Translate/Tłumacz

piątek, 10 kwietnia 2015

You & Me - XIV

     Kochani! 
Wcześniej ją wstawiam, bo z okazji moich urodzin (już 13, wooow xD) chciałam właśnie to Wam sprawić niespodziankę.
Do notki wstawiam piosenkę, w której się wprost zakochałam.
Pisząc ten rozdział, ciągle jej słuchałam, bo tylko wtedy mogłam wyobrazić sobie całą tą sytuację, o której za chwilkę się dowiecie :) Tylko mnie nie zabijcie, proszę xDDD
Myślę, że Wam również pomoże bardziej to sobie wyobrazić.
Dobrze, kończę gadanie. Miłego czytania ( oraz słuchania :D )



Mijały miesiące.

Michael każdego dnia odliczał powrót Alice.

On, jak i jego dzieci bardzo za nią tęskniły...

       Pewnego dnia, Mickey siedząc w salonie zerknął na kalendarz, wiszący na jednej ze ścian.

Zauważył, że dzień wcześniej powinna do niego zadzwonić, ponieważ to był jej dzień powrotu.

"Może zapomniała o mnie? Może poznała w Londynie innego i została z nim... Och, Alice..." - pomyślał, czując w sercu duży smutek.

Po kilkudziesięciu minutach poczuł wibrację w kieszeni. Jego komórka, która była wyciszona na czas pracy, nieustannie drżała, aby zwrócić na siebie uwagę.

Muzyk szybko chwycił urządzenie i zerknął na ekran, mając nadzieję, że dzwoni Alice.

Wyświetlało się imię jego siostry, Janet, na co mężczyzna cicho westchnął.

"Janet... Ciekawe czemu dzwoni" - pomyślał, odbierając połączenie.

    - WŁĄCZ SZYBKO TELEWIZOR!! - usłyszał jej głos w słuchawce, który był przepełniony smutkiem i troską.

    - Chwila moment! Jeśli zaś mówią o mnie, to nie dzięki. Wiesz, że ich nienawidzę.

    - Włącz i nie marudź. To nie o ciebie chodzi!

Słowa siostry bardzo go zaskoczyły, więc nieco niechętnie włączył telewizor i przełączył na kanał informacyjny. Po chwili jego oczom ukazała się plansza z wielkimi literami mówiącymi... o wypadku autobusowym. Troszkę niżej zauważył, że jego Alice jest w ciężkim stanie. Wracając razem z grupą innych aktorów z Londynu miała wypadek, z którego na szczęście wszyscy przeżyli.

    - Nie... To nie może być prawda! - krzyknął, czując jak w głowie zaczynają się zbierać nowe wątpliwości, obawy...

    - Michael, też teraz to oglądam. Nie wiem jaki kanał włączyłeś, ale na moim mówią, że została przewieziona do St. Vincent Medical Center.

     - Dzięki. Zaraz tam pojadę.

Piosenkarz szybko się rozłączył i pobiegł w stronę opiekunki, która bawiła się z jego dziećmi.

Szybko wytłumaczył, że musi gdzieś jechać, po czym wsiadł w swoje auto.

Jeden z ochroniarzy zauważył jego nerwowość i ogólny stan psychiczny, więc również wsiadł do auta. Bał się, że jeśli jego pracodawca  nie pojedzie bez ochrony, ktoś może mu zrobić coś złego...

     W głowie Michaela kłębiły się myśli wokół Alice. Nic nie wiedział o jej wypadku. Mimo, że była w złym stanie, dla niego to i tak za mało informacji.

Kiedy po ponad godzinie zjawił się pod szpitalem, wiele fanów aktorki stało i ze smutkiem wpatrywało się w okna szpitalne. Wszyscy modlili się o to, aby wyszła z tego cało.

Muzyk z pędem wpadł do recepcji i nie zważając nawet uwagi na to, że nie jest przebrany i każdy może go rozpoznać, szybko zaczął się pytać, gdzie leży Alice.

Pielęgniarka wskazała mu piętro, korytarz oraz salę, na co piosenkarz serdecznie podziękował i szybko pobiegł w tamtym kierunku.

Zmierzając w stronę sali, zauważył jej brata oraz pewną dziewczynę, która tuląc się do niego, płakała.

Po chwili Nicholas zobaczył Michaela i spojrzał na niego nieco srogo.

     - Widzę, że ty także tu przyszedłeś...

     - Nicholas, wiem, że mnie nie lubisz. Już nie o to chodzi. Jak ona się czuje?

      - A jak widzisz?

