Translate/Tłumacz

środa, 6 maja 2015

"...When I say I LOVE YOU, baby you gotta know that's FOR ALL TIME..." part II

          Następnego ranka postanowiłem pojechać wcześniej do studia, by móc tam przygotować się do ciężkiej pracy. Nagrywania piosenek, które przychodziły mi na myśl w każdej chwili, nie należały do łatwej roboty. Godzinami trzeba siedzieć w pomieszczeniu i czekać, aż facet za szybą cię wreszcie zawoła, byś posłuchał tej wersji utworu, która wydaje się być najlepsza ze wszystkich. Pamiętam, że nieraz była przez to sprzeczka, gdyż każdy miał inne zdanie.

         Największym wkurzającym momentem jest końcówka nagrywań. Wszystko jest już dopięte na ostatni guzik, lecz ja zawsze muszę znaleźć "dziurę w całym" i proszę wszystkich jeszcze o zostanie na godzinę czy dwie. Dałbym sobie odciąć rękę, jeżeli w tamtych chwilach wszyscy moi współpracownicy nie marzą o to aby mnie zabić. No, wyobraźcie sobie: Jest godzina 1:00 w nocy. Padacie ze zmęczenia, a cała praca, którą robiliście przez kilka dni jest już perfekcyjna. A tu nagle jeden palant prosi was o zostanie jeszcze kilka godzin, bo zauważył małe, maluteńkie niedociągnięcie... Wtedy ma się ochotę strzelić takiego gamonia w ryj by się odwalił, nie?

        Właśnie dlatego nienawidzę samego siebie. To znaczy... Niektóre cechy, które posiadam, wcale mi się nie podobają. Tak samo wygląd... Jestem perfekcjonistą, wszystko co robię musi być dopasowane do mojego gustu....
Wchodząc do ogromnego budynku, w którym to właśnie najczęściej powstawały moje dzieła, zauważyłem w wielkim holu siedzącą moją przyjaciółkę Caroline razem ze swoją córeczką, Annie. Skąd ja to wiem? Często mała przyjeżdżała do Neverland, kiedy musiałem omówić kilka spraw z jej mamą. Uwielbiam spędzać z nimi czas, gdyż to jest cudowne uczucie słysząc co jakiś czas: Wujku Michael, pobawimy się w chowanego?
Podszedłem powolnym krokiem w ich stronę, witając się z Caroline, a zaraz potem z jej córeczką.

      - Wujek Michael! - krzyknęła mała, tuląc się mocno we mnie.

Wziąłem ją na ręce i całując w policzek spojrzałem na jej mamę,

      - Cześć, a ciebie co tak wzięło by wcześnie przyjść do studia? - zapytała mnie blondwłosa dziewczyna, z uśmiechem przyglądając się swojej córeczce, która dotykała moich loków.

       - Wiesz, że lubię wcześniej przyjeżdżać. A czyżby Annie chciała z tobą pracować? - zerknąłem na małą i zaśmiałem się cicho.

       - Cudownie by tak było, ale niestety czekam aż moja siostra przyjedzie i ją zabierze. Z Johnem mamy mały kłopot i ... I wolałabym gdyby mała pojechała do cioci.

Natychmiast straciłem uśmiech z twarzy. Jej mąż, John ostatnimi czasy bardzo się zmienił i nie raz widziałem Caroline pracującą w okularach przeciwsłonecznych. Kiedy pytałem się czemu je nosi, dziewczyna ze smutkiem zdejmowała je, pozwalając by moim oczom ukazywały się duże siniaki wokół oka. Zrozumiałem wtedy, że w jej domu nie dzieją się dobre rzeczy.

       - Rozumiem. Pamiętaj, że masz u mnie wsparcie. - odrzekłem, posyłając jej uśmiech.

        - Wiem, dziękuję ci przyjacielu. No dobrze, nie zabieram ci czasu.

Wtem wpadłem na dobry pomysł, bo widząc jak mała się nudzi, zaproponowałem by wziąć ją do siebie, by mogła sobie porysować, czy cokolwiek zrobić, jak to małe dzieci lubią robić.

        - Ale na pewno się zgadzasz? No wiesz, nie chcę ci sprawić kłopotu. - powiedziała Caroline.

        - To żaden kłopot. I tak chłopaków jeszcze nie ma, a tak to będę miał kogo pilnować.

Blondwłosa zaśmiała się i zgodziła się na moją propozycję.

Po pięciu minutach, idąc do pokoju nagrywań, pokazałem Annie wszystko, o co mała się pytała.

