by się nie zgodzili. – stwierdził smutno.

  - Och, nie mów tak. Chodź, może się zgodzą.

Chłopiec wysunął do niej swoją małą dłoń, by ją chwyciła, co aktorka z uśmiechem na twarzy uczyniła.

Zmierzając w kierunku miejsca rozgrywki, niespodziewanie poczuła mokre uderzenie w plecy.

  - Zaś pudło! Niech to! – usłyszała za sobą głos Marie Nicole, a po chwili śmiech Franka.

  - Uważaj Alice, z prawej!

Zrobiła szybki unik i gdyby nie ostrzeżenie Michaela, znów dostała by pocisk balonem.

  - Hej! Czyżbym była niezłym obiektem strzałów? – zapytała, nieco rozbawiona sytuacją Alice.

  - Na to wygląda.  Dziwne, że Aldo nie dostał pocisku, ale zaraz to się może zmienić – zaśmiał się chytrze 15 latek, celując w młodszego brata balonem.

  Nie przewidział jednak, że dziewczyna się szybko nie podda. Chwyciła leżący balon i rzuciła sprawnie w niego, śmiejąc się z zaskoczonego chłopaka.

  - Ej! To niesprawiedliwe! Jeszcze nikomu nie udało się mnie zmoczyć! Zgłaszam to do prokuratury!

 - Gra się dopiero rozkręca, Frank. Widzę, że mamy ostrą przeciwniczkę, mistrzu – stwierdził Michael, wychylając się zza drzewa.

  - Dziewczyna nie da rady z dwójką mistrzów. Mogę się założyć o paczkę ciągutek. – dodał Frank.

  - Hmm… a mówisz poważnie? – zapytała zaciekawiona Alice.

  - Jak najbardziej. To jak, umowa stoi? 
   
  -  Stoi!

Chłopak uścisnął dłoń dziewczyny, a po chwili Marie Nicole przerwała ich uścisk, by  tym samym przypieczętować, że ich umowa została zawarta.

 - Dobra, to tak. Michael w mojej drużynie, Marie Nicole w twojej. Aldo i Dominic będą się wszystkim przyglądali, a Eddie zostanie sędzią.

   Aktorka spojrzała na swoją towarzyszkę i uśmiechnęła się szeroko. 

Po chwili gra się zaczęła, a Eddie biegał jak szalony z gwizdkiem w ustach.

  Męska drużyna, jak i damska nie dawała za wygraną. Wszyscy zawzięcie walczyli, póki nie małe oszukaństwa Franka. Chłopak wszedł na drzewo i ze swoje kryjówki trafił w swoją siostrę.

Oczywiście „sędzia” nie zauważył błędu, więc została tylko Alice, a jej przeciwnicy nadal nie zmienili składu. Nieco zmęczona, w końcu miała wspaniały moment na zlikwidowanie Franka.

  Chłopak stojąc do niej tyłem, nie przeczuwał, że ktoś się może skradać. Po chwili poczuł silny plusk na swoich plecach.

Teraz została Alice oraz Michael, który starał się nie przegrać.

   - Zostaliśmy sami na tym polu bitwy. Poddajesz się? – zapytał ją piosenkarz, cicho chichocząc, kiedy stali sobie twarzą w twarz przed kolejną rundą.
  
   - Ani mi się śni. Już się o to postaram, abyś stracił miano mistrza w tej grze.

   - Och czyżby? Zobaczymy.

Dźwięk gwizdka Eddie’go oznaczał start gry. Co tchu uciekali i rzucali balonami w siebie.
  
     Po dłuższym czasie amunicja Michaela się skończyła, na co piosenkarz zaczął się martwić. 

Biegnąc po zapasową ilość balonów, niespodziewanie poślizgnął się i upadł plecami na trawę. 

Chwilę potem zjawiła się Alice, stojąc nad nim i uroczo się uśmiechając.

  - No, na co się tak patrzysz? Już mnie złapałaś. Niestety… - westchnął ciężko i zasłonił twarz dłońmi, kiedy ujrzał jak Aldo i Marie Nicole niosą duży kubeł wody.

  - Przykro mi mistrzu, ale takie są zasady. – zaśmiała się i pozwoliła dzieciom oblać ich przyjaciela, bo wiedziała, że to będzie niezła frajda.

  Przechodząc obok Franka, widziała jego naburmuszoną minę.

   - Ciesz się, ciesz. Z nami i tak nie masz szans. Jesteśmy dobrzy w innej dziedzinie.