Pisarz wskazał na drzwi, które zostały w pewnych miejscach zostały oszklone, by móc zobaczyć, co się za nimi dzieje.

    W pomieszczeniu było dwóch lekarzy, którzy sprawdzali stan aktorki.

Po kilku minutach wyszli, zerkając na Michaela nieco zdziwieni.

     - Na razie stan pacjentki się unormował. Jeśli chce pan wejść, to zezwalam na to zgodę - rzekł do Nicholasa jeden z lekarzy, poprawiając swoje okulary.

Pisarz westchnął cicho i zerknął na nadal zapłakaną Margaret. Szepnął jej coś cicho do ucha i wszedł do sali.

Michael usiadł bezsilnie na krześle i wbił wzrok w podłogę. W duchu prosił Pana o uzdrowienie Alice. Nie chciał, aby jego ukochana odchodziła zbyt wcześnie z tego świata...

     - To ty jesteś tym czarnowłosym łamaczem serc. - usłyszał po krótkiej chwili głos kobiety.

     - Słucham?

    - Alice tak cię nazwała. Gdyby teraz ciebie widziała... Byłaby szczęśliwa - w jej  oczach znów zabłysnęły łzy.

    - Nie płacz. Będzie dobrze. - mężczyzna widząc, jak kobieta znów zaczyna płakać, niepewnie podszedł do niej i podał jej chusteczki.

     - Przepraszam, że się nie przedstawiłam. Jestem Margaret, przyjaciółka Alice. - odrzekła, powoli uspokajając się.

     - Miło mi. Mnie pewnie i tak znasz... Powiesz mi, co się stało?

Margaret wzięła kilka głębokich wdechów i usiadła na krześle.

     - Byliśmy podzieleni na dwa busy. Ja jechałam razem z jej bratem, ale Alice uparła się, że usiądzie w drugim, bo pokłóciła się z Nicholasem. Kiedy przyjechaliśmy już na miejsce, okazało się, że bus Alice miał wypadek. Między nami była godzina różnicy, ponieważ często robili przerwy. Nicholas od razu chciał pojechać na miejsce zdarzenia. Bus został uderzony przez inny samochód i uderzył w drzewo.
Najbardziej ucierpiała Alice i kierowca, ponieważ siedzieli z przodu.
To cud, że wszyscy przeżyli...

     Michael westchnął głęboko i spojrzał na Nicholasa, który siedział przy swojej siostrze i płakał...

Podane leki sprawiły, że Alice zasnęła głębokim snem, więc nic nie mogła zobaczyć, czy cokolwiek powiedzieć.

Kiedy w końcu niepewnie uchylił drzwi, widział jak Nicholas zerka na niego i wycierając swoje łzy, wstał i ucałował siostrę w czoło. Bez słowa wyszedł z pomieszczenia, w którym przebywali teraz sam na sam... Alice i Michael...

      Piosenkarz ze smutkiem usiadł na krześle i chwycił ją ostrożnie za dłoń.

Poprawił jej nieco zakrwawione włosy z czoła i spojrzał na bladą, prawie całą zabandażowaną twarz.

     - Moja biedna Alice... Tak bardzo się o ciebie wszyscy martwimy... Musisz wyjść z tego cało, musisz... - szeptał cicho, czując jak jego kąciki oczu robią się wilgotne.

Tak bardzo tęsknił teraz za jej głosem, uśmiechem... dotykiem, po którym czuł się bardzo szczęśliwy.

Przypominając sobie ich wspólne chwile, czuł jak jego łzy wolno spływają po policzkach.

Pragnął teraz, aby to wszystko okazało się tylko złym snem. Koszmarem, z którego zaraz się wybudzi...

Delikatnie głaskał jej dłoń, cały czas wpatrując się w jej poważny wyraz twarzy. Wiedział, że ona go słyszy... Przecież to taka inna forma "snu"

      - Alice... wiem, że mnie słyszysz... wiem, że mnie czujesz... Proszę cię, bądź silna i wróć do nas. Do nas wszystkich...

Mężczyzna ostrożnie pocałował ją w usta i wstał, rozluźniając uścisk.

Poczuł jednak jak dłoń Alice powoli się zaciska. Spojrzał na nią pełen nadziei, a jego oddech nieco przyśpieszył. Znów usiadł na krześle i zerknął na jej twarz.

Dziewczyna resztkami sił otworzyła oczy i spojrzała na szczęśliwą twarz Michaela.

     - Gd-dzie ja je-estem? - zapytała, oddychając coraz to szybciej ze strachu.

     - Ciii... Jesteś w szpitalu. Nie bój się. Wszyscy czekaliśmy, aż się obudzisz.

