Translate/Tłumacz

sobota, 25 kwietnia 2015

You & Me - XVI

Witajcie!
Zapewne zauważyliście, że znów zmieniłam wygląd bloga.
Obiecuję, że już więcej nie będę zmieniała jego wyglądu. No chyba, że za kilkanaście miesięcy, w celu "odświeżenia"

                                   Piosenka do notki: Jana Kramer - Goodbye California
  Ciekawostka: Postać Alice właśnie wzoruję na tej aktorce oraz piosenkarce. :)



     Następnego dnia, Alice obudziła głośna muzyka dobiegająca z piętra poniżej.

Zaskoczona hałasem i godziną, która była bardzo wczesna, powoli zeszła z łóżka, zakładając na siebie błękitny szlafrok.

Niepewnie otworzyła ogromne drzwi i zajrzała na korytarz, który był pusty.

       "Hmm, nie wiedziałam, że Michael już od samego rana ćwiczy. W ogóle gdzie są dzieci?" - pomyślała aktorka, schodząc do kuchni, mając nadzieję, że zastanie tam kucharkę Michaela.

I słusznie, kobieta krzątała się za blatem, co chwilę chwytając to nowsze artykuły spożywcze.

        - Dzień Dobry. - przywitała się cicho dziewczyna, widząc na twarzy Samanty dziwny niepokój.

Kobieta na chwilkę oderwała się od czynności i posłała jej uśmiech, kładąc talerz ze śniadaniem oraz przygotowane lekarstwa.

        - Dzień Dobry Alice. Jak się czujesz?

       - Dobrze, dziękuję. Wiesz może, dlaczego Michael puścił tak głośną muzykę?

Kobieta westchnęła cicho i powróciła do przerwanej pracy.

       - Od samego rana jest jakiś... zły. Podobno rozmawiał z kimś przez telefon i jak skończył, to aż zbił ze złości mały wazon. Ben mi mówił, że za nim przyszłam, chodził wściekły. Dopiero jeden z ochroniarzy kazał mu się uspokoić, a ten poszedł do sali i tańczy już kilka godzin. Nie wiem co się z nim stało.

Aktorka spokojnie wysłuchała słów Samanty. Wzięła potrzebne lekarstwa i popiła je wodą.

Ugryzła kilka kęsów kanapki, lecz słysząc krzyk Michaela, przestała jeść.

        - Pójdę zobaczyć co się stało. Mam nadzieję, że mnie wpuści - oznajmiła dziewczyna, wstając i kierując się w stronę małej sali tanecznej.

Zanim otworzyła szerokie drzwi, wzięła kilka wdechów i delikatnie popchnęła je, a kiedy się otworzyły, zauważyła leżącego na ziemi Michaela, który ciężko oddychał.

Mężczyzna widząc swoją ukochaną, wstał powoli i napił się wody.

         - Cześć... Jak się czujesz? - zapytała dziewczyna, zamykając za sobą drzwi.

         - No, szczerze... To nie najlepiej. Obudziłem cię pewnie zbyt głośną muzyką, co? Przepraszam.

Piosenkarz podszedł do odtwarzacza muzyki i ściszył go nieco, wycierając spocone czoło ręcznikiem.

        - Na pewno wszystko dobrze? Słyszałam, że jesteś... poddenerwowany.

Michael westchnął cicho i  podszedł do Alice. Objął jej twarz dłońmi i spojrzał w oczy.

        - Jest wszystko dobrze. Po prostu... no ktoś pokrzyżował mi plany. Ale powoli panuję nad sytuacją.

Dziewczyna zerknęła na niego z troską.

         - Gdzie są dzieci?

         - Janet je zabrała, bo chciały pojechać z nią do centrum handlowego, a potem mają u niej nocować.  A coś się stało?

Alice uśmiechnęła się delikatnie i pokiwała przecząco głową.

         - Nie, tylko trochę się zaniepokoiłam, bo nie słyszałam żadnych głosów. Zresztą, jak się dowiedziałam, w jakim jesteś stanie, to trochę się obawiałam.

