Translate/Tłumacz

wtorek, 17 marca 2015

You & Me - VIII

      Minął tydzień.

Państwo Cascio musieli już wracać, ponieważ nie mogli pozwolić sobie na długą ilość wolnych dni z powodu prowadzenia rodzinnej restauracji  „Aldo’s”.

Oczywiście nie ominęło się bez smutnych pożegnań, przy których najbardziej ucierpiał mały Aldo.

Tak bardzo polubił Alice, że nie chciał wracać z rodziną do domu.

Na szczęście aktorka obiecała wszystkim, że z pewnością odwiedzi ich w wolnej chwili, co bardzo ucieszyło państwa Cascio.

Natomiast największy rozrabiaka, Frank, nie krył radości, kiedy widział Michaela i Alice razem.

      Mimo, że już nic nie było wspominane o randce, nastolatek wiedział, że jego przyjaciel wkrótce poczuje do aktorki gorące uczucie. Znał go prawie całe swoje życie i potrafił już rozszyfrować kiedy coś udaje, a kiedy mówi prawdę.

Po wyjeździe gości, w Neverlandzie można było odczuć pewne opuszczenie. Jeszcze niedawno słychać było śmiech dzieci… a teraz?

Michael z utęsknieniem czekał na swoich szkrabów i miał nadzieję, że czas spędzony z Alice będzie równie doskonały, jak czas spędzony z dziećmi.

Alice również poczuła małe ukłucie w sercu. Już rozumiała, jak musiał się czuć ten mężczyzna, kiedy nikogo przy nim nie było. Aby zapobiec dołującemu smutkowi, starali przebywać ze sobą tyle czasu, na ile było to możliwe. Zawsze pod wieczór siadali blisko altanki i opowiadali sobie najróżniejsze rzeczy. Niektóre były tak błahe, a zdarzały się i takie, które były bardzo ważne.

         Pewnego razu, Alice czytając książkę, zauważyła jak Mike nerwowo chodził po domu i coś nucił.

Zaciekawiło ją to ogromnie, więc udając, że jest tak zaczytana, wpatrywała się w niego i cicho chichotała, kiedy zatrzymywał się i wystukiwał rytm ołówkiem o stół.

Wtedy natychmiast biegł do swojego małego studia muzycznego i zapisywał to, co przyszło mu na myśl.

     - Widać, ma wenę. Ciekawe, czy zawsze się tak zachowuje, kiedy coś komponuje. – pomyślała i znów zerknęła na stronę swojej książki.

Aby nie przeszkadzać mistrzowi w tworzeniu kolejnego dzieła, postanowiła wyjść z domu  i pochodzić po całej posiadłości. Ku jej zaskoczeniu, nie chodziła by sama. Jej towarzyszem okazał się szympans Michaela, Bubbles, który z powodów oczywistych, nie mógł cieszyć się na razie uwagą swojego pana.

Jako, że był bardzo mądrą małpką, postanowił czas ten spędzić z piękną aktorką. Alice, lekko rozbawiona sytuacją, kiedy szympans trzymał ją za dłoń, wzięła go na ręce i w taki oto sposób oboje chodzili po całym ranczu.

Po kilku godzinach spędzonych na świeżym powietrzu, z małego wzgórza dziewczyna zobaczyła Michaela, który wszędzie się rozglądał i wołał jej imię.

Kiedy ją w końcu zauważył, pobiegł w jej stronę i spojrzał na nią, nieco zmęczony.
 
    - Widzę, że masz towarzysza – zerknął na szympansa, który wtulił się w jej ciało i zasnął, wyglądając niczym maskotka – Pewnie jesteś głodna, co? Chodź, Samanty dzisiaj niestety nie będzie, więc sami będziemy musieli zrobić obiad.

   - Mmm… brzmi przepysznie. Masz coś na myśli? – zapytała zaciekawiona aktorka, wstając i otrzepując się z trawy tak, aby nie zbudzić szympansa.

