Translate/Tłumacz

sobota, 4 kwietnia 2015

You & Me - XII

      Wreszcie nadszedł najbardziej smutny dzień w życiu Alice, mianowicie...

Wyjazd do Londynu.

Z każdą godziną rozłąki próbowała sobie przypomnieć te cudowne chwile, które spędziła z Michaelem czy jego dziećmi. Siedząc w samolocie, tępo wpatrywała się w okno, nie zwracając nawet uwagi na siedzącą obok Margaret oraz Nicholasa. Jej przyjaciółka zauważyła, że coś jest nie tak, więc chwyciła ją delikatnie za rękę.

    - Coś się stało? - zapytała, zerkając w stronę Alice.

Dziewczyna natychmiast oprzytomniała i odwróciła się w jej stronę, poprawiając swoje włosy.

     - Nie. Zamyśliłam się tylko. Jest wszystko w porządku.

Aktorka uśmiechnęła się delikatnie i znów zerknęła w stronę okna, przymykając nieco oczy.

Tak bardzo za nim tęskniła. Brakowało jej jego cudownego uśmiechu i spojrzenia, które wyrażało tysiące emocji naraz.

      - Widzę, że coś się dzieje. Boisz się? - znów zapytała ją Margaret, kierując się bardziej w jej stronę.

    - Nie. Nie boję się. Po prostu... Myślę o kimś. - odpowiedziała, nadal nie odrywając wzroku wbitego w okienko.

Margaret cicho westchnęła i usiadła prosto, zakładając słuchawki. Nikt nie chciał z nią rozmawiać? Dobrze, w takim razie zajmie się sobą.

Alice natomiast z niecierpliwością czekała, aż lot się zakończy. Chciała już mieć to za sobą, by w spokoju skupić się na pracy.

     Po kilku godzinach jej chwilowe marzenie zostało spełnione. Wszyscy pojechali specjalnym busem do hotelu, w którym mieli się zatrzymać.

Dziewczyna natychmiast udała się do swojego pokoju, który razem z innymi mieścił się na ostatnim pietrze.

Od razu rozpakowała swoją walizkę, a gdy była już gotowa, przystanęła przy lustrze i spojrzała na swój naszyjnik, który dostała od Michaela. Uśmiechnęła się, kiedy zaczynała sobie przypominać ich pierwsze spotkanie.

    "Mam nadzieję, że ty o mnie również nie zapomnisz" - pomyślała, dotykając naszyjnika.

Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Okazało się, że był to Nicholas, który chciał się dowiedzieć, jak Alice się czuje.

    - Cześć siostrzyczko. Idziesz z nami się przejść?

    - Wiesz, nie mam humoru. Wolałabym tutaj zostać. Jestem nieco zmęczona.

    - Coś się dzieje? Od początku jesteś jakaś przygaszona.

    - Wydaje ci się.

Dziewczyna usiadła na łóżku i głośno odetchnęła z ulgą. Jej brat wzruszył ramionami i udał się do wyjścia z jej pokoju. Widział Margaret, która cierpliwie czekała, aż wyjdzie.

    - I co? Idzie? - dziewczyna zapytała swojego chłopaka mając nadzieję, że jednak Alice pójdzie.

    - Nie. Coś ją trapi, ale nie chce wyjawić co. Martwi mnie to.

Jego dziewczyna zamyśliła się, po chwili pocałowała go lekko w szorstki od zarostu policzek.

   - Idź już razem z innymi się przejść. Pogadam z nią. Najwyżej do was dojdę.

   - Ale na pewno? - chłopak nie krył lekkiego smutku.

   - Tak,  na pewno.

     Pisarz uśmiechnął się delikatnie i razem z innymi kumplami ( a aktorami, którzy również się dostali ) wyszedł z hotelu, by zwiedzić okolice. Margaret wzięła kilka głębokich wdechów i cicho zapukała w drzwi, czekając na odpowiedź.