Mężczyzna objął dziewczynę i uśmiechnął się szeroko.

        - Spokojnie. To, że czasem jestem wkurzony, to nie znaczy, że dzieci są w niebezpieczeństwie. Po prostu proszę wtedy opiekunkę, aby się nimi zajęła, a ja idę do gabinetu albo tutaj i próbuję wyluzować.

Aktorka wtuliła się w ukochanego i odetchnęła z ulgą. Słyszała jego bicie serca, które było bardzo przyśpieszone. Po krótkiej ciszy zapytała go o jedną rzecz.

       - Mike, a kiedy powiemy dzieciom... no że jesteśmy razem?

Muzyk spojrzał w dal i zastanowił się chwilkę. Szczerze, to nie myślał nad tym. Trochę obawiał się, jak zareagują dzieci na wiadomość, że ich ojciec kocha pewną kobietę i kto wie, może wkrótce się jej oświadczyć. Wiedział, że jego dzieci potrzebują matki, tylko każda kobieta, w której się zakochiwał, okazywała się być nie gotowa na tą rolę. Jeśli chodziło o Alice, to nie miał żadnych wątpliwości, że byłaby świetną mamą.

      - Myślę, że już wkrótce. Na razie musimy uważać, aby nikt oprócz ochroniarzy czy twojego brata i przyjaciółki nie dowiedział się o naszym związku. A tym bardziej nie chcę aby wiedziała o tym prasa. Nie chcę abyś miała jakieś kłopoty.

Alice zerknęła na Michaela zaskoczona jego słowami.

      - Michael, ja wiem w co się wpakowałam. Wiem, że jesteś jednym z najbardziej rozpoznawanych osób na świecie. Nie będę miała żadnych kłopotów, rozumiesz? Sama wiem, jak to nie mieć prywatności. Ale nigdy nie obwiniaj się za coś, na co nie miałeś wpływu.

Mężczyzna pokiwał głową, że rozumie jej słowa, a po chwili delikatnie przybliżył swoją twarz do jej.

Ich usta połączyły się w delikatnym pocałunku, lecz nie na długo mogło to trwać.

Niespodziewanie do sali zapukał jeden z ochroniarzy, który miał ważną wiadomość.

       - Panie Jackson. Ktoś chce się z panem spotkać. Jakiś pan, tyle że nie chce podać swojego nazwiska.

Aktorka spojrzała na piosenkarza, a ten na nią. Odsunęli się nieco, a wtedy Mike poszedł zobaczyć kto to przyszedł. Alice nie tracąc czasu postanowiła iść się przebrać, a kiedy była gotowa, również wyszła na zewnątrz, widząc jak jej ukochany rozmawia z pewnym mężczyzną.

Słyszała ich rozmowę, która z każdą chwilą robiła się coraz to bardziej napięta.

        - Słuchaj! Nie zapłaciłeś Debbie wystarczającej sumy! Ona podała więcej, a dałeś jej mniej! - krzyknął mężczyzna w skórzanej kurtce.

Alice zrozumiała już, o co się rozchodzi. Michael również zdenerwowany starał się panować nad swoimi emocjami. Dziewczyna podeszła do nich i stanęła obok piosenkarza.

         - Ja nie zapłacę więcej! Dałem tyle ile Debbie zażyczyła. Teraz pewnie oszukujesz i chcesz mnie w coś wrobić!

         - O nie! Zobaczysz Jackson, że pozwiemy cię oboje za to, że nie dotrzymujesz słowa. Myślisz, że jak Debbie urodziła ci dzieci, które pewnie i tak nie są twoje, to sprawa się zamknie?! O nie, mylisz się!

W Michaelu zaczęło się aż gotować. Teraz ten facet przesadził! Czyżby uważał, że jest inaczej, jeśli chodzi o dzieci Michaela?! Każde, ale to każde ma coś co po nim odziedziczyło! Nawet Paris, która jest bardziej podobna do matki.

