Translate/Tłumacz

niedziela, 17 maja 2015

"...When I say I LOVE YOU, baby you gotta know that's FOR ALL TIME..." part III

Kilka słów na początek. (Spokojnie, to chyba nie będzie długie :) )
Chcę Wam podziękować za wszystkie słowa otuchy! 
Na prawdę przydały mi się i czytając Wasze komentarze, popłakałam się ze wzruszenia. 
Jeśli chodzi o mnie, to już dobrze się czuję. Leżę w domu i tylko myślę, co robić. xD
Dziękuję Wam za wszystko kochani! 
Dzisiaj ogarnęła mnie jakaś wena i coś wyskrobałam... Dla Was. 
Może i nie będzie to najlepsza notka, ale zawsze coś.
Życzę Wam miłego czytania i do zobaczenia wkrótce!
Susie.


        Każdego dnia, który powoli mijał chcąc chyba zrobić mi na złość, moje myśli skupiały się na trwających przygotowaniach do trasy koncertowej oraz... na tej ślicznej brązowowłosej dziewczynie, która przez przypadek na mnie wpadła. Hmm, czy to faktycznie był przypadek?

       Pewnego słonecznego popołudnia, siedząc z Frankiem DiLeo w salonie, przeglądywaliśmy karty kandydatów na niektórych członków mojej ekipy.
Mój wspaniały tłumacz, David, złamał nogę, więc nie mógł podróżować ze mną do innych państw, co nieco mnie zasmuciło. Bałem się, że te miesiące, które mnie czekają, nie będą cudownym czasem w moim życiu.

       - Mike, mamy już lekarzy... Zajmiemy się teraz tłumaczami. Tu masz kandydaturę nie jakiej Clary Fox. Lat 30, tak jak ty. Zna 6 języków, ma małe wymagania... Jedynie to możliwość wyjścia do jakieś drogerii... - mówił Frank, machając przed oczyma małą teczkę z  informacjami owej osoby.

       - Tak, widzę. Nie machaj mi tak, ślepy nie jestem. - odrzekłem nieco oschle, zmęczony psychicznie już tym wszystkim. Stres nasilił się zbyt mocno, co nie dawało mi to spokoju. Za dwa tygodnie mam pierwszy koncert na Wembley, w Londynie, gdzie będzie również Księżna Diana oraz Książe Karol.

      - Ojej, no ok. Chciałem tylko sprowadzić cię na ziemię. Od rana jesteś jakiś przybity, coś nie tak?

Nim odpowiedziałem, wstałem z kanapy i odetchnąłem głęboko.
Stanąłem przy oknie i wpatrując się w nie tępo, zastanawiałem się nad wszystkim.

     - Słuchaj, to nie ty będziesz miał za dwa tygodnie bieganiny po scenie dwie godziny dziennie. Wiesz, że trochę się boję. - odpowiedziałem, zakładając ręce na piersi.

     - Wiem, wiem o tym. O czekaj! A tu jest jakaś panienka. Jessica... Janhson. Nie, czekaj. Johnson. Boże, kto to pisał... - szepnął cicho Frank, obracając teczką nieco w prawo.

Na samo słowo Jessica, odwróciłem się i spojrzałem zdziwiony na swojego menedżera. Ten wyciągnął z ust swój cygaret i wzruszył ramionami.

      - No co? Nie moja wina, że źle napisali. - odrzekł, pokazując mi jej nazwisko.

Podszedłem nieco szybkim krokiem do niego i wziąłem w ręce białą teczkę, na której było naklejone jej zdjęcie oraz imię i nazwisko.

     - Znasz ją? Podobno Madonna ją miała, tyle że zwolniła, bo podobno wkurzały ją jej wymagania... Których wcale ona nie ma. - odparł po chwili, podnosząc jedną brew w zamyśleniu.

Bez czekania otworzyłem teczkę i przejrzałem stronę, na której były wszystkie potrzebne dane dotyczące uczonych się przez nią języków.

      - Kiedy się zgłosiła do kandydatury? - zapytałem Franka, zerkając po czasie na niego.

      - Właśnie nie wiadomo. Brałem co leżało. A co, coś nie tak?
No, wiesz... Zostaje nam jeszcze Clara i kilku innych chłopaków, których jeszcze nie przejrzałeś.

Uniosłem nieco rękę, aby był już cicho i nadal czytając informacje Jessici, czułem się dziwnie.

Czyżby wiedziała, że znów się spotkamy? Być może, zresztą jej siostra pracuje ze mną, więc wszelkie informacje i tak do niej docierały.

