Translate/Tłumacz

piątek, 13 marca 2015

You & Me - VII

Witam. 
Dalszy ciąg opowieści :)
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, odwiedziny...
Tak, chcę Was powiadomić, że blog ma już ponad 1K wyświetleń!!!
Mam takie pytanie...
Z tej okazji chcielibyście jakąś notkę specjalną, czy notkę z serii Y/N (Your Name)?
Piszcie, co chcielibyście poczytać.
A teraz życzę miłego czytania :)


On:

   Będąc pogrążony w głębokim śnie, niespodziewanie pod jego posiadłość przyjechało niebieskie, terenowe auto. 
Ochroniarze, słysząc, że gość ten ma coś do załatwienia z Michaelem, byli bardzo zaskoczeni i nie wpuścili go na posiadłość. Szef ochrony poszedł pod sypialnię piosenkarza, aby móc go zbudzić.
      
     - Panie Michaelu, ktoś chce się z panem spotkać.

    Słysząc natarczywe pukanie, mężczyzna leniwie otworzył oczy. 

Tak cudownie mu się spało, bez jakiejkolwiek pomocy leków nasennych czy uspokajających. 
Będąc z Alice całkowicie zapominał o swoich smutkach, które przez kilkanaście lat go trapiły.

    W końcu niechętnie odkrył swoją, czerwoną kołdrę i wstał z łóżka. Założywszy na siebie szlafrok, spojrzał jeszcze na zegarek, stojący na drewnianej szafce nocnej.
     
    - Kogo niesie o 6:00 nad ranem?  To już nawet spokojnie wyspać się nie można.

Wziął swoje ubrania i udał się do łazienki, by po kilkudziesięciu minutach być gotowy.
   
Idąc powolnym krokiem w stronę bramy, zauważył znaną mu postać. Wiedział, że to będzie ciężka rozmowa.

      - Proszę, wejdź Nicholasie. Co cię do mnie sprowadza? - zapytał, starając się jak najszybciej rozbudzić.

  Brat Alice podszedł bliżej i zaczął się rozglądać, by po chwili z lekką złością spojrzeć na muzyka.
   
    - No, proszę... Nawet przez chwilę nie można zostawić Alice samej. A może ją do tego zmusiłeś, co?

   Michael spokojnym tonem poprosił pisarza, aby udał się z nim na taras, gdzie na spokojnie porozmawiają.

Po chwili udali się na wskazane przez piosenkarza miejsce, gdzie Nicholas ani na chwilę nie zamierzał usiąść.

    - Nicholasie, wiem, że Alice przeżyła zbyt wiele ze swoim byłym chłopakiem. Uwierz mi lub nie, ale między mną, a twoją siostrą nie ma żadnego uczucia poza przyjaźnią. Chcę jej jedynie pomóc, by zapomniała o swoich troskach.

   - Tak, tak... Słuchaj, mało o tobie wiem, ty o mnie również, ale jeżeli Alice uroni chociaż jedną łzę przez ciebie,  to marny twój los.

     - Grozisz mi? - zapytał nadal spokojnie Michael.

     - Nie, jedynie cię ostrzegam. Może i jestem zbyt nadopiekuńczym bratem, ale wiem, że Alice by mogła tego nie przeżyć. Jest zbyt delikatna, a talent aktorski nieźle jej pomaga, by ukryć to, co naprawdę czuje.

       - Ja wiem, że się o nią boisz. Wiem o tym, ale musisz zrozumieć, że mimo wszystko powinieneś odpuścić. Jest już dorosła i nie potrzebuje aż tak dużej opieki ze strony brata. Wiem o tym, bo sam mam młodszą siostrę. Zbytnio nie wnikam w jej życie, mimo wszystko, również się boję, że ktoś ją zrani.

      Nicholas z lekką niechęcią przyznał mu rację. Nadal jednak nie polubił jego osoby.

Kiedy oboje milczeli, pisarz zauważył Sky'a, który dopiero co się obudził.

Pies z radością podbiegł do niego i zaczął lizać jego ręce.

      - Może lepiej zabiorę Sky'a ze sobą. Alice nie miała by nic przeciwko temu. Poza tym bardziej skupi się na sobie, niż na nim - stwierdził Nicholas.

      Kiedy po pół godzinie, brat Alice stojąc już przy bramie, spojrzał na muzyka i ostatni raz go ostrzegł  by móc wsiąść do auta.