         - To raczej pan się myli! Nie wiem kto jest tak podły, czy pan, czy pani Debbie, ale Michael mówi prawdę! Zapłacił jej co do grosza! Widziałam jego papiery i wszystko jest ustalone. Pewnie chcą się państwo wzbogacić o kilka milionów szantażując inną osobę?! Niech pan nie zachowuje się jak debil i jasno zastanowi, co pan wyprawia! - odrzekła Alice nie wytrzymując słów, które kierował mężczyzna w stronę jej ukochanego.

         - Ty, lala, nie twoja sprawa. Zresztą co ty, sąd?! Wszyscy jesteście siebie warci! Że też Ameryka musi się takich ludzi jak wy wstydzić. A ty Jackson zobaczysz, kiedyś dostanę to co chcę! - rzekł mężczyzna, poprawiając swoją kurtkę i idąc w stronę bramy.

Michael westchnął ciężko, a kiedy widział, jak jego "gość" znika za bramą, spojrzał na Alice.

        - Na prawdę widziałaś moje papiery? - zapytał ją nieco smutnym głosem.

        - Pokazywałeś mi kiedyś. No, ale mniejsza... Trzymasz się jakoś?

        - Tak, w miarę... Pójdę odpocząć. Przepraszam.

Piosenkarz ucałował delikatnie ukochaną w policzek i udał się w stronę głównego domu.

Alice zasmucona jego stanem, udała się w stronę tarasu, zastanawiając się nad tym wszystkim.

        "Jak ludzie mogą być tak podli? To się w głowie nie mieści." - pomyślała, siadając na huśtawce.

Pół godziny później usłyszała głos jednego z ochroniarzy oraz... psa.

        - Sky! No uspokój się! Czekaj, muszę znaleźć najpierw Alice! Sky, spokój! - mówił zrozpaczony ochroniarz, próbując zapanować nad psem.

Aktorka słysząc znajome szczekanie swojego ukochanego psa, wstała natychmiast i "pokazała" się, aby Troy mógł ją zobaczyć.

       Kiedy Sky ją zauważył, porwał się pędem i zaczął lizać właścicielkę po rękach i skakać wokół niej.

        - Dziękuję ci Troy, że go przywiozłeś. Pewnie się strasznie za mną stęsknił - powiedziała radośnie dziewczyna, tuląc swojego czworonożnego kumpla.

        - Jasna sprawa. Wiesz, byłby już wczoraj, ale twój brat się uparł, że dzisiaj mam go przywieźć. - odrzekł chłopak, uśmiechając się w jej stronę.

Aktorka podeszła do Troya i ostrożnie go przytuliła. Wszystkich zdążyła już polubić, a Troya, tego młodego chłopaka w szczególności.

Późniejszy czas spędziła na zabawie ze swoim psem, bo kiedy chciała zobaczyć, co u Michael, okazało się, że poszedł się przespać. Rozumiała jego stan i wiedziała, że musiał się jakoś odstresować.

Wieczorem, czytając książkę natknęła się na luźną kartkę na której widniała jej wymyślona piosenka.

            Love
Ciągle wierzę w bajki
Ciągle wierzę w zbieranie kwiatów
Ciągle wierzę w zatraceniu się w czyichś oczach
I godzinnymi rozmowami
Ciągle wierzę w spadające gwiazdy
Ciągle wierzę w nocne przejażdżki
I motyle
Tuż przed tym naprawdę pierwszym pocałunkiem

Miłość, ile razy serce może być złamane?
Miłość, ile ciężaru może unieść dusza
Miłość, nie wiem dokąd uciekać
Ale miłość, miłość, miłość, ciągle w ciebie wierzę

Ciągle wierzę w bajki
Ciągle wierzę w zbieranie kwiatów
Ciągle wierzę w zatraceniu się w czyichś oczach
I godzinnymi rozmowami
Ciągle wierzę w spadające gwiazdy
Ciągle wierzę w nocne przejażdżki
I motyle
Tuż przed tym naprawdę pierwszym pocałunkiem

Miłość, ile razy serce może być złamane?
Miłość, ile ciężaru może unieść dusza
Miłość, nie wiem dokąd uciekać
Ale miłość, miłość, miłość, ciągle w ciebie wierzę... "

Zanuciła ją cicho, chichocząc, kiedy przypomniało jej się, kiedy napisała tą piosenkę.