   - Wiesz, z moimi zdolnościami kucharskimi to ciężko bywa. Ale jeśli zadowoli cię jakaś zapiekanka, to czemu by nie.

    - Zapiekanka dzieła Michaela Jacksona? Brzmi… nieco dziwnie. Ale niech już będzie.

Na twarzy muzyka pojawiło się lekkie zaskoczenie, ale i również radość.

Oboje udali się do domu, gdzie Alice położyła nadal śpiącego Bubblesa na kanapie.

Po chwili weszła do kuchni i spojrzała na Michaela.
 
   - Hmm, twój nowy image? – wskazała na jego czarny fartuch, który zlewał  się z jego koszulą oraz spodniami.

Muzyk przez chwilę nie wiedział o czym ona mówi, ale kiedy zauważył fartuch zaśmiał się i pokiwał twierdząco głową.

  - Jasne. Podoba ci się? Fani pewnie będą szczęśliwi, że ich idol zmienia styl.

  - Widzieć cię tak, to niezłe doświadczenie. Dobra, kucharzu, za co się zabieramy?
 
   - Zabieramy? Myślałem, że sam przygotuję obiad.

Aktorka ubrała drugi fartuch i spojrzała na kartkę z przepisem na zapiekankę.

   - Nie… Wolę ci pomóc, bo mam małe obawy.- rzekła, nadal nie odrywając wzroku od papieru.

   - Ach, tak? Boisz się, że przypalę zapiekanki?

   - No, nie wiem, nie wiem…

Piosenkarz z żartem wziął w dłoń garść mąki i rzucił w kierunku Alice.

Po chwili rozpoczęła się mała bitwa, gdzie nie było mowy o przerwaniu zabawy.

      Kiedy skończyła się mąka, cali nią upaprani dostali napad śmiechu, aż przyszedł do nich jeden z ochroniarzy i spojrzał na nich bardzo zdziwiony.

     - Ben, czy mógłbyś pojechać po jakąś pizzę? Bo chyba nic nie zdołamy sami zrobić. – po kilku próbach uspokojenia się, Mike w końcu powiedział.

     - Jasne, Mike. Słuchaj,  moja córka się rozchorowała i mam taką prośbę. Czy mógłbym mieć kilka dni wolnego?

Piosenkarz natychmiast przestał się śmiać i spojrzał ze smutkiem na ochroniarza.

    - Oczywiście. Weź na ile chcesz. Rodzice zawsze powinni być przy swoich dzieciach, szczególnie kiedy są chore.
 
    - Dzięki przyjacielu. No, dobra, to pojadę po tą pizzę.
Ochroniarz uśmiechnął się serdecznie do nich i wyszedł z domu. Mike spojrzał na Alice i na otoczenie.

    - Nieźle nabroiliśmy. Musimy teraz posprzątać.

    - Zgadzam się. Zajmij się blatem, a ja podłogą.

Alice poszła po szczotkę, a kiedy wróciła, widziała jak Mike zaczyna troszkę oszukiwać.

Całą mąkę zamiast zbierać do szufelki, zsypywał na podłogę.

Aktorka z zaciekawieniem się mu przyglądała, aż ostrożnie dźgnęła go w plecy kijkiem od szczotki.

    - Ładnie to tak oszukiwać? – zapytała po chwili, kiedy mężczyzna odwrócił się przestraszony.

    - Ee… ja… no… przecież i tak bym ci pomógł. Raz ty, raz ja…

    - Tak, tak… Dobrze, przygotuj lepiej talerze i coś do picia. Ja już się resztą zajmę… bałaganiarzu.

Mężczyzna podszedł do niej i dmuchnął w nią mąką, która była jeszcze na blacie.

   - To za tego bałaganiarza, perfekcyjna pani domu.

   - Uważaj, żebyś zaraz nie dostał kijkiem od szczotki.