    - Nicholas, mówiłam, że nigdzie nie idę. Daj mi spokój, proszę. - usłyszała po chwili.

Dziewczyna nie przejęła się tymi słowami, więc delikatnie otworzyła drzwi. Weszła do środka i ujrzała, jak Alice siedzi na łóżku i czyta książkę.

    - Margaret? Ojej, przepraszam. Myślałam, że Nicholas znów się dobija. Wybacz, ale on mi już działa na nerwy.

    - Wiem. Nic się nie stało. Martwimy się o ciebie.  Ostatnio jesteś taka nieobecna.

Alice zamknęła swoją lekturę i zerknęła na przyjaciółkę. Mieli rację. To co teraz się działo, źle na nią wpływało. Nie powinna się tak zachowywać.

    - Czy nadal za kimś tęsknisz? - padło pytanie do niej kierowane.

Dziewczyna odwróciła wzrok i delikatnie przygryzła swoją dolną wargę. Jej przyjaciółka usiadła obok niej i przytuliła ją mocno.

    - Nawet nie wiesz jak bardzo. Tęsknię za nim każdego dnia. - wyszeptała cicho Alice, odwzajemniając tulenie.

    - A zdradzisz mi jego imię? - zapytała, nieco odsuwając się by móc zobaczyć twarz przyjaciółki.

   - Nie powiesz Nicholasowi? On zapewne znów zrobiłby mi awanturę.

    - Słowo honoru. Nie powiem.

Dziewczyna wzięła się wreszcie na odwagę. Wzięła kilka głębokich wdechów.

    - Możesz uznać to za dziwne, ale ja kocham... Michaela...

Margaret na chwilę została zbita z tropu. Jej przyjaciółka kocha się w Jacksonie? Facecie, który znany jest ze świetnego głosu, tańca... oraz kontrowersyjnych wpadek.

    - Mówisz poważnie?

    - Tak. Kocham go. I chyba z wzajemnością. Ostatnio dałam mu wskazówki, jak poderwać taką jedną.

    - No to jak ma cię kochać, skoro mówisz, że nauczyłaś go jak poderwać inną?

     Margaret nie rozumiała jej słów. To dziwne, aby facet miałby kochać dwie kobiety naraz. Zresztą... przecież na tym świecie jest to możliwe.

   - Bo okazało się, że ta Marie, to niby ja. Wygadał się, chociaż sam o tym nie wie. Wykorzystał moje drugie imię.

   - A ty mu powiedziałaś, że go kochasz? - jej przyjaciółka była bardzo ciekawa tej miłosnej historii, którą przeżywała Alice.

   - Nie. Nie potrafię. Tylko pewnego razu... pocałowałam go podczas gdy spał i bardzo żałuję.

   - Czego? Żałujesz, że pocałowałaś faceta, którego kochasz?!

  - Tak. To cudowne uczucie, ale potem... Bałam się, że gdyby był tego świadomy, wściekłby się. Nie chciałam kończyć tej znajomości przez debilny pocałunek.

Margaret westchnęła cicho i delikatnie położyła dłoń na jej ramieniu. Alice znów przytuliła swoją przyjaciółkę, próbując się nie rozpłakać.

     To było dla niej zbyt trudne. Nie potrafiła wyjawić Michaelowi prawdy, chociaż wiedziała już, że on ją również kocha. Co by miała do stracenia? Teraz jedynie oboje udawają, że nic więcej ich nie łączy poza przyjaźnią.

    - Alice, a dzwoniłaś do niego? Może zadzwoń, porozmawiaj z nim...

    - Wiem, powinnam to uczynić, bo obiecałam mu, że się odezwę. Tylko teraz... jakoś nie mam humoru. Nie musisz się zamartwiać, możesz iść z Nicholasem i resztą na imprezę. Przynajmniej mogę cieszyć się z waszego szczęścia. U mnie związki zawsze były do bani.