      - Zadzwoń do jej menedżera i omów wszelkie sprawy, ok? Już chyba wybrałem swoją tłumaczkę. - powiedziałem zadowolony ze swojego wyboru, kładąc teczkę z powrotem na stole.

      - Ej! A reszta? Mike, skąd wiesz, że ona jest dobra? - szepnął zdziwiony Frank, zaciągając cygareta.

      - Bo wiem. Uwierz mi, wiem co robię. - uśmiechnąłem się do niego i zerkając w stronę okna, zaśmiałem się w duchu.

"Cieszysz się co, debilu? Zobaczysz, nie na długo." - znów usłyszałem wkurzający głosik.

      - No dobra, to ja idę dzwonić, a ty... rób co chcesz. Za dwie godziny ma się zjawić Karen i reszta aby się przyszykować z Tobą do wyjazdu.

Spojrzałem jeszcze na Franka, który wychodząc z salonu, trzymał w ręku teczkę Jessici.
Opadłem zadowolony  na kanapę i nie wiedząc nawet kiedy, usnąłem zmęczony...
                                                                     
                                                      ***

       - Mike? Michael... E, jak one do ciebie mówią... Mikuś... Wstajemy... - docierały do mnie słowa Karen bardzo powoli.

Niechętnie otworzyłem powieki, aż ujrzałem jej radosną twarz, a zaraz potem zerkającego za nią DiLeo.

      - Coś nie tak? Czemu mnie budzicie? - ziewnąłem, zasłaniając przy tym usta dłonią.

      - Wiesz, gdyby nie fakt, że jestem z Samuelem, to pewnie inaczej bym cię obudziła. - stwierdziła ze śmiechem moja makijażystka, do której dołączył się Frank.

      - Taa... A potem byś miała wyrzuty, że pocałowałaś swojego przyjaciela i zarazem szefa. Bardzo pomysłowe. - rzekłem, siadając i poprawiając swoje włosy.

      - Ty, bo jak ci walnę poduszką... - zażartowała blondwłosa, trzymając w dłoniach owy przedmiot "niedoszłej zbrodni".

      - Słuchaj, gadałem z menedżerem tej całej Jehnson... Boże, Johnson... Co mi się tak myli,  no i dziś pod wieczór ma tutaj z nim przyjechać. - tym razem Frank postanowił zmienić temat.

Uśmiechnąłem się szeroko i wstając, zerknąłem na wiszący zegar na jednej ze ścian.

      - Rany! To znaczy, że już niedługo. Jest już 18, czemu mnie nie budziliście wcześniej? - krzyknąłem zrozpaczony, przecierając dłonią oczy.

     - No, a co ja przed chwilą zrobiłam? No sorry, ale jeśli na ciebie działają pocałunki i to w ekspresowym tempie, to trzeba było napisać w wymaganiach. Pewnie by ktoś zatrudnił taką, co by się chętnie z tego wywiązywała. - odparła nieco oburzona Karen.

     - Oj, przecież wiesz, że nie działają na mnie takie chwyty. Zresztą nic mi o tym nie wiadomo. Dobra, idę się trochę ogarnąć.

     Kierując się w stronę łazienki, słyszałem jak Karen szepcze coś cicho do Franka.
Z jednej strony cieszyłem się, że znów zobaczę Jessicę, ale z drugiej...
Nie jestem pewien, jak się sprawdzi w roli tłumaczki. Caroline nic mi o niej nie opowiadała, czego nawet żałuję.
Pół godziny później siedziąc ze wszystkimi na tarasie i pijąc ciepłą herbatę, przyszedł do mnie ochroniarz, który miał do przekazania dobrą wiadomość.

     - Panie Michaelu. Pan Lucas Clare i pani Jessica Johnson już przyjechali. Powiedzieć im, aby poczekali w salonie?

Natychmiast wstałem i poprawiając nieco swój sweter zerknąłem na ochroniarza.

    - Nie, zaraz tam do nich pójdziemy. - odrzekłem, zerkając na Franka, który również wstał.

Kilka minut później, razem z Frankiem zmierzaliśmy w stronę czarnego Cabrioleta, przy którym stała Jessica i jej menedżer, który... Cóż, nie wyglądał na uczciwego.

    - O, pan Jackson. Witam. Słyszeliśmy, że przyjął pan kandydaturę Jessici.
Mam nadzieję, że nie zrobi pan tak, jak Madonna... - rzekł do mnie nieco sztucznie Lucas, wysuwając do mnie rękę. - Jestem Lucas Clare, menedżer tej panienki. Sprawy mam omówić z panem Frankiem DiLeo, tak?

Spojrzałem kątem oka na swojego przyjaciela, który pokiwał twierdząco głową. Zaraz potem spojrzałem na Jessicę, która wydawała się być... smutna. Udawała, że się rozgląda, chociaż kilka tygodni wcześniej była już w Neverland.