        - Wujku, a co to jest, to takie na głowę? - zapytała mała, trzymając w rękach słuchawki.

Jak na sześciolatkę, była bardzo ciekawa świata.

        - To są słuchawki. Jak je założysz, to usłyszysz taką melodyjkę. - odpowiedziałem, widząc jak dziewczynka próbuje je założyć na swoją malutką główkę.

Pomogłem jej i włączając cichą melodyjkę, widziałem w jej oczach ten blask, tą radość, którą dzieci mają w sobie.
Godzinę później, kiedy rysowałem razem z małą różne kwiatki, usłyszałem pukanie.

        - To pewnie twoja ciocia przyjechała. Pójdę otworzyć. - rzekłem do małej, odrywając się od rysunku.

Idąc w stronę drzwi, widziałem jak Annie przyglądywała się wywieszonym zdjęciom na ścianach pokoju.
Otworzyłem niepewnie brązowe drzwi i wtem doznałem szoku.
Moim oczom ukazała się Jessica, która uśmiechając się do mnie szeroko, poprawiła swoją kurtkę.

         - Nie wiedziałam, że moja siostra pracuje właśnie z tym Michaelem. Co za miła niespodzianka. - powiedziała dziewczyna, wpatrując się we mnie.

         - A ja nie wiedziałem, że ty jesteś  siostrą Caroline. Proszę, wejdź. Ty pewnie przyszłaś po Annie, co?

         - Tak. Powiedziano mi, że bawisz się z małą, więc przyszłam pod ten pokój.

Brązowowłosa weszła w głąb  i rozglądając się, podziwiała nowy wystrój wnętrza.

Niedawno zrobili nam remont, po którym sam nadal nie umiałem przywyknąć.

         - Ciocia Jessi! - krzyknęła Annie, widząc ją zza rogu.

Mała podbiegła do niej i wtuliła się w mocno, wpatrując się raz po raz we mnie i Jessicę.

         - Witaj kruszynko. Tęskniłam za tobą, wiesz? - odrzekła dziewczyna, kiwając się nieco z małą na rękach.

         - Ja też. A wiesz, że wujek Michael bardzo ładnie rysuje?  Pokażę ci nasze rysunki.

Mała pobiegła szybko po nasze arcydzieła, a ja mimowolnie pokryłem się rumieńcem.

         - No proszę. Ciekawych rzeczy się dowiaduję. - odpowiedziała Jessica, zerkając w moją stronę.

         - No wiesz, dopiero wczoraj mnie poznałaś. Nie da się o wszystkim opowiedzieć w jeden dzień.

Brązowowłosa uśmiechnęła się i widząc jak mała podaje jej rysunki, nie kryła podziwu.

          - Bardzo śliczne rysunki. Godne podziwu. No, ale na nas to chyba już czas, prawda Annie? Nie możemy przeszkadzać wujkowi Michaelowi w pracy.

Słysząc słowa Jessici, natychmiast zaprzeczyłem, co mnie samego zdziwiło.

           - Ależ skąd. Wiecie, a co byście powiedziały na wyjazd do Neverland? I tak nie zamierzałem spędzać dużo czasu w studiu, a wasze towarzystwo dobrze mi zrobi.

           - Tak! Do Neverland! Ciociu, zgódź się! Proszę... - błagała mała, skacząc przed Jessicą.

           - Oj no sama nie wiem. Nie chciałabym ci robić jakiegoś kłopotu...

"Te same słowa słyszę po raz drugi. No tak, dwie siostry..." - pomyślałem w duchu, śmiejąc się cicho.

            - To nie żaden kłopot, na prawdę.

Po krótkiej chwili brązowowłosa zgodziła się i wychodząc we trójkę, próbowałem ukryć w sobie radość i w pewnym sensie dumę. I mimo, że sprawiało mi to ogromną przyjemność, starałem zachować powagę i skupienie.

Po dłuższej jeździe, widziałem jak Annie wpatruje się w okna auta, widząc moją bramę, która powoli się otwierała.

            - Ciociu! A tutaj są takie bardzo fajne lamy, wiesz? Ale ciągle mnie liżą, jak jem coś słodkiego. - odparła mała, zerkając w stronę Jessici.

Brązowowłosa spojrzała na mnie wzrokiem pełnym niepewności. Jako, że byłem wtedy kierującym, na chwilę spojrzałem na nią i widząc jej wzrok, zapytałem.

            - Coś nie tak?

            - Nie wiedziałam, że masz lamy.