    - Pamiętaj co ci mówiłem. Choćby jedna łza Alice przez ciebie... wtedy marny twój los.

Michael pokiwał głową, że zrozumiał. Było mu smutno, że Nicholas mu nie zaufał.

Postanowił się zbytnio tym nie przejmować i powrócił do głównego domu, by móc w końcu zjeść śniadanie.

Ona:

   Słysząc radosny śmiech dzieci, które biegały od czasu do czasu obok jej sypialni, zbudziły ją ze snu. Nie była z tego powodu zła, ponieważ uwielbiała słyszeć śmiech małych urwisów.

Wychodząc z łóżka, zerknęła na naszyjnik, który dostała tej nocy od Michaela. Kiedy przypomniała sobie jego słowa, na jej twarzy pojawił się radosny uśmiech,. Założyła go i biorąc swoje czyste ubrania, udała się do łazienki.

Będąc już przebraną, poczuła przyjemny zapach dobiegający z kuchni. Bez namysłu się tam udała, zastając kucharkę Michaela, która szykowała dla wszystkich naleśniki.

   - Dzień dobry. - przywitała się aktorka, zerkając na kobietę.

   - O witaj. Ty za pewne jesteś  Alice, tak? Miło mi cię poznać. Jestem Samanta, kucharka tego pana domu.

Kobiety uśmiechnęły się i po krótkim czasie bardzo się polubiły. Okazało się, że Samanta bardzo lubiła jeden film, w którym aktorka grała. Alice mile zaskoczona, po chwili rozejrzała się i zapytała.

   - Michael gdzieś wyszedł? Nie widziałam go.

Samanta nakładając naleśniki, zaśmiała się cicho i spojrzała na Alice.

  - Bawi się z dziećmi państwa Cascio w ogrodzie. Zaraz będzie śniadanie, więc jeśli chcesz, możesz ich zawołać.

   Dziewczyna spełniła propozycję Samanty i udała się do ogrodu, gdzie przez nie uwagę Franka została „mokro” przywitana.

  - Ups. Przepraszam cię Alice, myślałem, że Michael idzie. To na niego czekało te wielkie wiadro wody.

Aktorka spojrzała na swoje całe mokre ubranie i po chwili również na nastolatka.

  - No, przyznam… Nie wiedziałam, że dostanę taką niespodziankę. – mówiąc to, zaśmiała się głośno.

Po kilku minutach obok nich pojawił się Michael, trzymając na rękach młodszego brata Franka, Aldo’iego.

  - Rany. Co tu się stało? – zapytał, będąc nieco w szoku.

  - Szkoda, że nie przyszedłeś wcześniej. A tak to wylałem niechcący całą wodę na Alice. – wytłumaczył nastolatek, zerkając od czasu do czasu na dziewczynę.
 
   Michael cicho się zaśmiał, bo widząc Alice w takim stanie, stwierdził że dodaje jej to uroku. Mokre włosy, które lepiły się do jej ramion i ubranie klejące się do jej zgrabnego ciała…

   - Patrz teraz na jego minę. Założę się, że myśli o tobie – szepnął dziewczynie do ucha Frank, kiedy oboje z zaciekawieniem wpatrywali się w Michaela.

 Dziewczyna z udawanym oburzeniem szturchnęła nastolatka, by w końcu przestał  się z niej nabijać.

  - Pani Samanta prosiła abyście się już zjawili. Ja muszę iść się przebrać, więc poinformujcie ją o tym, dobrze?

Mężczyzna, który się już ocknął, pokiwał twierdząco głową. Kiedy Alice zmierzała w kierunku domu, Frank niespodziewanie wybuchnął śmiechem, zerkając na Michaela i wskazując jego i Alice.

  - No, nie wiedziałem, że miesiąc czasu, a ty już czujesz do niej miętę. No tak, brakuje ci kobiety, wiem…

Nastolatek wiedział, że to nieco rozzłościło piosenkarza, więc jak najprędzej pobiegł do jadalni, by nie dostać kary od niego w formie łaskotek.

  Kiedy wszyscy byli już gotowi i ze smakiem jedli śniadanie, Alice dopiero teraz zauważyła nieobecność jej psa.

  - A gdzie jest Sky? Widzieliście go?

Michael zerknął na nią i od razu uspokoił.

 - Twój brat dzisiaj rano przyjechał i… i zabrał Sky’a. Sądził, że nie będziesz miała nic przeciwko temu.