Muzyk zaśmiał się głośno i nic się nie zastanawiając, delikatnie pocałował ją w policzek.

Alice bardzo zaskoczył jego czyn. Mimowolnie się zarumieniła i po krótkiej chwili zajęła się zmiataniem kuchni.

     Kiedy wreszcie pomieszczenie zostało uprzątnięte, a pizza dostarczona, oboje delektowali się jedzeniem w salonie. Alice spojrzała na Michaela, który na czubku nosa miał plamę od sosu.

  - Czekaj, masz coś na nosie. – mówiąc to, chwyciła chusteczkę i wytarła mu nos, przez co mężczyzna zaśmiał się.

   - Przestań, to łaskocze.

   - Och, no to już wiem, gdzie mniej więcej masz łaskotki.

Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale usłyszał głos dobrze znanej mu kobiety.

Janet, jego kochana siostrzyczka, postanowiła odwiedzić swojego brata i opowiedzieć mu o wspaniałej nowinie.

   - Michael? Gdzie ty… O, co za niespodzianka. – kobieta stanęła na środku salonu i z uwagą przyglądała się bratu i jego towarzyszce. Pierwsze o czym pomyślała, to, że Alice jest jego dziewczyną.

   - Janet! Jak się cieszę, że jesteś! – mężczyzna wstał i odłożywszy kawałek pizzy, przytulił swoją siostrę.

   Alice również wstała i poprawiając swoje ubranie spojrzała na siostrę Michaela.

   - Janet, poznaj Alice. Alice, poznaj moją siostrę, Janet -  szczęśliwy przybyciem siostry, piosenkarz przedstawił sobie kobiety.

   - Miło mi cię poznać, Alice – przywitała się piosenkarka, podając dłoń aktorce.

   - Mnie również.

Michael spojrzał na nie  i zauważył, że dziewczyny się polubiły. Po chwili odetchnął głośno i spojrzał na siostrę.

    - Masz ochotę na pizzę? Niestety, tylko to udało nam się przygotować.

    - Przygotować, powiadasz? – szepnęła cicho Alice, szturchając muzyka w bok.

    - Hmm, jeśli tylko tyle dzisiaj masz, to jasne. W ogóle mam radosną wiadomość, że nic mnie już nie zasmuci. Nawet jeśli nie przygotowałeś tej pizzy. – siostra Michaela usłyszała cichy szept aktorki, więc cicho się zaśmiała.

   - No dobrze. To usiądź, a ja przyniosę ci talerz i coś do picia.

Janet wygodnie usadowiła się w fotelu, a po chwili Michael przyniósł naczynia i położył obok siostry.

    - No, więc co to za wiadomość? – zapytał po chwili jej brat, zerkając od czasu do czasu na nią i na Alice.

    - Za niedługo biorę ślub. Dlatego też chciałam tutaj przyjechać i ci o tym powiedzieć.

    - O! To wspaniale! To jednak wspaniała wiadomość. Kiedy zamierzacie się pobrać?

    - Jeśli się uda, to w marcu. Wiesz, jeszcze czeka mnie wydanie nowej płyty i… obawiam się, że coś pójdzie nie tak.

     - Nie mów tak. Wszystko będzie dobrze. A jak brat mówi, to tak będzie.

     - Dobra, dobra… No, a co u Ciebie? Wybacz, że tak zapytam… ale wy jesteście razem?

Alice zerknęła na Michaela i cicho się zaśmiała. Czyżby oni naprawdę wyglądali na takich, co są w sobie zakochani?

     - Nie. Alice jest moją przyjaciółką. Zaprosiłem ją tutaj, ponieważ… chciałem aby zapomniała o smutkach, które ją ostatnimi czasy trapią.
Janet zerknęła ze smutkiem na dziewczynę i posyłając jej uśmiech zrozumienia, rzekła.

