Translate/Tłumacz

sobota, 14 lutego 2015

You & Me - IV

Alice po kilku tygodniach przypomniała sobie propozycję Michaela.

Mimo iż była sobota, bała się, czy swoim nagłym przyjściem nie zepsuje mu planów.

Nie mogła nawet do niego zadzwonić, ponieważ nie znała jego numeru telefonu.

Spojrzała w okno i zaczęła się poważnie zastanawiać.

Był dla niej bardzo uprzejmy. A ona miała by tak bez zapowiedzi przyjechać? Kto wie, czy jeszcze by się spotkali... Nie chciała stracić takiej znajomości. Polubiła go bardzo, ale bała się też, czy on nie
zrazi się do niej zbyt szybko.

Po długiej chwili postanowiła jednak go odwiedzić.

Poszperała w szafie, aż znalazła dość eleganckie, aczkolwiek wygodne ubranie, które składało się z bordowo-czarnej koszuli w kratkę oraz ciemnych spodni. Wiedziała, że w gości nie należy iść z pustymi rękoma. Kiedy była już prawie gotowa, spojrzała w lustro i się jeszcze raz zastanowiła.

''Alice, uwierz w siebie. Przecież i tak nie masz jego numeru, a jeśli nawet będzie zajęty to i tak zrozumiesz. Weź się w garść, dziewczyno!'' - pomyślała, szczypiąc się delikatnie w dłoń by się ożywić.

Wzięła swoją małą torebkę i wyszła z domu, kierując się do pobliskiego sklepu, w którym często kupowała.

Lecz i tam miała duży problem.

"Rany, co ja mam kupić? Co on może lubić?" - cały czas rozglądała się po półkach sklepowych, główkując gorąco nad kupnem małej, lecz gustownej rzeczy.

Wtedy zauważyła w szklanej, ciemnej butelce wino, które cieszyło się wielką popularnością.

- Tylko czy on lubi wina? W ogóle pije alkohol? - zapytała samej siebie, podchodząc bliżej półki sklepowej. Kiedy się uważnie przyjrzała, postanowiła, że to wybierze.

Zapłaciła za wino i czym prędzej wyszła ze sklepu.

Jak to dobrze, że posiadała prawo jazdy i swoje własne auto. Wsiadła w nie i pojechała, jak się okazało, do słynnego Neverlandu Michaela Jacksona.

Kiedy w oddali widziała już tą złotą, słynną bramę, zaparkowała i wysiadła z auta, po czym niepewnie poszła w tamtą stronę. Zauważyła ochroniarzy, którzy z ciekawością się jej przyglądali.

- Pani Alice Keys, jak mniemam? - zapytał jeden, uśmiechając się szeroko.

- Tak. Jest może w domu pan Michael Jackson? - zapytała niepewnie, czując jak serce zaczyna jej przyśpieszać tempa.

- Oczywiście. Pan Jackson jest w posiadłości. Czy coś przekazać? - spojrzał na jej dłonie, w których trzymała podarunek.

Alice nieśmiało podała szefowi ochrony podarunek, a ten po chwili udał się do Michaela, który bawił się w najlepsze razem ze swoimi dziećmi.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale Pani Alice Keys przybyła i czeka przy bramie.

Michael spojrzał na ochroniarza i poprawił swoją czerwoną marynarkę, która zdążyła się już troszkę pognieść. Poprosił opiekunkę, aby zajęła się dziećmi, a sam poszedł do Alice.

Widział jak dziewczyna stoi i niepewnie rozmawia z jednym z ochroniarzy.

Kiedy Mark ( tak miał na imię rozmówca Alice ) gadał jak najęty, Michael zaśmiał się cicho i głośno odchrząknął.

Alice spojrzała na piosenkarza i uśmiechnęła się.

- Witaj Alice. Proszę, wejdź. Przepraszam, że musiałaś tak czekać. - odparł nieco speszony.

- Nic się nie stało. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłam ci w zajęciach.

- Ależ skąd. Cieszę się, że przyszłaś. Dawno mnie nikt nie odwiedził.

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i zaczęła rozglądać się po otoczeniu.

- A więc tak mieszka Michael Jackson. Bardzo tutaj ładnie. - odrzekła po chwili, spoglądając na niego.

- Jeśli będziesz miała ochotę, to z miłą chęcią cię oprowadzę, a teraz chciałbym cię zapytać, czy masz ochotę na coś do picia albo jedzenia?

- Na razie dziękuję. - uśmiechnęła się, a po chwili zapytała znów się rozglądając - A gdzie są twoje
dzieci, Mike?

Kiedy weszli do salonu i usiedli oboje na wygodnej sofie, Michael podrapał się po głowie w namyśle, po czym odparł.

- Dzieci zabrała opiekunka. Ale pewnie przyjdą za niedługo, bo czasem lubią jej uciekać - zaśmiał się, spoglądając na nią.

- Mam nadzieję, że twój najmłodszy syn już się mnie nie boi. Ja i tak nie gryzę - zachichotała cicho, na co Mike rzekł.

- Jest bardzo nieśmiały, ale uwierz mi, kiedy wróciliśmy do domu poprosił mnie, abym puścił mu bajkę, gdzie występujesz. Spodobała się mu twoja gra aktorska. Na prawdę. Zresztą... nie tylko jemu. - delikatnie się zarumienił, mówiąc ostatnie zdanie.

Dziewczyna widząc jak policzki Michaela delikatnie oblały się rumieńcem, stwierdziła w myślach,
że jest nieco nieśmiały i lubi prawić komplementy kobietom.

- No dobrze. Może opowiesz mi jak to się wszystko zaczęło? Jak zostałaś aktorką? - skierował się w jej stronę i z uśmiechem się jej przyglądał.

Alice wzięła głęboki wdech i powoli zaczęła odpowiadać na pytania piosenkarza. Ten zaś, zadawał coraz to nowszych pytań, próbując sobie wyobrazić małą Alice grającą u boku znanego aktora
Michaela Douglasa, o czym się przed chwilą dowiedział.

- Rany. To fascynujące, że w wieku 3 lat już chciałaś mieć agenta - zaśmiał się po chwili, kiedy Alice opowiadała mu swoje pragnienie w dzieciństwie.

- Tak. Kiedy mi to tata opowiadał, byłam w szoku. Taka mała dziewczynka, a takie marzenia.

- No wiesz, ja od małego śpiewałem. Mama mi opowiadała, że kiedy byłem jeszcze bardzo malutki to stałem przy rozklekotanej pralce i próbowałem coś zatańczyć. To dopiero miałem pomysły.

Spędzając tak czas na zadawaniu sobie wzajemnych pytań, w pewnym momencie zauważyli jak podchodzi do nich syn Michaela, Blanket.
Chłopiec przywitał się nieśmiało z aktorką, po czym pokazał ojcu swoje nowe arcydzieło - namalowana pastelami kolorowa tęcza, która widniała obok zielonego drzewa. Z chmur było widać wychodzące słońce z namalowaną buźką.





- Brawo synu. Pokażmy teraz Alice twoje zdolności. - pochwalił syna piosenkarz, po chwili odwracając rysunek w kierunku dziewczyny - Co na to powiesz?

Alice chwyciła ostrożnie arcydzieło Blanketa w swoje dłonie, po czym udawając, że długo się zastanawia, podziwiała rysunek 4 latka.

- Jest śliczny. Wiesz co, wydaje mi się drogi Michaelu, że z Blanketa wyrośnie jakiś wspaniały malarz. - mówiąc to, spojrzała na mocno speszonego chłopczyka, który trzymał ręce przed sobą, a jego długie, hebanowe włosy zakrywały mu twarzyczkę.

Po chwili oddała mu jego rysunek, delikatnie głaszcząc chłopca po włosach.
Ten uśmiechnął się jedynie do niej i zniknął za rogiem salonu, by znów móc coś namalować.

- Jakie ty masz niezłe podejście do dzieci. Masz młodsze rodzeństwo? - zapytał Michael, spoglądając na aktorkę.

- Och, przecież to normalne. Mam tylko starszego brata.

- Wiem. Nicholas Keys. Mój brat czyta jego książki. Zawsze namawia mnie do przeczytania jednej z wielu jego powieści, ale zawsze o tym zapominam.

"Albo po prostu nie lubisz kryminalnych powieści. No tak, aby być kulturalnym to wypada, by nie urazić drugiej osoby..." - pomyślała w duchu.

- Chciałaś abym cię oprowadził po Neverlandzie, więc zapraszam ze sobą. - powiedziawszy to wstał i wyciągnął swoją dłoń w kierunku Alice.

Dziewczyna posłusznie chwyciła jego męską dłoń, po czym oboje udali się na taras. Wtedy Michael zaczął wszystko jej dokładnie opowiadać.

- Ty na prawdę nie boisz się tych węży, czy pająków? - zapytała, kiedy Michael poruszył temat tych stworzeń.

- Nie. Jestem miłośnikiem zwierząt i wszystkie je uwielbiam. A ty, pewnie się ich boisz, co? - zaśmiał się.

- Wcale, że nie! - nie kryła oburzenia - Po prostu chciałam się zapytać i tyle...

Michael zatrzymał się i spojrzał na nią. W jego głowie snuł się pewien plan, a oczy były przepełnione jakąś dziwną radością.

- W takim razie, zrobię później pewien test. Ciekawe ile wytrzymasz z ptasznikiem na ramieniu.

- Z ptasznikiem? - było widać, że dziewczyna się przeraziła, na co piosenkarz zachichotał cicho.

- Tak, to taki... mały pająk. Chodź, pokażę ci resztę zoo.

Kiedy się tam udali, zobaczyli dzieci Michaela, karmiące zwierzęta.

Pierwsza zauważyła ich Paris.

- Dzień Dobry pani Alice. - przywitała się grzecznie dziewczynka, szturchając o rok starszego brata, Prince'a.

Chłopak spojrzał na siostrę lekko zdenerwowany jej zachowaniem, po czym skierował swój wzrok w kierunku aktorki i swojego ojca.

- Dzień Dobry. - powtórzył słowa siostry Prince.

- Witajcie. Widzę, że karmicie zwierzęta.

- Tak - odrzekła uradowana Paris  - Może... chce pani dołączyć?

Alice podeszła do dziewczynki, by móc wziąć troszkę pokarmu i niepewnie wysunęła dłoń w kierunku lamy, która bacznie ją obserwowała. Zwierzę ostrożnie chwyciło pokarm, po czym dało się pogłaskać aktorce.

Dziewczyna była przeszczęśliwa, co zauważyły dzieci Michaela oraz on sam.

- Tato, a będziemy mogli pokazać później pani Alice jak umiemy jeździć na deskorolce? - zapytał po chwili Prince.

- Wiesz, to nie ode mnie zależy. Jeśli Alice będzie chciała...

- Och, z miłą chęcią. Pewnie dużo czasu zajęła wam nauka jazdy na deskorolce, więc trzeba to docenić. - aktorka była nieco zaskoczona słowami Michaela. Czyżby bał się, że może denerwować ją obecność jego dzieci?

Dwoje najstarszych dzieci było zachwycone. Wreszcie będą mogli się pochwalić swoimi zdolnościami. Pobiegły się przygotować do ważnego dla nich pokazu. Jedynie Blanket nie był zadowolony. Nie umiał jeszcze jeździć, ponieważ był zbyt mały.

- Dlaczego jesteś smutny, Blanket? - Michael zauważył smutek syna, więc podszedł i przykucnął obok niego.