Było to w czasie kręcenia filmu w Londynie. Założyła się z przyjaciółmi, że napisze piosenkę i wyda ją w Los Angeles.

         - Ciekawe by było, gdyby Michael się o niej dowiedział. Przecież ta piosenka pasuje do niego idealnie. - pomyślała, czytając inne rękopisy.

Nucąc je, usłyszała ciche chrząknięcie  i skrzypnięcie podłogi. Michael, który zdążył się już obudzić, podszedł do niej po cichu i zerknął na teksty piosenek, a raczej jej wyrywając.

         - Oddaj! No, ej! Oddaj! To nie dla ciebie, brzydalu! - krzyczała rozbawiona dziewczyna, próbując zabrać mu kartki.

          - Czyżby to jakieś liściki miłosne? Z kim to pisałaś w Londynie? Daj, poczytam.

Mężczyzna, jako że był od niej nieco wyższy, spojrzał z uśmiechem na aktorkę.

          - To tekst piosenek, debilu! Żadne liściki, chociaż przyznam się, że jakieś tam dostawałam. Potem ci dam do przeczytania, a teraz ładnie mi oddaj.

          - Piosenki? O, to obowiązkowo muszę poczytać. No, to lecimy... - Michael usiadł w fotelu i zaczął cicho czytać, co jakiś czas zerkając na naburmuszoną aktorkę.

Kiedy skończył, był w niezłym szoku. Piosenka była cudowna i nawet nie wiedział, co ma powiedzieć.

        - Sama to pisałaś? - zapytał po krótkiej chwili, zatrzymując wzrok na jej twarzy.

        - Tak. Wiem, masakra.

        - Kochanie, to jest bombowe! Chodź, zaśpiewasz mi to w studiu domowym. Muszę posłuchać jaki masz głos.

Dziewczyna upierała się, lecz kiedy Michael przyciągnął ją do siebie i delikatnie muskał jej palcem dolną wargę, prosząc grzecznie, zgodziła się. W nagrodę pocałował ją namiętnie, a po króciutkiej chwili pognał z nią do studia. Podał jej kartki i wsłuchiwał się w jej głos, który był również cudowny.

       - Wiesz, wydaje mi się, że pasuje do ciebie raczej Country niż Pop. Tak, jestem tego pewien. Pogadam z taką grupką miłych chłopaków, co niedawno utworzyli swój zespół. Może wkrótce ujrzę cię na okładkach płyt? Oczywiście to będą twoje płyty, nie moje. - zażartował mężczyzna, przeglądając kartki.

  - Na prawdę uważasz, że coś z tego będzie?

  - Na 100%. Jesteś bardzo utalentowana, a twój głos jest wprost magiczny.

Aktorka, onieśmielona tymi słowami, zasłoniła tylko twarz dłonią aby nie zauważył jej rumieńców.

       - A wiesz, za niecały miesiąc będzie rozdanie nagród muzycznych. Podobno dostanę jakąś nagrodę i chciałbym, abyś mi w tej gali towarzyszyła. Zgadzasz się? - zapytał ostrożnie Michael.

Dziewczyna spojrzała na ukochanego i siadając mu na kolanach, pokiwała głową, że tak.

      - Wiesz, trochę się boję, bo nigdy na takich muzycznych galach nie byłam, ale dobrze. Pamiętaj, że musimy ukrywać nasz związek.

      - Wiem, pamiętam - mężczyzna delikatnie pocałował ją w czoło oraz w usta. - Będę mówił, że jesteś moją przyjaciółką.

Dziewczyna wtuliła się w ukochanego i bawiąc się jego lokami, zapomniała całkowicie o tym, by pokazać mu swoje tajemnicze listy.

Zamiast tego, oboje udali się do salonu, gdzie oglądając razem film, spędzali czas do końca.

Kiedy Alice zasnęła, Michael automatycznie zaniósł ją do jej sypialni, lecz kiedy miał już odejść, usłyszał jej głos.