     - Trafiłaś na świetnego terapeutę. Ten to ma do tego smykałkę. Czasem jednak na niego uważaj, bo zacznie przeginać.

Michael zmrużył groźnie oczy, spoglądając na siostrę.

   - Lepiej jedz tą pizzę, bo muchy pierwsze to zrobią, jak nie przestaniesz paplać głupot. – odparł, nakładając na jej talerz kawałek jedzenia.

    - O, widzisz? Już się zaczyna – piosenkarka zaśmiała się i zburzyła fryzurę brata, biorąc w dłonie naczynie.

Kiedy w radosnych humorach spędzali czas, nim się spostrzegli zaczęło się ściemniać.

   - Na ile zostajesz? – odparł niespodziewanie muzyk.

    - O! Już  chcesz się mnie pozbyć? A zostanę tak… na miesiąc? – Janet zaśmiała się, widząc
zaskoczenie na twarzy brata.

    - Zostań ile chcesz… tyle, że ja z tobą tak długi czas nie wytrzymam. Prędzej zwariuję.

    - Już jesteś szalony. I za to między innymi cię kocham, wiesz? – siostra puściła mu oczko, na co
Mike wziął poduszkę i lekko ją uderzył.

    - Już nie bądź taka słodka. Kiedyś się tak na mnie wkurzyłaś, że o mało nie straciłem życia.

     - Bo kiedy spałam, ty oczywiście musiałeś wylać na mnie lodowatą wodę. Zobaczysz, kiedyś się zemszczę.

Po kilkunastu minutach, Janet robiło się sennie. Ziewnęła dyskretnie i spojrzała na zegar, który wisiał w przedpokoju.

   - Dobrze, moje papużki. Idę się położyć. To życzę wam miłej nocy. Dobranoc.

    Kiedy Janet powoli zmierzała w kierunku schodów, zerknęła na Michaela i wskazując jego oraz
Alice pokazała serduszko.

    - Idź spać. Gadasz głupoty – poruszył bezdźwięcznie ustami i pomachał jej, aby w końcu dała mu spokój.

Kiedy Alice zaczęła sprzątać, zerknęła na muzyka, który zmierzał w kierunku swojego studia domowego.

     Po kilku minutach postanowiła przynieść mu ciepłej herbaty, więc stojąc przed drzwiami cicho zapukała.

    - Proszę. – usłyszała po chwili.

Dziewczyna weszła do pomieszczenia i zerknęła na Michaela, który miał na sobie założone słuchawki. Zdjął je i spojrzał na nią, uśmiechając się szeroko.

     - Przyniosłam ci herbaty. Myślę, że po tym jedzeniu dobrze ci zrobi.

     - Dziękuję. Chcesz posłuchać utworu?

Aktorka postawiła kubek na małym stoliku i usiadła obok Michaela. Ten podał jej słuchawki i
włączył odtwarzanie od początku.

Zauważył, jak dziewczyna zamyka na chwilę oczy, wsłuchując się w melodię, która rozbrzmiewała w słuchawkach.

    Kiedy utwór się zakończył, zdjęła je i uśmiechnęła się uroczo w jego stronę.

     - I jak? Może być? – zerknął na nią lekko nie pewnie.

      - Jest cudowna. Jaki tytuł jej nadasz?

     - Don’t Walk Away. Tak jakoś… skojarzyło mi się z pewną dziewczyną, której odejście bym pewnie nie przeżył.

    - Jest taka dziewczyna w twoim życiu? Mogłabym poznać jej imię? – aktorka z zaciekawieniem się mu przyglądała.

     Piosenkarz przez chwilę czuł się, jakby zerwał się z choinki. Tak naprawdę piosenka została napisana z myślą o Alice. Nie wiedział co ma powiedzieć. Tym bardziej bał się, że wszyscy wkoło zaczynają przewidywać, że bardzo ją polubił. Z każdym dniem, będąc obok niej, czuł jakąś radość. Jedynie co mu na razie zostało, to uparcie zaprzeczanie, że nie czuje do niej miłości. Ale jak zwykle… każdy dobrze go zna i wie, co w jego bujnej głowie siedzi.