Dziewczyna była zaskoczona, ale postanowiła, że nie będzie pytała Michaela o szczegóły. Wiedziała, że jej brat przyjechał w sprawie jej „zniknięcia z domu”.

  Po śniadaniu, Pan Dominic razem z żoną poszli obejrzeć nowe zbiory książek, które posiadał Michael.

Dzieci natomiast postanowiły spędzić ten czas ze swoim przyjacielem i Alice. Niestety, między rodzeństwem nie było ani chwili porozumienia. Sprzeczali się o to, w co będą się bawić.

  - Piłka nożna!

  - Nuda! Walka o to, kto wyjdzie z bitwy na balony bez plamy wody!

  - Piłka nożna!

  - Bitwa na balony!
   
   Jedynie Aldo, najmłodszy z rodzeństwa milczał i z zaciekawieniem obserwował Alice, która leżała na kocu, przy ogromnym drzewie. Wiedział, że jego zdanie i tak nie będzie się liczyło, więc postanowił zająć się sobą. Podszedł do Alice i zerknął na nią. Aktorka, czytając książkę zauważyła malca, więc natychmiast odłożyła książkę.

  - Mogę się dosiąść? – zapytał niepewnie.

  - Oczywiście. Coś się stało?

Malec usiadł obok niej i wziął w swoje małe, dziecięce rączki lekturę, którą dziewczyna czytała. 

Obejrzał ją, a po chwili odłożył, kierując wzrok na twarz Alice.

  - Rodzeństwo się jak zwykle kłóci o to w co chcą grać. Mnie i tak by nie posłuchali, więc chciałem przyjść do pani.

Alice pogłaskała chłopczyka po włosach i uśmiechnęła się delikatnie.

  - Nie musisz się do mnie zwracać „pani”. Mów mi po imieniu, dobrze?

Chłopiec zgodził się i bardzo polubił Alice za to, że jest taka dobra. Po chwili oboje wymyślili, że zrobią konkurs na to, jaka chmura przybierze najdziwniejszy kształt. Leżąc na kocu, po chwili usłyszeli krzyki reszty dzieci i Michaela oraz pluskanie balonów o trawę.

  - Nie chciałbyś do nich dołączyć? – zapytała po chwili dziewczyna, kiedy zauważyła, że Aldo przygląda im się jak grają.

  - Pewnie by się nie zgodzili. – stwierdził smutno.

  - Och, nie mów tak. Chodź, może się zgodzą.

Chłopiec wysunął do niej swoją małą dłoń, by ją chwyciła, co aktorka z uśmiechem na twarzy uczyniła.

Zmierzając w kierunku miejsca rozgrywki, niespodziewanie poczuła mokre uderzenie w plecy.

  - Zaś pudło! Niech to! – usłyszała za sobą głos Marie Nicole, a po chwili śmiech Franka.

  - Uważaj Alice, z prawej!

Zrobiła szybki unik i gdyby nie ostrzeżenie Michaela, znów dostała by pocisk balonem.

  - Hej! Czyżbym była niezłym obiektem strzałów? – zapytała, nieco rozbawiona sytuacją Alice.

  - Na to wygląda.  Dziwne, że Aldo nie dostał pocisku, ale zaraz to się może zmienić – zaśmiał się chytrze 15 latek, celując w młodszego brata balonem.

  Nie przewidział jednak, że dziewczyna się szybko nie podda. Chwyciła leżący balon i rzuciła sprawnie w niego, śmiejąc się z zaskoczonego chłopaka.

  - Ej! To niesprawiedliwe! Jeszcze nikomu nie udało się mnie zmoczyć! Zgłaszam to do prokuratury!

 - Gra się dopiero rozkręca, Frank. Widzę, że mamy ostrą przeciwniczkę, mistrzu – stwierdził Michael, wychylając się zza drzewa.

  - Dziewczyna nie da rady z dwójką mistrzów. Mogę się założyć o paczkę ciągutek. – dodał Frank.

  - Hmm… a mówisz poważnie? – zapytała zaciekawiona Alice.

  - Jak najbardziej. To jak, umowa stoi? 
   
  -  Stoi!

Chłopak uścisnął dłoń dziewczyny, a po chwili Marie Nicole przerwała ich uścisk, by  tym samym przypieczętować, że ich umowa została zawarta.

 - Dobra, to tak. Michael w mojej drużynie, Marie Nicole w twojej. Aldo i Dominic będą się wszystkim przyglądali, a Eddie zostanie sędzią.

