Translate/Tłumacz

wtorek, 7 kwietnia 2015

You & Me - XIII

     Każdy dzień, który powoli mijał, sprawiał wrażenie Alice niekończącą się podróżą przez uśmiech, łzy, ciężką pracę i satysfakcję, że jest bliżej końca trudnej męki, niż początku.

We wrześniowy słoneczny poranek, aktorka nareszcie mogła odpocząć od nawału pracy.

Jeden dzień wolnego, który w pełni zasłużyła, miał być dniem pełnym niespodzianek.

Z każdą osobą, z którą współpracowała, starała się jakoś zaprzyjaźnić, czy poznać.

Po kilku próbach jej życzenie zostało spełnione i każdy, nawet największy "sztywniak" zaczął obserwować swoje otoczenie z innej perspektywy.

Tajemniczy brunet, który faktycznie okazał się być jej filmowym chłopakiem z zimną krwią, stał się jej jednym z dobrych kumpli. Brandon tylko z pozoru wyglądał na mężczyznę chcący wyrwać pierwszą lepszą na randkę. Wiedział i czuł, że Alice nie jest w stanie odwzajemnić miłości, ale chcąc czy też nie, postanowił być jej tylko i wyłącznie przyjacielem.

Właśnie teraz, gdy mieli wolny czas, zaproponował dziewczynie aby mogła mu towarzyszyć we wspólnym spacerze. Dotychczas nie miał czasu, by na spokojnie móc porozmawiać i poznać ją, tak jakby tego chciał.

Aktorka z wielką chęcią się zgodziła, bo uważała, że nowe znajomości nie zawsze muszą kończyć się rozczarowaniem czy smutkiem. Pamiętała jednak, że jej serce ma już swojego "domownika" i widząc zainteresowania innych mężczyzn, stanowczo aczkolwiek delikatnie mówiła NIE.

Kiedy wybiła godzina spotkania się pod hotelem, Alice ubrana "elegancko, lecz na luzie" czekała z cierpliwością, aż pojawi się jej towarzysz.

Brandon po kilku minutach zjawił się obok niej, by po chwili oboje mogli spokojnie cieszyć się chwilą odpoczynku.

Spędzając razem czas w parku, nie wiedzieli, że są bacznie obserwowani przez paparazzi.

Te "chodzące aparaty" z czujnością spoglądali i czekali na wspaniały moment, kiedy to aktor przytula dziewczynę, czy też na odwrót.

Brunet, kiedy przechodzili obok małego wózka z lodami, bez zbędnych słów postanowił zakupić lody i móc poczęstować swoją rozmówczynię.

- Jaki chcesz smak? - zapytał, zerkając w stronę uśmiechniętej Alice.

- Mówiłam, że nie chcę. No, ale skoro jesteś taki uparty, to po proszę czekoladowy.

- Mmm, dobry wybór. Też lubię.

Aktor zaśmiał się i poprosił o wymieniony smak lodów, a kiedy już je otrzymał, zapłacił i z uśmiechem wręczył jeden aktorce.

- Dziękuję. To teraz gdzie chcesz mnie zaprowadzić? - odrzekła Alice, idąc równym krokiem wraz z Brandonem.

- Tam gdzie mnie oczy poniosą - zażartował chłopak, co jakiś czas jedząc swoją porcję lodu.

- Ciekawa odpowiedź. Wiesz, zadziwia mnie pomysł reżysera. Masz grać faceta z zimną krwią, a przy najbliższych potulnego baranka. Nie wydaje ci się, że może wyjść kicha?

- E tam. Z moim talentem wszystko jest możliwe. Znaczy się... Nie ważne co zagram, ważne że zawsze wyjdzie coś niesamowitego.

- Mhm, ciekawe, ciekawe...

- No, a powiedz mi. To prawda, że masz niezłe znajomości?

- Zależy o jakich znajomościach mówisz. - odpowiedziała aktorka, cicho chichocząc, kiedy ujrzała pobrudzoną brodę Brandona.

- No wiesz... chociażby MJ'a. Może i nie wiesz, ale kiedy byłem mały, strasznie uwielbiałem jego piosenki. Próbowałem naśladować jego taniec, ale zawsze kończyło się to wpadnięciem na drzwi czy szafę. Ogółem mówiąc, jestem jego małym fanem.

Aktorka próbując powstrzymać się od śmiechu, wzięła swoją serwetkę i ostrożnie wytarła brodę mężczyzny.

- Hmm, przydałby ci się chyba śliniaczek, bo strasznie się pobrudziłeś. Co do twojej wypowiedzi, to i owszem. Przyjaźnię się z Michaelem. Ale czuję, że chcesz mi coś jeszcze powiedzieć. - odparła, widząc jak Brandon siada na skraju fontanny.

- Tak. Słyszałem, że on chce wydać nową płytę. Jeśli się tak stanie, poprosisz go o autograf?

- Uuu, marzy ci się podpis  Michaela Jacksona?

- No pewnie! Może i jestem niezłym aktorem, ale takich znajomości to jeszcze nigdy nie miałem.