     - Ehmm… ma na imię Marie. – szepnął nieśmiało, biorąc pod uwagę, że tak miała na drugie imię.

      - Bardzo ładne. Muszę ją kiedyś poznać.  Oczywiście, jeśli będzie taka okazja. – dziewczyna zaśmiała się i widząc niepewny wyraz twarzy Michaela, położyła mu dłoń na ramieniu.

     - Coś się stało? – zapytała, nie mogąc zrozumieć, o czym teraz myśli.

     - Sam nie wiem. Ona pewnie… Och, ona pewnie mnie nie lubi. A nawet jeśli… czy kiedykolwiek między mną, a nią zaistnieje miłość?

     Aktorka przykucnęła obok muzyka i uśmiechnęła się szeroko.

    - Na pewno. Uwierz mi. Wiem jakie są dziewczyny, a pewnie nie jedna o tobie marzy. Marie pewnie również, tyle że boi się to wyjawić. Może umów się z nią do kina, albo zabierz ją na jakąś wycieczkę.

Muzyk uśmiechnął się w jej kierunku. Och, ile by dał, aby teraz wziąć się na odwagę i wyjawić jej prawdę. Niestety, z natury słabo szło mu z kobietami. Bał się wyjawić jakiegokolwiek uczucia.

      - Może i masz rację. Dziękuję, Alice.

      - Proszę bardzo. No, dobrze. Pójdę spać. Dobranoc.

Delikatnie musnęła ustami jego policzek i wyszła z pomieszczenia. Michael natychmiast poczuł dziwne uczucie w środku.

„Chyba faktycznie coś do niej czuję. A może to tylko zauroczenie? Och, gdybym sam nie stwarzał sobie tak błahych przeszkód” – pomyślał i zerknął na niebo, na którym był księżyc. Lśnił tak mocno, że nie trzeba było nawet oświetlać pokoju.

      - Jeszcze ta męka ze snem. Muszę znów wziąć te leki. – szepnął cicho, wychodząc z pomieszczenia.

Po krótkiej chwili udał się do sypialni, gdzie przebrał się w piżamę i stanął przy szafce.

     Niespodziewanie usłyszał czyjeś kroki i pukanie do drzwi. Szybko odłożył pojemniki leków i odwrócił się, widząc jak drzwi się nieco uchyliły.

     - Michael, chciałam ci coś powiedzieć. Przepraszam, że cię niepokoję, ale to naprawdę ważne.

Muzyk spojrzał na  Alice, która w tym świetle wyglądała tak pięknie.

     - Och, nic się nie stało. Co takiego chciałaś mi powiedzieć?

      - Chciałam ci powiedzieć… że jeśli naprawdę chcesz zdobyć serce ukochanej, to nie musisz być tak
spięty. Jeśli chciałbyś, mogę cię kilku sztuczek nauczyć. Oczywiście nie teraz, ale w innym czasie.

Teraz poczuł jak robi mu się nieco słabo. Już kompletnie nie wiedział co mówić. Milczał, ściskając z nerwów skrawek swojej koszuli.

      - No… no dobrze. Jeśli mogłabyś, to w takim razie się zgadzam.

Czuł na sobie jej wzrok. Po chwili zerknął na nią i zauważył, że jej wyraz twarzy szybko się zmienił.
Była smutna.

      - Coś się stało? – zapytał, nic nie przeczuwając.

      - Naprawdę musisz brać te wszystkie leki? – westchnęła cicho, wskazując na półkę, której nie zdążył zasłonić.

     - Ehmm… Niestety tak. Po tym udaje mi się zasnąć.

Dziewczyna podrapała się nieco po głowie, aż zadała bardzo dziwne pytanie.