            - Mam wiele zwierząt. Sama się przekonasz.

Po kilku minutach zatrzymałem pojazd i wysiadając, otworzyłem drzwi dziewczynom.
Annie pognała do przodu, widząc w oddali leżącego na kocu Bubbelsa.
Natomiast Jessica wstrzymała się i rozglądając we wszystkie strony, nie ukrywała zaskoczenia.

            - Ty... tu mieszkasz?

            - Tak. Witaj w Neverland. - odpowiedziałem, próbując się nie roześmiać.

Jessica trzepnęła mnie nieco w bok, widząc jak śmieję się z niej, po czym idąc prosto, podziwiała otoczenie.

           - Tu jest jak w raju! Nie, to chyba sen. Uszczypnij mnie.

Na jej polecenie zrobiłem to i słysząc jej ciche pisknięcie, zaśmiałem się.

          - Pogięło cię?! Będę miała teraz ślad.

          - Wiesz ile ja mam takich śladów na ciele? Oj, przynajmniej będziesz mogła się pochwalić. No, wiesz... Uszczypnął cię sam Michael Jackson - zachichotałem.

           - Ty, bo jak zaraz ci zadam pracę papierkową, to nawet na mecze nie zdążysz.

W tamtym momencie oboje się zaśmialiśmy i przypominając sobie nasze wczorajsze spotkanie, westchnąłem cicho rozmarzając się.

           - Ej, ziemia do Michaela! Zaraz wpadniesz do basenu! Michael! - słyszałem tak jakby echo.

Nim powróciłem na ziemię, czułem jak moja prawa noga ociekała wodą. Przez te zamyślenie nie wiedziałem, kiedy zjawiłem się na krawędzi basenu.

           - A niech to...! - szepnąłem, wykręcając nogawkę z wody.

Jessica zaśmiała się i widząc jak się schylam, popchnęła mnie do basenu, śmiejąc się głośno.

Wynurzając się i poprawiając swoje włosy, spojrzałem na nią nieco rozzłoszczony.

           - Co to było?! Zwariowałaś?!

           - Wiesz ile razy tak mi robią? Nie przesadzaj, przynajmniej będziesz się mógł czymś  pochwalić. - zaśmiała się.

     Słysząc jej słowa, które szczerze mówiąc, odgapiła, natychmiast wyszedłem z basenu i zacząłem ją gonić, nie zważając uwagi na przechodzących obok ochroniarzy.
Annie bawiąc się z Bubbelsem nie wiedziała, co w tej chwili jej wujek Michael zamierza zrobić z jej ciocią.
Tak, wiem, dziwnie to brzmi, ale taka prawda. Goniłem Jessicę i mimo trudności, jaką stwarzały mi mokre ubrania, pobiegłem z nią na wielką górkę.

     Kiedy nie miałem już siły, przystanąłem dysząc ciężko. Słońce świeciło tego dnia niesamowicie, a ja z powodów zdrowotnych musiałem go unikać.
Stanąłem przy drzewie i próbując wyrównać oddech, poczułem jak liście zaczynają mi spadać na głowę. Zdziwiony tym zjawiskiem spojrzałem w górę i ujrzałem Jessicę, która siedząc na gałęzi, oglądała widok.

          - Hej! Co ty tam robisz? - krzyknąłem, wpatrując się w nią.

          - O! Tu jesteś. Zastanawiałam się, czy dobiegniesz, bo sądzę, że jak na tancerza to mało masz ruchu.

          - Ja ci zaraz dam! - mówiąc to, chciałem wejść na pień, lecz Jessica widząc mój zamiar, zeskoczyła z gałęzi i spojrzała na mnie.

          - Musisz być szybszy, wiesz?

Schodząc z drzewa pobiegłem za nią i widząc, jak Jessica zatrzymuje się na krawędzi górki, złapałem ją, tracąc przy tym równowagę.

Oboje sturlaliśmy się i leżąc już na trawie, Jessica była nade mną.

          - Raczej to ja ciebie złapałam. - odpowiedziała, podpierając się rękoma.

Widziałem jej uśmiech, jej wzrok, który był radosny.

Westchnąłem cicho i chcąc poprawić jej włosy, oboje usłyszeliśmy głos Annie, która stanęła kilka metrów dalej od nas.

         - Ahaaa... - odparła mała, trzymając za łapkę Bubbelsa.

Jessica natychmiast wstała, a zaraz za nią ja, wpatrując się w zaskoczoną dziewczynkę.