     - Może chcą państwo się czegoś napić? Zapraszam do głównego domu. - uśmiechnąłem się, chcąc  nieco ocieplić nastrój.

      - Wolałbym załatwić już wszelkie sprawy i mieć to z głowy, wie pan... Nie lubimy zbyt długo czekać. - odparł menedżer Jessci, zerkając na Franka.

      - Rozumiemy, to proszę do mnie. - rzekł mój menedżer, prowadząc Clare do swojego małego gabinetu.

Ja zostałem sam na sam z Jessicą, która wydawała się być ani trochę nie zainteresowana moją osobą.

    - Jak minęły ci dni? Dobrze? - zapytałem, idąc z nią i chowając ręce do kieszeni.

    - Tak, dobrze. - odpowiedziała krótko, poprawiając swoje opadające włosy, po czym spuściła nieco głowę.

    - Coś się stało? Byłaś taka radosna. Ej, bo zacznę się martwić. - stanąłem obok niej i chwyciłem jej podbródek, by spojrzała na mnie.

Jej niegdyś radosne, brązowe oczy, patrząc na mnie, straciły swój blask i wręcz pociemniały.

    - To nic takiego. Od rana źle się czuję... Dziękuję, że mnie wybrałeś. - odpowiedziała, przekręcając głową w bok, byle tylko na mnie nie patrzeć.

    - Jessi, nie rób mi tego. Wiesz, że wysłucham jeśli kogoś coś trapi. Caroline chyba ci o mnie mówiła.

Dziewczyna westchnęła cicho i spojrzała w moją stronę, a gdy oboje usłyszeliśmy głos DiLeo i Lucasa, zerknęła w stronę swojego menedżera i znów spuściła wzrok.

     - Sprawę mamy załatwioną. Jessica nie ma wymagań i dostosowuje się do każdego, wie pan... Myślę, że będzie pan zadowolony z jej talentu. - odparł radośnie Clare, zerkając w stronę dziewczyny.

Pokiwałem głową i lekko się uśmiechnąłem, lecz widząc moją tłumaczkę w takim stanie, zacząłem się martwić.
Może i mało ją znam, ale w tych dwóch dniach rozmawialiśmy tak jakbyśmy się znali od lat.
Umiałem już wyczuć, kiedy coś jest nie tak.

     - To przyjedziemy jutro z samego rana, bo podobno pan już jutro wylatuje, tak?
Tu zostawiam swoją wizytówkę, w razie jakichś pytań. - mówiąc to, wręczył mi małą kartkę z numerem telefonu.

     - Dziękuję... I do zobaczenia jutro. - odpowiedziałem, posyłając obojgu uśmiech.

Jessica delikatnie uniosła kąciki ust, zerkając na mnie po chwili.
Widząc, jak brązowowłosa znika po chwili w czarnym Cabriolecie, poczułem dziwny smutek.

    - Dziwnie smutna, no nie? - rzekł Frank, stojąc obok mnie. - Chyba nie jest zadowolona.

"Albo po prostu coś ją martwi... Wyglądała jakby chciała mi coś powiedzieć, lecz nie mogła..." - pomyślałem i widząc odjeżdżające auto, westchnąłem cicho, powracając do głównego budynku, którego nazywałem moim małym królestwem.

Czasem trzeba dużo czasu, zanim się coś zrozumie. Wiedziałem, że ta dziewczyna coś ukrywa...

3 komentarze:

  1. Hejka :*
    Notka cudowna. Wkońcu *podkreślam* wkońcu ktoś poprawił mi humor, już pieprze to wszystko.. Życie jest do dupy, a jedynym odniesieniem są opowiadania, które czytam.. Tylko tu staje się szczęśliwa :) Wracając do notki.. Czo ten menadżer? Czemu Jess smuta? Fajnie, że wyjedzie z nim na trase.. Będzie musiała praktycznie wszędzie z nim chodzić *prócz do łazienki*.. No nic czekam z niecierpliwością na nexta, życzę weny :) Pozdrawiam ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Przepraszam, że tak późno, ale kochana Susie...znasz mnie :")))
    Notka cudowna.
    Super, że wybrał właśnie ją. Przepraszam, że dzisiaj komentarz taki krótki, ale trochę źle się czuje :/
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    The Smille

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj :) Notka cudowna. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale mam sporo roboty... Szkoła, szkoła i szkoła...
    Cieszę się, że wybrał Jessicę. Tylko co ona ukrywa?? Nadal się nad tym zastanawiam xD Czekam na nexta i w życzę dużoo weeny! :)

    OdpowiedzUsuń