     - Masz pędzle?

      - Zamierzasz malować? – mężczyzna nie krył zaskoczenia.

Aktorka zaśmiała się cicho i pokiwała przecząco głową.

      - Chcę ci pomóc zasnąć bez pomocy leków. Czy mógłbyś sparzyć pędzle? Ja przyniosę szklankę z zimną wodą.

     Mężczyznę zdziwiły jej prośby, więc bez zbędnych pytań poszedł po pokoju dzieci, gdzie leżały nowe, jeszcze nieotwarte pędzle. Sparzył je gorącą wodą i wrócił do sypialni, gdzie czekała już na niego Alice.

      - Połóż się i rozluźnij. Nie bój się, nic ci złego nie zrobię.

Muzyk poczuł małą obawę. Co ona do licha chciała zrobić? Przez jego myśli przemykało wiele pomysłów i mimo to, położył się i spojrzał na nią nieco wystraszonym wzrokiem.

Dziewczyna zamoczyła pędzle w zimnej wodzie i wyciągnęła kilka chusteczek.

     - Kiedy byłam mała, często Nicholasa bolała głowa. Wpadłam na pewien pomysł, który sprawdza się w każdych okolicznościach. Mam nadzieję, że i tobie pomoże.

Alice ostrożnie zmoczyła również chusteczkę w wodzie i zerknęła na Michaela.

     - Teraz… pomyśl o czymś miłym. O czymś, co sprawia ci radość.

     Kiedy mężczyzna przymknął oczy, poczuł jak Alice delikatnie zaczyna jeździć mokrym włosiem
pędzla po jego czole. Dziewczyna „malowała” po jego czole w różnych kierunkach.

Ku jego zaskoczeniu, bardzo zaczęło go to uspokajać. Dziewczyna zauważyła, jak Michael powoli przyzwyczaja się do tego typu czynów, więc zeszła nieco niżej, muskając  pędzlem jego nos oraz okolice ust.

     Jej praca okazała się bardzo męcząca, bo muzyk zasnął dopiero po dwóch godzinach.

Przyłożyła mu zmoczoną chusteczkę do czoła i zostawiła na kilka sekund. Po chwili zdjęła, aby muzyk poczuł lekki chłód na czole.

Siedząc przy jego łóżku i wpatrując się w niego, kiedy spał, Alice cicho się zaśmiała.

Nie wiedziała, że jej dziecięcy pomysł okaże się tak skuteczny. Jednak widząc jego poważny wraz twarzy, westchnęła cicho. Był dla niej taki dobry, taki opiekuńczy.

    Wieść o tym, że kocha inną, nieco ją zasmuciła. Skrycie pokochała go w tak krótkim czasie, przez co nieco się martwiła. A może to jednak nie miłość? Może ona jednak tak myśli, a naprawdę jest
inaczej?

Do niego czuje co innego, niż kiedyś do Andrewa. Ach, miłość do Andrewa była słaba. Wierzyła, że on odwzajemnia to uczucie… jednak było jej pisane coś innego, straszniejszego. Nie co do Michaela, każdy jego najdrobniejszy dotyk, spojrzenie, uśmiech wywoływał u niej uczucie, które niezbyt da się opisać słowami.

     Po kilkudziesięciu minutach, nic nie myśląc delikatnie nachyliła się i złożyła pocałunek na jego ustach. Poczuła dziwne uczucie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Coś podobnego do „motylek w brzuchu”

Bojąc się, że przez ten czyn Michael się zbudzi, ostrożnie wstała z łóżka i po cichu wyszła z sypialni.

Zamykając drzwi poczuła silny ból w sercu. Dopiero teraz do niej dotarło co uczyniła!

  „Alice, coś ty zrobiła?! Pogięło cię?! Jak mu teraz spojrzysz w twarz?!”