        - Mama była by bardzo zdziwiona. - dodała zaraz po chwili, widząc jak Jessica podchodzi do niej i bierze ją na ręce.

        - To chyba był zły pomysł, abyśmy tutaj przyjeżdżały. Czas na nas. - powiedziała pośpiesznie Jessica, idąc w stronę głównej części Neverland.

         - Jessi, zaczekaj! Zostańcie, proszę. - próbowałem namówić dziewczyny, aby zostały.

Annie, która po jakimś czasie chciała się do mnie przytulić, również prosiła Jessicę aby się zatrzymała.
Kiedy zjawiliśmy się przy aucie, Annie, która miała już wsiadać, wyskoczyła z auta i podbiegła do mnie, tuląc się mocno.

       - Chcę zostać przy wujku! Nigdzie nie jadę! - krzyczała dziewczynka, po chwili rozpłakając się.

Wziąłem ja na ręce i wpatrując się w Jessicę, westchnąłem.

       - Zostańcie. Przecież nic się nie stało. Dlaczego tak szybko chciałaś wyjechać? - zapytałem ją, tuląc cały czas Annie.

Jessica nie odpowiedziała, spojrzała na swój zegarek, a po chwili na sześciolatkę i biorąc oddech, westchnęła cicho.

        - No dobrze. Proszę, nie płacz. Kruszynko... - szepnęła brązowowłosa, podchodząc i głaszcząc sześciolatkę
 po włosach.

Annie spojrzała na mnie i na swoją ciocię, a po chwili przestała płakać.

         - Pobawimy się w zoo? - zapytałem małą, próbując zmienić temat.

         - Tak! Chodźmy. - krzyknęła radośnie już sześciolatka, uśmiechając się w moją stronę.

W równym tempie szedłem z Jessicą i od czasu do czasu spoglądałem na nią.

Wyglądała jakby myślami była gdzie indziej. Na jej uroczej twarzy pojawił się wyraz zamyślenia, a włosy, które jej opadały, nie sprawiały żadnego problemu.
Mała po jakimś czasie postanowiła pobiec do przodu, kiedy usłyszała trąbienie słoni.
Idąc z jej ciocią, zastanawiałem się dlaczego chciała tak szybko wracać.

         - Coś się stało? Przepraszam cię za tamto.

Brązowowłosa ocknęła się i wpatrując się we mnie, przystanęła i usiadła na ławce.

         - Wszystko dobrze. Po prostu... To moja wina. Wiesz, emocje... Dały po sobie znać. - rzekła, podpierając się rękoma.

Usiadłem obok niej i spoglądając na nią, usłyszałem ćwierkanie ptaków. Spojrzałem w górę i ujrzałem parę białych gołębic, które wyglądały jakby się tuliły.

        - Spójrz! Ale ciii... - szturchnąłem delikatnie moją towarzyszkę, która wyglądała na smutną.

Również spojrzała w górę i się cicho zaśmiała.

        - Akurat są tutaj, gdzie i my.

        - A może chcą nam coś przekazać? Podobno białe gołębie symbolizują pokój... miłość... - rzekłem nieśmiało, spoglądając na Jessicę.

Jej twarz pokryła się rumieńcem, a ja widząc to, cicho się zaśmiałem.

        - Nie smuć się. Nie masz powodu. - powiedziałem, poprawiając jej włosy, by ujrzeć jej uśmiech.

        - Wiesz, jednak moja siostra miała rację. Niezły z ciebie podrywacz. - stwierdziła dziewczyna, całując mnie delikatnie w policzek i wstając, poszła w stronę bawiącej się Annie.

      Ja, podrywacz? Kurczę, czyżby ona myślała, że ja w niej? Ej, no wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, ale żeby teraz? Nie, to chyba żart. A może ona przeczuwała jakie mam uczucia w stosunku do niej, o których sam nawet nie wiedziałem.

"No, tak. Zakochaj się teraz, a za kilka miesięcy masz trasę koncertową. Ty i te twoje miłości" - usłyszałem w głowie irytujący głosik.

"Zamknij się! Nie kocham jej!" - odrzekłem w myślach, przygryzając sobie wargę.

"Na pewno? Znam cię od 29 lat, wiem co w trawie piszczy..." - odpowiedział głosik.

Uszczypnąłem się delikatnie, próbując uciszyć złego głosika. Po krótkiej chwili również pojawiłem się obok dziewczyn i spędzając z nimi resztę dnia, czułem szczęście.
Kiedy siedząc już w salonie i przygotowując herbatę dla siebie i dla Jessici, widziałem jak brązowołosa siedzi w fotelu i głaszcze śpiącą Annie.
Postawiłem gorące napoje na stoliku i siadając na drugim fotelu, przypatrywałem się dziewczynie.