    - Ani tak nie mów! Zobaczysz, za kilka miesięcy będziesz u boku Michaela szczęśliwą Alice Jackson. Mówię ci, ja wiem co gadam.

     - Tak, to chyba we śnie. - rzekła smętnie aktorka, zerkając w stronę okna.

     - Mówię ci, tak będzie. A potem... w jego domu nie będzie trójka dzieci, lecz czwórka, a może i nawet piątka.

     - Tak, a potem spadnie bomba atomowa albo jednorożce się pojawią na niebieskiej trawie. Margaret! Przestań już gadać głupoty! Na razie trzeba się skupić na pracy, a nie rozmyślać o przyszłości, która i tak będzie szara...

     - Oj widać, że brakuje ci jego bliskości. No, cóż... Może jak wyrwiesz się ze mną do knajpki, to dobrze ci to zrobi, hmm?

     - Nigdzie nie idę. Zostanę tutaj i koniec.

     - A gdyby był Michael?

Dziewczyna powoli zaczęła się irytować. Mogła trzymać język za zębami i nic nie gadać.

     - Jeśli skończysz już to ciągłe gadanie wokół Michaela, to mogę się wybrać na tą imprezę czy co tam będzie.

Margaret triumfalnie podniosła swoje ręce i radośnie się zaśmiała. Wiedziała, że Alice poczuje się nieco lepiej.

     - I tak nie możemy pić za dużo. Reżyser by nas zatłukł, chociaż znając go, pewnie już kręci się na stołku barowym.

Po raz pierwszy pokój Alice wypełnił się jej śmiechem. Po krótkiej chwili obie wyszły z hotelu, idąc w kierunku miejsca, w którym mieli wszyscy się zebrać.

Jak zwykle, małe przyjęcie z okazji kręcenia nowego filmu, by życzyć wszystkim jak najlepszej pracy musiało się odbyć. Oczywiście bez przesady, ponieważ następnego dnia miała się rozpocząć praca.

     Kiedy Alice oraz Margaret weszły do pomieszczenia, zauważyły już, że niektórzy są nieźle wstawieni.

Po chwili obok dziewczyn pojawił się Nicholas, który jako z nielicznych był trzeźwy.

    - O! Jednak jesteś!

    - Tak i strasznie żałuję. Mogłam zostać w hotelu. odparła Alice, widząc jak niektórzy przesadzają z alkoholem.

    - Wiem, to dziwny widok. Jutro dostaną niezły ochrzan. Należy im się - rzekł nieco weselej Nicholas, a po chwili zaproponował - Może chciałybyście stąd wyjść?

   - Tak, ja jestem za! - bez namysłu odparła jego siostra, zerkając na zbliżającego się do całej trójki mężczyznę o ciemnej karnacji z czarnymi oczami.

   - Ulala, nie wiedziałem, że przypadnie mi praca u boku Alice Keys. Całuję rączki. - odrzekł meksykańskim akcentem brunet, uśmiechając się serdecznie - Nazywam się Brandon Silley i o ile mi wiadomo, mam grać twojego chłopaka.

    - Miło mi cię poznać, Brandon - odrzekła Alice, bacznie obserwując nowego towarzysza. Na szczęście nie czuła od niego alkoholu, więc była pewna, że jest trzeźwy.

    - Może chciałabyś wyjść z tej duchoty na świeże powietrze? - zaproponował mężczyzna, nie zwracając uwagi na jakiekolwiek zaprzeczenia ze strony Nicholasa.

    - Właśnie miałam to uczynić razem ze swoją przyjaciółką oraz bratem. - odpowiedziała aktorka, wytrzymując zbyt dziwną atmosferę.

     - Ma się rozumieć. Może innym razem uda mi się z panną porozmawiać i bliżej poznać. Do zobaczenia - ukłonił się nisko, wychodząc z knajpki eleganckim chodem.

    - O rany! Przecież on cię wzrokiem jadł! Co za typ! - szybko skomentowała Margaret, kiedy towarzysz ich opuścił.