   Aktorka spojrzała na swoją towarzyszkę i uśmiechnęła się szeroko. 

Po chwili gra się zaczęła, a Eddie biegał jak szalony z gwizdkiem w ustach.

  Męska drużyna, jak i damska nie dawała za wygraną. Wszyscy zawzięcie walczyli, póki nie małe oszukaństwa Franka. Chłopak wszedł na drzewo i ze swoje kryjówki trafił w swoją siostrę.

Oczywiście „sędzia” nie zauważył błędu, więc została tylko Alice, a jej przeciwnicy nadal nie zmienili składu. Nieco zmęczona, w końcu miała wspaniały moment na zlikwidowanie Franka.

  Chłopak stojąc do niej tyłem, nie przeczuwał, że ktoś się może skradać. Po chwili poczuł silny plusk na swoich plecach.

Teraz została Alice oraz Michael, który starał się nie przegrać.

   - Zostaliśmy sami na tym polu bitwy. Poddajesz się? – zapytał ją piosenkarz, cicho chichocząc, kiedy stali sobie twarzą w twarz przed kolejną rundą.
  
   - Ani mi się śni. Już się o to postaram, abyś stracił miano mistrza w tej grze.

   - Och czyżby? Zobaczymy.

Dźwięk gwizdka Eddie’go oznaczał start gry. Co tchu uciekali i rzucali balonami w siebie.
  
     Po dłuższym czasie amunicja Michaela się skończyła, na co piosenkarz zaczął się martwić. 

Biegnąc po zapasową ilość balonów, niespodziewanie poślizgnął się i upadł plecami na trawę. 

Chwilę potem zjawiła się Alice, stojąc nad nim i uroczo się uśmiechając.

  - No, na co się tak patrzysz? Już mnie złapałaś. Niestety… - westchnął ciężko i zasłonił twarz dłońmi, kiedy ujrzał jak Aldo i Marie Nicole niosą duży kubeł wody.

  - Przykro mi mistrzu, ale takie są zasady. – zaśmiała się i pozwoliła dzieciom oblać ich przyjaciela, bo wiedziała, że to będzie niezła frajda.

  Przechodząc obok Franka, widziała jego naburmuszoną minę.

   - Ciesz się, ciesz. Z nami i tak nie masz szans. Jesteśmy dobrzy w innej dziedzinie.

    - Z chęcią się z wami zmierzę.

Kiedy Alice odeszła, chłopak ze smutkiem westchnął. Pierwszy raz przegrał z dziewczyną w tą grę.

Po chwili podszedł do niego cały mokry Michael, klepiąc chłopaka po ramieniu.

 - Nie martw się. Jest niezła, ale i tak jesteśmy najlepsi. Zobaczysz, następnym razem się uda.

Na twarzy Franka pojawił się chytry uśmieszek. Spojrzał na swojego przyjaciela i również go poklepał.

 - Tak. Jeśli się teraz zgodzi, to owszem.

 - Ale, jak to? Jak to zgodzi?

Nastolatek bez odpowiedzi pobiegł za Alice, która zmierzała w kierunku wcześniej rozłożonego koca.

Zastał ją, leżącą z zamkniętymi oczami i ze słuchawkami w uszach. Chłopak nachylił się i delikatnie zaczął ją łaskotać.

 - Coś się stało? – po chwili wydusiła, broniąc się przed łaskotkami.

 - W sumie to tak. Bo widzisz, jest tu taki jeden ktoś… strasznie się mu podobasz i … i on 
chce cię zaprosić na randkę. – zaśmiał się, zerkając w oddali na Michaela, który im się przyglądał.

 - Mhm… i ja mam się niby zgodzić, tak? – powoli zaczęła się domyślać o kogo chodzi.

 - Tak. Bo wiesz, on jest strasznie nieśmiały i boi się zagadać do dziewczyn. To co, zgadzasz się?

Dziewczyna zaśmiała się i odrzekła.

  - Wiesz, jeśli faktycznie taki ktoś  się we mnie zakochał i chce, abym umówiła się z nim na randkę, to niech sam przyjdzie. Wtedy się zastanowię.

Chłopak zrozumiał jej słowa i po chwili wstał, posyłając jej uśmiech.
  
  - A niech to! Już myślałem, że uda mi się ich zeswatać. Chyba wie, że mówiłem o Michaelu – pomyślał w duchu Frank, kierując się do piosenkarza.