     Czuła jak po jej policzku spływa pierwsza , a potem druga łza. Natychmiast udała się do swojej sypialni, gdzie bijąc się ze swoimi myślami, karciła się bardzo boleśnie… Przez to znienawidziła siebie po raz pierwszy…






Witajcie :)
I jak, podoba się notka?
Zapewne jesteście zdziwieni, tylko czy w tym kontekście, że radośnie zdziwieni, czy też w negatywnym... Mam nadzieję, że nie zagalopowałam za daleko xD

Cóż, ocenę zostawiam Wam.
Kocham Was <3
Pozdrawiam, 
Susie.


5 komentarzy:

  1. Łoo Matkoo .. Tak po pierwsze notka cuudna jak zwykle. Przejdę może etapami, będzie łatwiej.. Ach ten Mikuś "bałaganiarz", padłam przez tego spryciucha.. No ale cuż .. Takie życie, że do kobiet należy ta brudna robota. Teraz tak Alice ma pomagać Mike zdobyć swoje serce .. Brzmi dziwnie.. Noo ale to na to wychodzi. Cieszę się, że ich serducha poczuły do siebie miłość..Alice nie powinna się odrazu na siebie złościć, to był impuls... ale za to piękny.. Czekam na kolejną notke. Pozdrawiam :) ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
  2. O Matulu! Kocham! Kocham! Kocham! Rozdział boski. Mikuś bałaganiarz powiadasz, hehe rozbawiło mnie to. Do tego ten pocałunek Alice, kiedy Michael spał i ten niby dziecinny sposób na usypianie. Ciekawe czy na serio działa? Hymm, może..
    Przepraszam, że tak krótko, ale musze spadać, do szkoły a wczoraj nie zauważyłem nowej więc komentuje ją dziś.
    Życzę dużo weny
    ~Pozdrawiam.
    Mickey

    OdpowiedzUsuń
  3. WRESZCIE MOGE DODAC KOMENTARZ Z TELEFONU <33 Przepraszam cię młoda, że tak późno, ale ważne, że nadrabiam xDD
    Więc tak:
    Niech Mike i Alice będą już razem :'D Tak bardzo miłość <33 W sumie nie wiem co ci więcej mam napisać. Weny życzę? Tak, chyba to będzie najlepsze :3
    Pozdrawiam
    ~Ty już wiesz kto ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam! :-D
    Już drugi dzień próbuje dodać tutaj komentarz, może teraz się uda. :-)
    Jestem oczarowana tym rozdziałem. Świetnie opisana sytuacja w kuchni, ale się przy tym uśmiałam. XD Michael zachował się niczym typowy facet. Jejku, a końcówka mmm... jest wręcz magiczna, już myślałam, że w końcu moje oczekiwania się spełnią i tu nagle taki zwrot akcji. Chciałabym, aby Michael tak naprawdę nie spał i był świadomy tego pocałunku, ponieważ opisałaś go tak fantastycznie, że szkoda by było, gdyby go nie pamiętał, no ale cóż wszytsko leży w Twoich rękach. :-D Szkoda mi Alice, że kiedy nareszcie coś pomiędzy nią a Mike zaczęło iskrzyć to Michael wyskoczył tu z jakąś Marie, chyba musi poćwiczyć pamięć, ponieważ jego miłość ma na imię Alice, a nie Marie. X-(
    No i widzisz droga autorko ile Ty emocji we mnie wyzwalasz przez ten rozdział? Aż skończyć komentarza nie mogę. ;-D
    Okey podsumowując, rodział jest fantastyczny i juz nie mogę się doczekać kontynuacji.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    K@te :-)
    P.S. Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale co poradzić, po prostu kocham tego bloga. :-P

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :D rozdział cudowny! :D aj Mike rozrabiaka xD jak tu Go nie lubić? :D Ach ten pocałunek. Szkoda tylko, że Mike się wtedy nie obudził. Byłoby perfect :D Czekam na nexta i życzę weny! :D

    OdpowiedzUsuń