- Taaa... A Madonna to przypadkiem niby zwykła gwiazda? Przecież dudniło o was telewizji, że miałeś niby z nią romans.

- A jednak słyszałaś o tym. Ha! No, tak szczerze to niby miałem... Ale nie jest w moim guście. Niestety.

Mężczyzna cicho westchnął i dokańczając swój lód zerknął na Alice. W jego głowie zrodziła się pewna, nieco szalona myśl.

- Wiesz, mam pewien pomysł. Chodź ze mną.

Aktor chwycił dziewczynę odruchowo za dłoń i pognał z nią w kierunku małego strumyczka, który mieścił się za parkiem.

Kiedy się tam zjawili, zauważył łódkę przymocowaną do przystani. Rozejrzał się, a kiedy uznał, że nikt ich nie widzi, postanowił wejść do niej.

- Zwariowałeś?! Nie rób tego! - szepnęła cicho Alice, zatrzymując się przy kilku małych kamieniach.

- Hmm, możliwe, że tak. No chodź będzie super.

- Szaleniec. Nie lubię szaleńców. Wracam do hotelu, na razie...

Dziewczyna już zamierzała odejść, kiedy poczuła jak ktoś zaczyna chlapać.

Stanęła jak wryta i czując jak zimna woda spływa po jej plecach oraz nogach, nie mogła zrobić jednego kroku. Kiedy w końcu jej się udało, odwróciła się i również zaczęła chlapać Brandona wodą.

   Mężczyzna stojąc na jednym z kamieni chwycił aktorkę za ręce i tracąc równowagę wpadł razem z nią do wody.

Na szczęście było płytko, więc woda sięgała im do połowy ud.

- Głupi jesteś! I to strasznie! - odrzekła Alice, śmiejąc się z zaistniałej sytuacji.

- Wiem. Każdy mi to mówi. Ty za to jesteś... bardzo śliczna.

- A idź! Czy wy faceci tylko o jednym?

- Nie, my podziwiamy wasze piękno. Bóg jednak wiedział co tworzy.

Aktorka z trudem powaliła mężczyznę na plecy, próbując go całego zmoczyć.

Kiedy oboje bawili się w najlepsze, nie zauważyli, że obserwuje ich starszy mężczyzna, będący właścicielem przymocowanej łódki.

- No proszę. Teraz tak młodzież spędza czas. Na wzajemnym laniu się wodą. - odrzekł z małym uśmieszkiem.

Aktorka natychmiast spoważniała i próbując pomóc Brandonowi wstać, czuła się nieco speszona.

Kiedy wyszli ze strumyka, starali ukryć swoje nie małe zawstydzenie.

- No dobrze dzieci, lepiej wracajcie do domu, bo jeszcze się rozhorujecie. Ty młodzieńcze ciesz się i chroń swoją ukochaną, bo pewnie nie jeden marzy o takim skarbie jak ona.

Brandon nie krył swojego uśmiechu i widząc zamieszanie Alice, cicho podziękował i razem z nią pędem pognali w kierunku hotelu.

- Widzisz, jakim ty skarbem jesteś? - odrzekł, kiedy byli już na miejscu i wchodzili do windy.

- Tak. A ty młodzieńcze powinieneś dbać o swoją dziewczynę, a tu co? Zaniedbana. Mokra. Zmarznięta.

- Ojej, to chodź tu. Ogrzeję cię.

Brandon już chciał ją przytulić, kiedy drzwi windy się otworzyły. Alice zaśmiała się głośno i prędko wyszła, byle tylko mężczyzna jej nie przytulił.

- Dzięki za ten dzień. Był niesamowity.

- To ja dziękuję Alice... Przynajmniej mogłem spędzić ten czas z tak piękną aktorką.

- No, już nie podrywaj, nie podrywaj... Moje serce i tak jest zajęte, więc przykro mi.

- Tak? A przez kogo? - zapytał aktor, opierając się o drzwi swojego pokoju.

- To tajemnica. Ciii - dziewczyna przyłożyła sobie palec do ust i otworzyła drzwi - Miłego wieczoru, Brandon. Do jutra.

- Do jutra Alice.

     Dziewczyna zaśmiała się i zniknęła za drzwiami pokoju. Z radością odetchnęła z ulgą i postanowiła wziąć ciepłą kąpiel, by móc rozgrzać swoje zmarznięte ciało.

Kiedy zatopiła się w gorącej wodzie, na chwilę zapomniała o całym świecie, o wszelkich smutkach, troskach... Niestety, to co dobre, kiedyś się kończy...

Kiedy po ponad godzinie, woda zaczęła stygnąć, aktorka wyszła z niej, mocno opatulając się ręcznikiem, by móc wyjść z łazienki i przebrać się szybko w piżamę.

Kiedy była już gotowa, tak jak zawsze, postanowiła porozmawiać jeszcze z Michaelem.

Czekała cierpliwie aż usłyszała nieznany jej dotąd kobiecy głos.

- Halo? Kto dzwoni? Tito... przestań mnie łaskotać, kotku... - usłyszała po chwili.

- Jestem Alice, przyjaciółka Michaela. To jego telefon... Czy mogłabym z nim porozmawiać?