   - O co ci chodziło? – usłyszał pytanie ze strony przyjaciela.

    - Nic. Wiesz, jeśli kochasz Alice, to idź do niej i zaproponuj jej randkę. Widzę jak na nią patrzysz. A ten naszyjnik… nieźle wymyśliłeś.

   - Skąd wiesz o naszyjniku?- Michael był nieco zaskoczony. Myślał, że Alice serio dotrzyma obietnicy.

    - Nie trudno się domyślić. Kiedyś niechcący podsłuchałem rozmowę Marie Nicole z Paris. Chwaliła się, że dostałeś prezent od jakieś kobiety. No, ale mniejsza… Powiedź mi szczerze. Kochasz Alice?

     - Co ci do głowy strzeliło, Frank?! Ja jej nie kocham… znaczy bardzo lubię, ale nie kocham…

      - Taki sam tekst słyszałem, kiedy gadałeś o Lisie Marie Presley. A trzy miesiące potem wziąłeś z nią ślub. To żeś teraz trafił.

Chłopak zaśmiał się głośno, aż zauważył Alice, która do nich zmierzała. Szybko się opanował i puścił do Michaela oczko. Po chwili poklepał przyjaciela po plecach i udał się do głównego domu.

   Aktorka przystanęła przy piosenkarzu i zerknęła na odchodzącego Franka.

   - Ja… ja cię przepraszam za niego. Teraz ma taki wiek i… lubi sobie ze mnie pożartować. - próbował ją jakoś przeprosić.

   - Nie przepraszaj. Chociaż nawet jeśli to nie były żarty, nic bym nie miała przeciwko temu.

Chwila moment! Czyżby usłyszał teraz, że zgadza się na ową randkę?! Ah, ta podłość losu… Czemu zawsze jemu się to zdarza, kiedy nie czuje żadnego uczucia wobec kobiety.

   - Czyli zgodziłabyś się?

   - Możliwe, że tak. Ale wiem, że Frank żarty sobie stroił.

Mężczyzna cicho westchnął i spojrzał na ciemne chmury, które zakrywały niebo.

   - No pięknie, chyba zaraz lunie deszcz. - oznajmił.

Wszyscy udali się do głównego domu, gdzie resztę czasu spędzili wspólnie na zabawie, między innymi rzucaniem się poduszkami.

Aż do późnej godziny nocnej...






 







4 komentarze:

  1. Jeeej jakie to wszystko piękne :*
    Ta zabawa z dzieciakami.
    Alice musi się umówić z Mike i koniec kropka :*
    No to czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ..
    Życzę weny i Pozdrawiam ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale piękny rozdział. Słodki jest. Alice i Mike, i Frank. Uwielbiam Franka, on jest taki jak Mac, jak można ich nie lubieć. Na początku jak przeczytałem, że Nicolas, przyjechał do Neverlandu to zdziwiłem się nieco, ale na szczęście, wszystko jest już okej.
    No to zostaje mi tylko czekać na kolejną cudowną notkę.
    Pozdrawiam, Mike

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! Jest mój upragniony Nicholas ^,^
    Doczekałam się, w końcu :)
    Frank, zawsze najlepszy Xd
    Aldo jest uroczym chłopcem c:
    To, w końcu nie pójdą na tą randkę? Nieeee :c
    Rozdział genialny ( jak wszystkie zresztą :3 )
    Życzę weny i przepraszam, że komentuje dopiero teraz ( Nie bij Xd )
    The Smile

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam! :)
    Mimo tego, że się dodaje spóźniony komentarz to i tak jestem równie mocno zakochana w tym wspaniałym rozdziale.
    Frank tak jak w poprzedniej części opowiadania jest świetny, uwielbiam go! Ach, czemu ten Michael upiera się, że jego z Alice łączy tylko i wyłącznie przyjaźń?! Ja protestuję! Oni muszą być razem, tak do siebie pasują, że nie widzę innego zakończenia niż miłość. XD Mam nadzieję, że Alice zmieni decyzję w związku z randką, bo inaczej przejdę się do niej i przemówię jej do rozsądku. :P
    Jestem zauroczona tym odcinkiem, z pewnością będzie należał do jednego z moich ulubionych.
    Nie mogę się doczekać kolejnej części.
    Pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny, której jak widać Ci nie brakuje.
    Ściskam mocno,
    K@te ;*

    OdpowiedzUsuń