        - Michael, zostań... Proszę.

Piosenkarz, nieco zaskoczony podszedł do jej łóżka i usiadł na skraju.

Aktorka chwyciła jego dłoń i uśmiechnęła się delikatnie.

        - Mam tu spać? - zapytał ją zdziwiony muzyk.

        - Jeśli możesz. Proszę...

Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i zajął miejsce obok swojej ukochanej. Przytulił ją do siebie i głaszcząc jej włosy, słyszał po jakimś czasie jej równomierny oddech.

       Po godzinie i on zasnął, czując się wreszcie szczęśliwie.

niedziela, 19 kwietnia 2015

You've Got A Friend

 Wstawiam notkę z serii [Y/N] teraz dedykowaną dla chłopaków.
Nie jestem pewna czy się w ogóle udała, bo szczerze mówiąc to dla mnie kolejna nowość.
Mam nadzieję, że Ci chłopcy, którzy również są fanami Michaela ( i może nawet czytają tego bloga, ale się ukrywają ) poczują się chociaż odrobinkę szczęśliwi, że mogą być na chwilkę twarzą twarz z Michaelem. 
Jeśli przypadnie Wam to do gustu, to teraz będę pisała dwie wersje YourName - dla dziewczyn i dla chłopaków :)
Tak, więc... życzę Miłego Czytania :)
P.S. Komentarze mile widziane :) Nawet i te krytyczne xD.

   Lata 80...

Na listach przebojów króluje często Twój kumpel, stary brachu, jak często do siebie się zwracacie...

Michael z miesiąca na miesiąc staje się nie do przebicia, a inne gwiazdy aż płoną z zazdrości, dlaczego oni nie znajdują się na listach Billboard.

      Ale Ciebie to i tak mało obchodzi, przyjaźnisz się z nim już kilka lat i znasz go bardzo dobrze.
Często go wspierasz, bo jak sam mówi " Mam niewiele prawdziwych przyjaciół. Dziękuję Ci, że ty do tego grona należysz, [Y/N]"

    Pewnego dnia, kiedy idziesz do niego na plan nowego teledysku, którego szczerze nie byłeś pewien, widzisz jak Twój brachu biega po całym planie jak szalony i... ucieka przed pewną brązowowłosą dziewczyną?

      - Hej! Mike! Brachu! Jackson! King of wyrywasz laski! Chodź się przywitaj! - wołasz tak głośno, aby kumpel Cię w końcu usłyszał.

Michael, nieco zmęczony odwraca się w Twoim kierunku i biegnie wesoły, lecz kiedy staje obok Ciebie, mruży oczy.

      - Mówiłem, abyś przestał się do mnie zwracać "King of wyrywasz laski". Denerwuje mnie to.

Śmiejesz się złośliwie i klepiesz kumpla po ramieniu.

      - Wiem, ale uwielbiam Cię tak wkurzać. Twoja mina jest zarąbista. Gdyby Cię teraz jakaś panienka ujrzała... Nie wiem co by zrobiła - mówisz, próbując zaczerpnąć powietrza przez śmiech.

Michael podnosi jedną brew do góry i patrzy na Ciebie jak na debila.

       - Jak chcesz taką jedną, to bierz. Mam już jej dosyć, bo gdyby nie Frank, pewnie bym miał teraz spokój.

Spoglądasz na niego i nie rozumiesz jego słów, a po krótkiej chwili obok was pojawia się piękna, szczupła dziewczyna ubrana w małą czarną.

       - O! Tu jesteś, szukałam cię Mike. Mmm, a co to za przystojniak? - zwraca się teraz do Ciebie, mierząc wzrokiem od dołu w górę.

       - A tak, właśnie. Tatiano, poznaj [Y/N]. To mój stary kumpel, który czasem mnie wkurza. [Y/N] poznaj Tatianę. Tati jest tancerką, która towarzyszy mi w The Way You Make Me Feel. - przedstawia was Michael, po którym widać, że jest nieco zmęczony.

Dziewczyna patrzy na Ciebie i uśmiecha się szeroko. Wyciąga do Ciebie swoją delikatną dłoń, nie odrywając od Ciebie wzroku.