    - Z chęcią się z wami zmierzę.

Kiedy Alice odeszła, chłopak ze smutkiem westchnął. Pierwszy raz przegrał z dziewczyną w tą grę.

Po chwili podszedł do niego cały mokry Michael, klepiąc chłopaka po ramieniu.

 - Nie martw się. Jest niezła, ale i tak jesteśmy najlepsi. Zobaczysz, następnym razem się uda.

Na twarzy Franka pojawił się chytry uśmieszek. Spojrzał na swojego przyjaciela i również go poklepał.

 - Tak. Jeśli się teraz zgodzi, to owszem.

 - Ale, jak to? Jak to zgodzi?

Nastolatek bez odpowiedzi pobiegł za Alice, która zmierzała w kierunku wcześniej rozłożonego koca.

Zastał ją, leżącą z zamkniętymi oczami i ze słuchawkami w uszach. Chłopak nachylił się i delikatnie zaczął ją łaskotać.

 - Coś się stało? – po chwili wydusiła, broniąc się przed łaskotkami.

 - W sumie to tak. Bo widzisz, jest tu taki jeden ktoś… strasznie się mu podobasz i … i on 
chce cię zaprosić na randkę. – zaśmiał się, zerkając w oddali na Michaela, który im się przyglądał.

 - Mhm… i ja mam się niby zgodzić, tak? – powoli zaczęła się domyślać o kogo chodzi.

 - Tak. Bo wiesz, on jest strasznie nieśmiały i boi się zagadać do dziewczyn. To co, zgadzasz się?

Dziewczyna zaśmiała się i odrzekła.

  - Wiesz, jeśli faktycznie taki ktoś  się we mnie zakochał i chce, abym umówiła się z nim na randkę, to niech sam przyjdzie. Wtedy się zastanowię.

Chłopak zrozumiał jej słowa i po chwili wstał, posyłając jej uśmiech.
  
  - A niech to! Już myślałem, że uda mi się ich zeswatać. Chyba wie, że mówiłem o Michaelu – pomyślał w duchu Frank, kierując się do piosenkarza.

   - O co ci chodziło? – usłyszał pytanie ze strony przyjaciela.

    - Nic. Wiesz, jeśli kochasz Alice, to idź do niej i zaproponuj jej randkę. Widzę jak na nią patrzysz. A ten naszyjnik… nieźle wymyśliłeś.

   - Skąd wiesz o naszyjniku?- Michael był nieco zaskoczony. Myślał, że Alice serio dotrzyma obietnicy.

    - Nie trudno się domyślić. Kiedyś niechcący podsłuchałem rozmowę Marie Nicole z Paris. Chwaliła się, że dostałeś prezent od jakieś kobiety. No, ale mniejsza… Powiedź mi szczerze. Kochasz Alice?

     - Co ci do głowy strzeliło, Frank?! Ja jej nie kocham… znaczy bardzo lubię, ale nie kocham…

      - Taki sam tekst słyszałem, kiedy gadałeś o Lisie Marie Presley. A trzy miesiące potem wziąłeś z nią ślub. To żeś teraz trafił.

Chłopak zaśmiał się głośno, aż zauważył Alice, która do nich zmierzała. Szybko się opanował i puścił do Michaela oczko. Po chwili poklepał przyjaciela po plecach i udał się do głównego domu.

   Aktorka przystanęła przy piosenkarzu i zerknęła na odchodzącego Franka.

   - Ja… ja cię przepraszam za niego. Teraz ma taki wiek i… lubi sobie ze mnie pożartować. - próbował ją jakoś przeprosić.

   - Nie przepraszaj. Chociaż nawet jeśli to nie były żarty, nic bym nie miała przeciwko temu.

Chwila moment! Czyżby usłyszał teraz, że zgadza się na ową randkę?! Ah, ta podłość losu… Czemu zawsze jemu się to zdarza, kiedy nie czuje żadnego uczucia wobec kobiety.

   - Czyli zgodziłabyś się?

   - Możliwe, że tak. Ale wiem, że Frank żarty sobie stroił.

Mężczyzna cicho westchnął i spojrzał na ciemne chmury, które zakrywały niebo.

   - No pięknie, chyba zaraz lunie deszcz. - oznajmił.

Wszyscy udali się do głównego domu, gdzie resztę czasu spędzili wspólnie na zabawie, między innymi rzucaniem się poduszkami.

Aż do późnej godziny nocnej...