- Michael? Aaa... No złociutka, on teraz nie może rozmawiać. Ma właśnie bliskie  spotkanie z... Tito, jak ona się nazywała? A! Z panną "Kwiatuszek".

Alice nie rozumiała co ta kobieta za telefonem do niej mówi. Przeczuwała, że może być to jakiś słaby żart albo, że kobieta ta jest nieźle pod wpływem alkoholu.

Już miała się rozłączać, kiedy usłyszała czyiś głos.

- Oho! Pan ładny idzie tu. Pewnie zaraz będzie się darł. Kończę, pa złotko - odrzekła kobieta, a po chwili połączenie zostało przerwane.

Alice będąc w szoku, nadal trzymała komórkę przy uchu. Nadal nie dotarło do niej, co ta kobieta mówiła. Jaka panna "Kwiatuszek"? Jakie bliskie spotkanie?

Kiedy czuła jak jej serce przepełnia się smutkiem, niespodziewanie jej telefon zaczął dzwonić.

Bez namysłu odebrała połączenie i usłyszała głos Michaela, który próbował jakoś zapanować nad otoczeniem, ciągle kogoś uciszając.

- Cześć. Widzę, a raczej słyszę,  że nieźle balujesz. - odparła smutnie dziewczyna, nie będąc zadowolona z tego co usłyszała.

- Alice, przepraszam cię za to co słyszałaś. Nowa dziewczyna Tita trochę za dużo wypiła i gada głupoty.

- Mhm... No  cóż, jeśli faktycznie masz bliskie spotkanie z panną "Kwiatuszek" to nie będę przeszkadzać.

- Nie mów tak! Nie ma tu żadnej panny "Kwiatuszek". Po prostu miałem dość już ględzenia tej nowej dziewczyny Tita i powiedziałem, że idę do siebie obejrzeć film. To wszystko.

- Z panną "Kwiatuszek"?

Aktorka usłyszała cichy chichot muzyka, a po chwili jego głos.

- Jeśli życzysz sobie, abym tak ciebie nazywał, to dobrze.

- Osz ty! Tak za mną tęsknisz, że aż musisz oglądać filmy, w których gram?

- No wiesz, przynajmniej mam co oko nacieszyć.

- Spadaj! Dziećmi powinieneś się zająć, a nie oglądać głupoty.

- Ej, nie rób ze mnie takiej niańki. Jeśli chodzi o dzieci, to na razie same się bawią. Wyznaczyły mi czas, kiedy mam do nich iść. Podobno jakaś niespodzianka.

- No dobrze. Wiesz, okazuje się, że nawet w gronie aktorów są twoi fani.

- Tak? To pozdrów ich ode mnie.

- Ten pan od żelu do włosów jest nawet miły. Poprosił, abyś dał mu autograf.

- Jak przyjedziecie do Los Angeles, to jasne, że mu dam. Właśnie, kiedy przyjeżdżacie?

- Za 5 miesięcy. Spokojnie, jeszcze ci powiem kiedy dokładnie. No, a jeśli ci się nudzi, to wyślę ci na email nagrywania kiedy się wszyscy wygłupiamy i takie tam, chcesz?

- Pewnie. Zobaczę, czy coś się zmieniłaś.

Aktorka zaśmiała się cicho, a po chwili między nimi zastała niezręczna cisza.

Czasem było słychać ciche westchnienia piosenkarza, czy też skrzepnięcia podłogi, kiedy chodził.

- Wiesz, czasem wydaje mi się, że zanim wrócę, minie wieczność. - odrzekła aktorka, wpatrując się w gwieździste niebo.

- Tylko ci się tak wydaje. Minie to bardzo szybko, zobaczysz...

- Mam nadzieję. To życzę ci miłego popołudnia i pilnuj swojej komórki. Do usłyszenia Mike.

- Dobranoc Ślicznotko i do usłyszenia.

       Dziewczyna rozłączyła się i głośno odetchnęła z ulgą. Fakt, to co usłyszała z ust tamtej kobiety, nieźle ją przestraszyło. Chociaż... to możliwe, że Michael może się odkochać... Tak przynajmniej ona uważa... Po chwili zamknęła oczy i oddała się do krainy snu, by następnego dnia wstać wyspana i wypoczęta...

2 komentarze:

  1. Jesteś moim wybawieniem i zbawieniem. Chociaż na chwile na mojej buźcie zagościł uśmiech.. Rozdział cudny ja kocham każdy szczegół.. Zastanawiam się czy sama nie zacząć pisać w 3 os. Kurcze mi sie osobiście to podoba. Wracając do notki.. Jejuu niech ona wraca do Mikuuusia.. Kurcze taka miłość na odległość może mieć dwie drogi, albo się nudzi to wieczne czekanie, albo jest motywacja do zobaczenia swojego skarba.. Haha pani 'Kwiatuszek' cudo, Życze Weny, czekam na nexta i Pozdrawiam ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
  2. Zuza,no nie wiedziałam,że ty masz taki talent, na polskim zawsze mówisz, że ci nie wyszło...;)

    OdpowiedzUsuń