     - Tak. Widziałam to w jego oczach. I uwierzyć w to, że większość aktorek na niego leci. Phi, też mi coś.

     - No wiesz, ty tam wolisz... ekhm... czarnowłosych mężczyzn o brązowych oczach  - szepnęła cicho jej przyjaciółka, uważając aby nie usłyszał ich Nicholas.

Alice znów pomyślała o Michaelu. Poprawiła delikatnie swój naszyjnik, który dopiero teraz zauważyła "Crazy".

     - To od niego? - zapytała ją, widząc parę złotych turkawek, które wyłoniły się spod bluzki.

     - Tak. To symbol przyjaźni.

Nicholas zajęty czym innym zerknął na swoją dziewczynę oraz siostrę. Nie przysłuchiwał się ich rozmowie, więc niczego nie świadomy od razu wypalił.

      - Spadamy stąd, czy nadal dusimy się w tym śmierdzącym od papierosów i alkoholu pomieszczeniu?

      - Zdecydowanie wybieram opcję pierwszą. - stwierdziła Margaret, widząc zgodę w oczach Alice.

Po kilkunastu minutach cała trójka spokojnym krokiem szła wzdłuż małego parku, oświetlonego przez wiele latarń oraz księżyca, który wydawał się być ich czwartym, milczącym towarzyszem.

      - Opowiadaj, co tam ciekawego robiłaś u Jacksona. - zapytał Nicholas, chowając swoje nieco zmarznięte dłonie do kieszeni. Margaret, która szła u jego boku, również chciała cię dowiedzieć czegoś więcej, niż to, co usłyszała jeszcze kilka godzin temu.

      - Wiele rzeczy. Bawiłam się z jego dziećmi, spędzałam czas z jego przyjaciółmi, siostrą... oraz z nim samym.

       - Ooo! A czy coś zrobił nie tak? - nadal był ciekawy i nie krył, że nie miał do niego zbyt dużego zaufania.

      - Nie. Wszystko było dobrze. Jak się go tak bliżej pozna, jest ciekawym i pełnym humoru człowiekiem.

       - Jak to znaczy "bliżej"?

       - Na pewno nie poprzez spędzenie nocy w łóżku. Nicholas! Weź się w końcu ogarnij! Zmień w końcu do niego nastawienie, bo już nie wytrzymam. Jeśli spędzi się z nim więcej czasu na rozmowie, to wtedy lepiej się go pozna. To miałam na myśli....

      - No wiesz, ja to tam nie wiem, co chodzi mu w jego lokowatej łepetynie. - zaśmiał się chytrze.

Margaret dyskretnie pociągnęła go za rękaw, by w końcu przestał z docinkami. Znała prawdę i wiedziała, że jego słowa mogą bardzo ranić Alice. Aktorka ukrywała swoją złość i gdyby nie Margaret, jej brat już dawno zostałby spoliczkowany za takie słowa. Strasznie działał jej na nerwy.

Jego opiekuńczość była tak obrzydliwa, że ledwo co ją wytrzymywała.

Pół godziny później wrócili do hotelu, a Alice wreszcie mogła odpocząć od towarzystwa swojego wkurzającego brata. Jednak zanim zniknęła za drzwiami dostała tajemniczy list, który w ogóle nie posiadał adresata ani nadawcy. Ostrożnie wysunęła małą kartkę i zatopiła się w słowach, które razem tworzyły wiersz. I to nie byle jaki! Romantico dla Alice...

Po przeczytaniu, dziewczyna była zbyt zmęczona by wnioskować, kto mógłby pisać takie rzeczy.

Wiedziała jednak, że to pewnie jakiś jej cichy wielbiciel, który nie chciał się na razie jej ujawniać.

Widząc późną godzinę na zegarze, wiedziała, że w Los Angeles jest teraz południe.

Przed pójściem spać, wzięła jeszcze prysznic i siedząc na łóżku, susząc w tym czasie włosy, postanowiła zadzwonić do Michaela i zapytać się, co tam u niego.

Po kilku sygnałach wreszcie usłyszała jego melodyjny, nieco cichy głos.

     - Cześć, nie przeszkadzam? - zapytała, ciesząc się, że mogła go usłyszeć.

     - Alice! Tak się cieszę, że dzwonisz. Nie, skądże. Dla ciebie zawsze znajdę czas. Jak minęła podróż?

     - Wiesz, można by powiedzieć, że nawet nudno. Tęsknię za wami, wiesz?

      - No proszę. Alice za nami tęskni? Myślałem, że będziesz szczęśliwa, że nie musisz pana brzydala widzieć na oczy - w tym momencie aktorka usłyszała radosny chichot piosenkarza.

     - Wiesz, szczerze to brakuje mi twojej brzydoty. Nie to co taki jeden facet z czarnymi jak noc oczami.

       - Uuuu, czyżbyś miała jakiegoś na oku? No, słucham, słucham...

       - Nigdy! Wiesz jaki on jest paskudny? Prędzej wolałabym się poćwiartować, niż chodzić z tym panem od żelu do włosów. Włosy miał jak jeż, a oczy niczym wielkie, czarne dziury.

       - Ostro jedziesz, ciekaw jestem, jakie masz uwagi jeśli chodzi o mnie. - Michael cicho się zaśmiał, a po chwili dodał- Poczekaj, bo dzieci chcą z tobą porozmawiać. Dam ci je.

Aktorka słysząc głosy pociech Michaela, czuła radość taką samą, jak była razem z nimi.

Słuchała i odpowiadała na ich pytania z uśmiechem, a kiedy Michael zdążył jeszcze się pożegnać, aktorka czuła wszystkie uczucia naraz.

       - Nawet nie wiesz, jak cię nam tutaj brakuje.

       - Wierzę. Mi was również. Chciałabym teraz was wszystkich mocno przytulić i wycałować.

       - Uuu, mnie też?

        - Tak, ciebie też brzydalu. - zaśmiała się aktorka.

        - Dobranoc Ślicznotko. Wiem, że teraz kładziesz się spać. Życzę ci dobrej nocy. Zadzwoń jutro, dobrze?

        - Oczywiście. Do jutra Mike. Spędźcie miłe popołudnie.

     Kiedy się rozłączyli, aktorka z radością w sercu położyła się i wpatrywała się w sufit.

Jego głos... Jego śmiech... Czuła się, gdyby przy nim była.

Wiedziała, że dzięki niemu, ta noc nie będzie taka straszna.

Zresztą... Tej nocy w jej śnie Michael odgrywał główną rolę... A jaką? To zostanie już jej słodką tajemnicą :)
 Brandon Silley

4 komentarze:

  1. Rozdział cudnyy :* Ahhh Alice tęskni, za pewne Mike też.. Niech ona szybko wraca i niech sobie wyznają tą miłość ;) Czekan na następny rozdział. Pozdrawiam ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
  2. :> :> :>
    Tak. Wszystko idzie ładnie, pięknie, ślicznie.
    Muszą być razem. Rozumiesz? ;_; muszą.
    Piękna notka. Słodka <3
    Czekam na więcej.
    Pozdrawiam
    ~Bunia :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna notka.
    Oni w końcu muszą sobie wyznać tą miłość, bo oboje zwariują.
    Muszą być razem.
    Czekam na nową.
    Pozdrawiam ~ Michael

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam! :D
    Wzruszający, pełen magii rozdział, czyli taki, jaki uwielbiam. Tak mnie zachwyciłaś, że nie wiem co dalej napisać. Po prostu pięknie i zjawiskowo...
    Alice i Michael muszą w końcu wyznać sobie miłość! Obawiam się jedynie Brandona od samego początku nie przypadł mi do gustu. Mam nadzieję, że Alice nie popadnie przez niego w żadne parapaty.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    K@te :)

    OdpowiedzUsuń