     - Ale wypadek... Boże, moja głowa... Ja nic nie pamiętam...

Mężczyzna pogłaskał spokojnie jej prawy policzek i widząc jej strach w oczach, starał się ją uspokoić.

      - Nie wysilaj się. Jest wszystko dobrze.

   Po krótkiej chwili do sali wpadł Nicholas, a zaraz za nim Margaret. Stanęli przy niej i z radością ostrożnie chcieli ją przytulić.

Nicholas po chwili zerknął na Michaela i z uśmiechem delikatnie pokiwał głową.

Alice niczego nieświadoma wymusiła na swojej twarzy uśmiech, a kiedy Michael chciał odejść, wyciągnęła do niego swoją słabą dłoń.

     - Zostań, proszę - szepnęła, czując jak powoli siły znów ją opuszczają.

Przymknęła oczy, głęboko oddychając.

Mike usiadł przy niej i chwycił ją za rękę, nie zwracając najmniejszej uwagi na obecność Nicholasa oraz Margaret.

    - Jestem, jestem tutaj Alice...

Dziewczyna otworzyła delikatnie oczy i uśmiechnęła się. Na niewielkiej wysokości podniosła dłoń i pogłaskała go po policzku.

    - Michael... Ja... Kocham Cię. - szepnęła, czując jak łzy napływają jej do oczu. Ze szczęścia oczywiście.

Jej brat i przyjaciółka byli zaskoczeni słowami Alice, natomiast piosenkarz ani trochę.

Pocałował jej dłoń i zerknął ukradkiem na pisarza i jego dziewczynę.

Margaret delikatnie pociągnęła Nicholasa, aby wyszli z sali. Wiedziała teraz, że jej przyjaciółka chce zostać z Michaelem sam na sam.

      Pisarz niechętnie wyszedł, czując z jednej strony radość, z drugiej strach.

     - Alice, ja ciebie także kocham. Przepraszam cię za tą Marie... Po prostu bałem się, że wyznając prawdziwe uczucie wyśmiejesz mnie. Przepraszam. - odparł po chwili, kiedy zostali sami.

     - Nic się nie stało. Nie przepraszaj mnie. Ważne, że teraz wyznałeś mi swoje uczucie.

Michael zaśmiał się cicho i po raz drugi połączyli się w długim pocałunku...

Tym razem ich serca były szczęśliwe, nareszcie odważyli się wyznać prawdę...


"Spotkanie kogoś, kogo pokocha się z wzajemnością, jest wspaniałym uczuciem. Ale spotkanie bratniej duszy jest uczuciem chyba jeszcze wspanialszym. Bratnia dusza to ktoś, kto rozumie cię lepiej niż ktokolwiek inny, kocha cię bardziej niż ktokolwiek inny, będzie przy tobie zawsze, bez względu na wszystko. Podobno nic nie trwa wiecznie, ale  czasami miłość trwa nawet wtedy, kiedy ukochana osoba odejdzie."

5 komentarzy:

  1. Jejciu na początku wstrząs, niedowierzanie.. Wypadek.. Matko dobrze, że wszyscy przeżyli, a Alice dochodzi jakoś do siebie. Potem następuje rozluźnienie, Alice się budzi.. CUD.. ale potem jestem 'zszokowana'. Wreszcie wyznali sobie tą miłości. Jestem pełna podziwu, że przetrzymałaś czytelników do 14 rozdział. No nic teraz tylko czekać na ślub i dzieci :D Czekam na kolejną notkę :) Życzę dużo weny :) Pozdrawiam ~MeryMJ #InnocentMichaelJackson

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za spam powyżej .-.
      Koleżanka poleciła mi twojego bloga i muszę przyznać, że jest super :)
      Tak przyjemnie i ciekawie piszesz c:
      Na początku przeżyłam szok...
      Michael jest uroczy kiedy się przejmuje :3
      A koniec...uroczy :")
      Życzę dużo weny i zapraszam również do siebie :
      http://deathisthegateandanewbeginning.blogspot.com/
      Oczywiście jeśli Ci to interesuje, nie naciskam :)

      Usuń
  3. Przepraszam, że dopiero dziś komentuje.
    Szok. Wypadek, jak dobrze, że Alice dochodzi do siebie, ale zapewne przy pomocy swojego księcia, szybko wróci do zdrowia. Dobrze, że wyznali sobie miłość. Teraz mam tylko pytanko. Kiedy ślub? No i kiedy pojawią się dzieciaki? Uroczy jest ten koniec.
    Pozdrawiam. Mike

    OdpowiedzUsuń