         - Wiesz, zaskakujące jest to, że nadal nie potrafię pojąć, z kim ja się to zadaję. - stwierdziła po chwili ciszy.

         - Mówiłem ci już, że powinnaś sobie wyobrazić, że pracuję w biurze i...

         - Nie. Nie udawaj kogoś, kim nie jesteś. Nie potrafię zamienić rzeczywistości w marzenie, rozumiesz? - przerwała mi brązowłosa, patrząc na mnie.

Wziąłem w ręce kubek i zastanawiając się nad jej słowami, czułem na sobie jej wzrok.

         - A powiesz mi, dlaczego chciałaś tak szybko odjechać? Coś nie tak zrobiłem? - zapytałem ją, robiąc łyk napoju.

Jessica westchnęła cicho i głaszcząc dłoń dziewczynki, wpatrywała się w nią.

        - Wiesz, czułam dziwny impuls. Gdyby nie Annie, nie wiem co by się dalej stało. Może i nie zrozumiesz, ale czasem człowiek ma ochotę...

        - Pocałowałabyś mnie? - palnąłem bez chwili zastanowienia.

Jej wzrok wyrażał niepokój. Tak, ja to jednak jestem debil. Gadać takie głupoty?

       - Nie. Chociaż w tamtej chwili sama nie wiedziałam co czuję. To takie głupie, nie sądzisz?

       - Wiem. Nieraz popełniam błąd, po którym okropnie czegoś żałuję.

Dziewczyna uśmiechnęła się cicho i zerkając na drewniany zegar, poprawiła śpiącą Annie.

       - Czas na nas. Nie będę ci już więcej przeszkadzała.

       - Nie, proszę. Zostańcie. Przecież miejsca starczy dla wszystkich. - odrzekłem, stawiając kubek na swoim miejscu.

       - Ale... Nie Mike. Nie mogę. Dziękuję za wszystko, ale lepiej jak już pojadę z małą do domu.

Pokiwałem głową, że rozumiem jej słowa. Wstałem z miejsca i odprowadzając Jessicę do czekającego już auta, odrzekłem.

       - Spotkamy się jeszcze?

       - Sądzę, że tak. I może nawet szybciej niż się tego spodziewasz.

Mówiąc to, dziewczyna cicho się zaśmiała i wsiadając do auta, pomachała mi.

Po krótkiej chwili widziałem, jak auto odjeżdża a ja czując smutek, zastanawiałem się nad jej słowami.

       - Jak to szybciej? Czyżby szykowała się jakaś niespodzianka? - zapytałem samego siebie, zerkając w niebo chcąc odzyskać odpowiedź.

     Niestety, poczułem jedynie zimny powiew na swojej twarzy, który nie oznaczał niczego dobrego...



Witam wszystkich :)
I jak notka? 
Postanowiłam, że będę wrzucała rozdziały co jakiś czas. Nie będą miały określonego terminu... 
Jak się trafi, to się trafi :D
Życzę Wam wszystkim miłego dnia :)
   Autorka.
P.S. Przepraszam za wszelkie błędy :)

4 komentarze:

  1. Jeejku dotarłam, poprawiłaś mi humor. Najpierw głupi dzień, kłótnia z Sisi, popsuty internet, a tu taka perełka. Piszesz genialnie w pierwszej osobie, bardzo mi sie podoba. Notka cudna.. Mam taki tycią tycią uwage bo .. Nie lubie wytykać, ale.. Bo wiesz Annie ma dwa lata.. A mówi jak 6 latka .. Eh mój siostrzeniec ma 3, prawie 4 latka i jeszcze nawet zdań nie umie składać.. No ehh chłopcy ogólnie wolniej takie rzeczy łapią, ale nie sądzisz, że wiek Annie jest zaniżony? Taka moja uwaga.. Eh pierwszy raz sie do czegoś przyczepiłam.. Ale tak po za tym genialnie. Jess taka tajemnicza, mam nadzieje że coś zaiskrzy między nimi.. Musi nosz .. Życze weny, pozdrawiam ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh God.. Moja opsesja na punkcie mojej bohaterki zamiast 'Sisi' powinno być 'Sis' xddd Przepraszaam :)

      Usuń
    2. Ojej, na prawdę ja to napisałam?
      Przepraszam, zaraz poprawię :D

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń