Przez chwilę jest tu również perspektywa Michaela oznaczona jako "On"
Nie wiem sama, czy dobrze wyszedł rozdział, ale ocenę zostawiam Wam. :)
Miłego czytania.
- Nie wierzę, że moja siostra przyjaźni się z Jacksonem! To istne szaleństwo!
Nicholas od rana był poddenerwowany, odkąd dowiedział się w telewizji o wszystkim.
Minął już miesiąc, odkąd Alice spotyka się z Michaelem i jego dziećmi.
Sam nie umiał wierzyć, że jego kochana siostra nic mu nie mówiła.
Bał się o nią. Troszczył się. Wiedział, że nie powinien się mieszać w jej sprawy, ponieważ jest już dorosła, ale jeśli chodzi o jej przyjaźń z mężczyznami, musiał zareagować.
Wiedział, co przeżyła po związku z Andrewem. Mimo to, nadal była zbyt poufna.
Wieść o przyjaźni z Jacksonem zszokowała go natychmiastowo.
Nie był fanem Michaela ani nie interesował się jego muzyką. Nie ważne w ogóle kim jest Michael!
Mógł być nawet księciem jakiegoś państwa, ale dla Nicholasa i tak nie robiło to różnicy. Dla niego facet to facet, a sam wiedział jacy niektórzy mogą być.
Tego dnia postanowił bez zapowiedzi wpaść do siostry. Miał nadzieję, że ona mu coś wytłumaczy.
Kiedy był już przy bramie, słyszał jej radosny śmiech oraz szczekanie Sky'a.
Dziewczyna po chwili zauważyła swojego brata, więc otworzyła mu bramę i radośnie się przywitała.
- Cześć braciszku. Jak się masz? - przytuliła go mocno, nic nie przeczuwając.
- Witaj. No, można by powiedzieć, że dobrze, a ty? - westchnął cicho, próbując opanować swoje lekkie oburzenie.
- Wspaniale! Margaret nie dawno dzwoniła i powiedziała mi, że wreszcie jest szczęśliwa.
Po krótkiej chwili i Sky zauważył Nicholasa. Podbiegł do niego i zaczął lizać po rękach.
Była to jego forma witania się z ludźmi.
Kiedy psiak przestał się z nim "witać", Alice zaśmiała się cicho i zapytała.
- Masz może na coś ochotę?
- Nie. Mam jedynie ochotę z tobą porozmawiać.
Kiedy oboje udali się na taras i usiedli na ławce, Nicholas zabrał głos, głośno wzdychając.
- Dlaczego nic mi nie mówiłaś, że przyjaźnisz się z Jacksonem?
Dziewczyna poczuła lekką złość. Rozumiała, ze jej brat się o nią troszczy, ale czasem przeginał.
- Wiem, że się o mnie boisz, ale nie muszę ci wszystkiego mówić.
- Wybacz, ale jeśli chodzi o przyjaźń z jakimś mężczyzną to i owszem.
Nie pamiętasz jak to było z Andrewem? Przypomnieć ci?
Alice poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Nienawidziła Andrewa z całego serca. Nie za to, co jej zrobił.
- Przestań! Proszę cię! Między mną, a Michaelem jest jedynie przyjaźń. Dogadujemy się jak przyjaciel z przyjacielem.
Na twarzy Nicholasa pojawił się uśmiech niedowiarka.
- Taaa... Dziewczyno! Czy myślisz, że i Michael nie byłby zdolny do tego co Andrew?! Nie wiesz jakie ma zamiary! Przecież Andrew również się zachowywał jak on i co wyszło na koniec?!
Aktorka nie wytrzymała napięcia. Wstała rozzłoszczona i spojrzała na brata.
- A dlaczego ty mi nic nie mówiłeś, że pomiędzy Tobą a Margaret jest jakieś uczucie?! Dlaczego?!
Mną się interesujesz, chcesz wszystko wiedzieć, ale kiedy ja chcę, to ty zawsze, ale to zawsze zmieniasz temat! I to ma być fair? Mam dość tego!
Odwróciła się, aby nie było widać jej spływających po policzkach łez . Wzięła kilka oddechów, aż poczuła jak Nicholas odwraca ją i chwyta za nadgarstki.
- Spójrz na mnie! Jestem starszym bratem i nie pozwolę, by ktokolwiek, a na pewno nie Jackson cię zranił! Rozumiesz?!
Dziewczyna próbowała się wyrwać, ale w końcu spojrzała swoimi zapłakanymi oczami na twarz brata.
On zaś, przytulił ją do siebie mocno, wiedząc że trochę przesadził.
- Przepraszam. Ale nie chcę, abyś znów cierpiała. Tym bardziej z winy jakiegoś debila.
Aktorka ugryzła się mocno w język, by nie wygadać, że dzisiejszego dnia ma ją odwiedzić Michael.
Nie chciała znów kłótni. Chciała spokoju.
Nicholas cmoknął ja w głowę i spojrzał na nią.
- Lepiej jak już pójdę. Jest zbyt napięta atmosfera i nie chciałbym, gdybyśmy się pokłócili.
Mówiąc to, pożegnał się z siostrą i poszedł w stronę bramy. Ostatni raz pomachał jej i zniknął za dużym, krwisto czerwonym, murowanym płotem.
Dziewczyna wróciła do domu i próbując opanować swoje emocje, zasiadła za fortepianem i zatopiła się we własnej muzyce, którą dyktowało jej zranione serce.
Kilka godzin później:
On:
Michael, siedząc już w aucie, obserwował mijające budynki. Bardzo polubił Alice i czuł, że mają wspólny język.
Jego dzieci również ją polubiły do tego stopnia, że pewnego dnia, zapytały się jej, czy mogą mówić do niej "ciociu".
Ku miłemu zaskoczeniu Michaela, aktorka zgodziła się.
Kiedy był już na miejscu, poinformował szofera, że jeśli będzie chciał już wracać to zadzwoni do niego.
Wyszedł z auta i zadzwonił dzwonkiem w bramie.
Alice, słysząc dźwięk dzwonka, zerknęła przez kamerę, która monitorowała całe podwórze i wejście.
Po chwili wyszła na spotkanie z Michaelem.
Jak zwykle był bardzo elegancko ubrany. Czarna marynarka i kapelusz dodawały mu uroku. Nie wspominając o jego włosach, które były rozpuszczone.
- Witaj Michael. Cieszę się, że jesteś. - przytuliła go Alice, na co Mike odparł.
- Mnie również jest miło. Przyjechałem sam, bo dzieci są pod opieką mojego bratanka. Mam nadzieję, że nie będzie ci smutno.
- Och, nie. Bardzo się cieszę, że znalazłeś dla mnie czas.
Kiedy Alice usłyszała szczekanie swojego psa, zaśmiała się cicho i spojrzała na mężczyznę.
- Mam nadzieję, że nie boisz się psów.
Kilka sekund później, obok Alice pojawił się Sky, bacznie obserwując piosenkarza.
Obwąchał go, a później ostrożnie oblizał dłoń gościa.
- Mogę go pogłaskać? - zapytał po chwili Mike, spoglądając na Labladora.
- Oczywiście. Chyba cię polubił, bo nie warczał. - zaśmiała się Alice.
Piosenkarz ostrożnie pogłaskał psa, a ten jedynie zamerdał ogonem i pobiegł w swoim kierunku.
- No proszę. Za ptasznikami to nie przepadasz, ale za psami jak najbardziej. - zażartował.
- Owszem. Dużo rzeczy o mnie nie wiesz, ale z czasem bardziej mnie poznasz.
- Mam taką nadzieję.
Oboje udali się do ogromnego, pełen kwiatów ogrodu.
- Masz na coś ochotę? - zapytała po chwili aktorka.
- Jeśli można, poproszę soku.
- Pomarańczowego?
- Owszem. - odparł zaskoczony mężczyzna.
"Skąd ona wie, jaki ja sok najbardziej lubię? Nie, to chyba nie przypadek" - pomyślał w duchu.
Dziewczyna na chwilę zniknęła w domu, aby przynieść gościowi coś do picia.
Michael z zaciekawieniem oglądał kwiaty, rosnące w tym ogrodzie.
Po chwili Alice wróciła, stawiając dzbanek z sokiem pomarańczowym na stole razem z szklankami i
coś do zjedzenia.
- Uwielbiasz róże? - zapytał po chwili Mike, spoglądając na Alice.
- Tak. Zaraziłam się miłością do nich od swojej mamy. Najbardziej kocham białe róże. Wydają mi się takie magiczne, tak nieskazitelne złem, które czyha na tej planecie.
Mężczyzna uśmiechnął się do niej szeroko. Spodobała mu się jej interpretacja na temat koloru róży.
- Jeśli będziesz chciał, pokażę ci również niektóre swoje obrazy. - zachęciła go Alice, delikatnie się wstydząc.
- To ty malujesz? - nie krył zaskoczenia mężczyzna.
- W wolnych chwilach. Za nim zostałam aktorką, uczyłam się również malarstwa.
- No proszę. Nie wiedziałem.
- Nie lubię się chwalić. Jestem... można by powiedzieć, że taką myszką, która woli się nie ujawniać.
Piosenkarz usiadł na krześle i spojrzał z zaciekawieniem na Alice. Zauważył, że aktorka płakała. Jej wzrok był zresztą... jakiś smutny.
Kiedy siedzieli w ogrodzie i rozmawiając, zaczepili o temat muzyki, Mike znów był mile zaskoczony.
- Grasz na fortepianie? Muszę posłuchać jak grasz.
- Emm... Nie potrafię zagrać żadnego utworu.
- Nic nie szkodzi. Czasem, kiedy nie mam weny, to sam siadam przy fortepianie i coś gram. Nie trzeba znać utworu. Nasze serca nadają nam rytm i to one dyktują nam to, co musimy grać, czy też
tańczyć.
Alice zgodziła się ze słowami Michaela. Po chwili oboje udali się do salonu, gdzie Mike usiadł wygodnie na kanapie i spojrzał na Alice, która zaczęła grać.
Tego dnia, serce Alice było złamane. Słowa jej brata ją bardzo zabolały, więc melodia, którą grała, była bardzo smutna.
Mike słuchał ją z zapartym tchem. Nie wiedział, że Alice jest tak uzdolniona.
Kiedy przestała grać, po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, a Mike to zauważył.
Podszedł do niej i ze smutkiem spojrzał na nią.
- Coś się stało, Alice?
- Nie. Tylko... coś mi się przypomniało. - dziewczyna szybko przetarła łzę, biorąc kilka wdechów.
- Może chcesz mi o tym opowiedzieć? Będzie ci lżej na sercu.
Alice nie była pewna, czy mogłaby mu to opowiedzieć. Przez jej myśli, przemykały słowa Nicholasa oraz obraz, tego co się działo z nią i Andrewem.
"Koniec gali. Szczęśliwa, że zdobyła swoją nagrodę, wróciła do domu. Tak bardzo chciała się pochwalić Andrew'owi, który z przyczyn zdrowotnych nie mógł jej towarzyszyć.
Kiedy przekroczyła próg domu, widziała coś czego nigdy nie chciała.
Wszędzie były butelki po alkoholu, a na kanapie siedział Andrew, trzymający jakiś sznurek.
- Dlaczego ty mnie zdradziłaś?! Podobają ci się inni faceci?! Oj, ty niegrzeczna Alice!
Kiedy zauważyła, że w telewizorze wyświetlał się film, w którym ona występowała, zrozumiała wszystko.
- Ja cię nie zdradziłam! To była tylko moja rola. Nie złość się na mnie.
- Zamknij się! Jesteś moja i żaden facet nie może cię dotykać, rozumiesz?!
Natychmiast wstał i chwycił ją, przyciskając do ściany. Czuła od niego mocny alkohol oraz jak związuje jej ręce.
- Idziesz teraz ze mną!
Pociągnął ją w stronę sypialni, i popchał na łóżko. Czuła, jak kilka razy ją policzkuje...
Sprawy potoczyły by się jeszcze gorzej, gdyby nie jej brat, który chciał na chwilę wpaść..."
Tym razem nie wytrzymała. Rozpłakała się, nie zwracając nawet uwagi na Michaela.
On, nie wiedząc czemu Alice płacze, przytulił ją jedynie do siebie.
- Nie płacz. Nie powinnaś rozdrapywać starych ran. Z czasem one same się zagoją.
- Michael, ja się tak boję. Boję się, że znów to doświadczę. Ja tego nie przeżyję.
- Cii... Spokojnie. Nic ci się nie stanie.
Kiedy się uspokoiła, powoli i spokojnie wszystko opowiedziała.
Mike nie umiał tego zrozumieć.
- On... Ten... Boże, on ci to zrobił?! Teraz rozumiem, dlaczego mnie twój brat obserwuje.
- Nicholas cię obserwuje? - zapytała smutno dziewczyna.
- Czasem się mijamy. Patrzy na mnie wzrokiem zabójcy - zaśmiał się. - Rozumiem już wszystko.
Wiesz, jeśli chcesz się odstresować i zapomnieć o smutkach... W Neverland jest to możliwe.
- Czy ty sugerujesz, że ja...
- Tak. Jeśli chcesz, możesz przyjechać na kilka dni do Neverland. Zobaczysz, będziesz się lepiej czuła.
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Jej przyjaciel, bez żadnych zbędnych pytań, sam zaproponował jej pomoc. Czystą pomoc.
- Ale... ja nie wiem, czy powinnam - odparła lekko onieśmielona.
- Ależ niczym się nie martw. Oczywiście, jeśli nie chcesz, to ja to zrozumiem. Nie naciskam.
Uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę.
- A niby kiedy miałabym pojechać do Neverland?
- Nawet i dziś, Alice...
Jeeej świetna część .. Mikuś jak zawsze opiekuńczy. Szkoda mi Alice, ale jak to mój kolega powtarza 'Life is Brutal'.. Czekam na kolejny rozdział.. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńWspaniałe!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Alice .-.
To takie miłe z strony Michaela, że zasugerował jej pomoc :)
Ciekawe co powie Nicholas kiedy się dowie, że jego siostra wyjeżdża na perę dni do Neverlandy z Michaelem :D
Pozdrawiam i zapraszam również do mnie na rozdział XI :)
http://kingpopandkingworld.blogspot.com/
Witaj!
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle przecudowna! Pełna emocji i trzymająca w napięciu. Fantastycznie opisana relacja pomiędzy Michaelem a Alice, jest taka prawdziwa. Mam nadzieję, że kiedy główna bohaterka zdecyduje się zamieszkać w Neverlandzie łącząca ich więź przeistoczy się w coś więcej. ^^
Już nie mogę się doczekać next'a.
Pozdrawiam i życzę dużo weny,
K@te :)
Hej u mnie kolejna Zapraszam :* :)
OdpowiedzUsuń