- Ja nie potrafię jeździć, a Paris i Prince będą mogli się popisać. Ja również bym chciał.

Alice widząc smutek chłopca, również podeszła do niego.

- A może... może chciałbyś mi coś narysować? Bardzo ślicznie rysujesz, a ja mogłabym później twoje arcydzieło podziwiać w domu.

Chłopczyk spojrzał na Alice, zastanowił się krótką chwilę, po czym pokiwał twierdząco głową.

- Dobrze. Narysuję coś dla pani. Zaraz wrócę.

Blanket skierował się w stronę domu, a Michael nie umiał wyjść z podziwu.

- Ej, za niedługo będę się zastanawiał, czy nie wziąć u ciebie jakiś lekcji.

- Jakich lekcji? - zapytała zaskoczona dziewczyna.

- Przed chwilą Blanket był smutny. Wiesz, ile ja zazwyczaj muszę się natrudzić, aby znów zawitał na jego buzi uśmiech?

Alice zaśmiała się, chociaż i tak wiedziała, że Mike żartuje. W radosnych humorach zwiedzili resztę zoo, aby później udać się na podwórko, gdzie czekali już Prince oraz Paris razem ze swoimi deskorolkami.

Pierwszy zaczął Prince, dumnie chwaląc się swoją deskorolką z namalowanym rekinem, który widniał również na kasku.

Kiedy skończył swój pokaz, Alice oraz Michael klaskali i chwalili chłopca.

Paris, nieco zazdrościła bratu, ale postanowiła, że postara się być lepsza od niego.

Wszyscy z uwagą śledzili, jak dziewczyna powoli zaczyna wystartować.

Wszystko przebiegło by pomyślnie, gdyby nie feralny kamień, na którego wpadła dziewczynka.

Kiedy się przewróciła, Michael oraz Alice podbiegli do niej szybko.

- Wszystko w porządku córeczko? Nic sobie nie zrobiłaś? - zapytał przerażony Michael, pomagając
córce wstać .

Skończyło się jedynie na małym siniaku w okolicy kolana.

- Nie przejmuj się upadkiem. Na prawdę dobrze ci szło. W przyszłości trzeba pamiętać, by sprawdzić i oprzątnąć przeszkody na terenie, na którym się jeździ. - powiedziała Alice, po chwili gdy Paris straciła swój uśmiech z twarzy.

- Ale nie byłam lepsza od Prince'a. Teraz będzie mi dokuczał.

- Nie będzie ci nikt dokuczał. Już o to się postaram. No, uśmiechnij się. -Michael przytulił swoją  córkę, która powoli odzyskiwała humor.

Kiedy Alice spojrzała na zegarek, stwierdziła, że powoli będzie się zbierała. Nie chciała być też niegrzeczna i przesiadywać u Michaela zbyt dużo czasu.

Kiedy wszyscy mieli się pożegnać z aktorką, Blanket w ostatnim momencie przybiegł, trzymając w ręce laurkę.

- Dziękuję, że przyszłaś. Było na prawdę miło. - odrzekł piosenkarz, przytulając ją delikatnie.

- To ja dziękuję, że miałam taki zaszczyt. Następnym razem zapraszam do siebie. Oczywiście możesz zabrać również dzieci.

- Proszę Pani! Tutaj jest rysunek. - podbiegł szybko Blanket, wręczając Alice swoje dzieło.

Dziewczyna obejrzała je, a po chwili uśmiechnęła się w jego stronę.

- Jest śliczny. Dziękuję.

Przytuliła się jeszcze z każdym z dzieci, a po chwili jeden z ochroniarzy odprowadził ją do wyjścia.

Wszyscy w czwórkę machali Alice na pożegnanie, aż w końcu zniknęła za bramą...

Odtąd zdobyła przyjaźń nie tylko Michaela, ale i również jego dzieci...





1 komentarz:

  1. Jeej jak słooodko :) czeekaam z niecierpliwością na dalszą część.. :)

    OdpowiedzUsuń