       - Miło mi [Y/N]. Wiesz, Mike nie wspominał mi, że ma takiego przystojniaka w swoich znajomych.

Kątem oka zauważasz, jak Michael przewraca oczami i krzyżuje ręce na piersi.

       - Tati, może na razie zostaw [Y/N] w spokoju, a my zabierzmy się do pracy. Przerwa się już skończyła, słyszałaś dzwonek? - rzekł Twój kumpel, na którego natychmiast spojrzała tancerka.

       - Tak, słyszałam Mikuś. Chodźmy. - bierze go za rękę i widzisz jak oboje biegną w stronę planu.

Cicho chichoczesz, bo wiesz, że stary brachu nie cierpi takich dziewczyn. Szczerze to nawet nie przypuszczałeś, że mógłby z taką współpracować.

Ostatnią dziewczyną Twojego kumpla była Brooke Shields, którą nawet zdążyłeś polubić. Nie to co Tatum O’Neal,  bo jak dowiedziałeś się, że próbowała zaciągnąć Mika do łóżka, to nawet nie chciałeś jej poznać.

Pamiętasz wtedy, w jakim stanie był Jackson : Siedzieliście oboje w jakieś knajpce, on oczywiście w przebraniu. Nie pił często alkoholu, ale teraz to nawet Ty namówiłeś go, aby wypił na poprawienie humoru jednego drinka.

          - [Y/N] myślałem, że Tatum  nie jest taka. A ona zwyczajnie zamknęła nas w sypialni i... -Twój przyjaciel zrobił wtedy zszokowaną minę i aż otrząsł się, trzymając w rękach małą szklankę Whisky.

         - Mówiłem ci, że baby takie są. Zobaczysz, jeszcze nie jedna zamąci ci w głowie, a na razie ciesz się tym co masz. Zresztą, stary! Pełno takich lasek jak ona się wokół ciebie kręci. Może Karen, no wiesz, ta twoja makijażystka nie jest taka? - pytasz, robiąc łyka ze swojej szklanki.

          - A daj mi spokój ze związkami. Żadna nie jest jak Diana Ross. Zobaczysz, jak będę miał 35 lat to wtedy się prawdziwie zakocham. Mówię Ci - mówiąc to, wziął dużego łyka ze szklanki i spojrzał na Ciebie...

Chwilę wspomnień przerywa Ci śmiech Tatiany, która tuliła się do Michaela.

         - Cięcie! Tatiana, do jasnej ciasnej! Przestaniesz się śmiać?! Przecież nie o to w tym wszystkim chodzi - krzyknął zbulwersowany Joe Pytka.

         - Wiem, przepraszam. Ale Michael zwrócił mi uwagę, że mam oczko w rajstopie... no i... Nie wytrzymałam.

Reżyser, wyraźnie zirytowany jej zachowaniem, postanowił zrobić dwuminutową przerwę, aby Tatiana zmieniła rajstopy.

Kiedy dziewczyna odeszła, Michael podbiegł do Ciebie zrozpaczony.

        - [Y/N] Ratuj! Ja z nią nie wytrzymam! Dzisiaj jest jakaś dziwna, ciągle chce mnie tulić, a jak jeszcze gada z La Toyą to... Maskara.

         - Spokojnie brachu. Na pocieszenie powiem ci, że jeszcze macie się przytulić pod koniec teledysku. Weź na luz. Najwyżej wyskoczymy zaś do knajpki...

Michael pokazał ci język i odwrócił się, słysząc głos reżysera.

Po chwili widzisz, jak Tatiana próbuje "uciec" od Michaela i wchodzi do auta, a ten za nią.

         - No i gdzie ty się tam pchasz, debilu... - mówisz cicho, śmiejąc się.

Na koniec widzisz, jak para "zakochańców" zaczyna się tulić.

Miałeś wielkiego farta, bo kumpel chciał, aby wszyscy, którzy nie biorą udziału w nagrywaniach, wyszli i nie oglądali tej sceny.

No, ale stary brachu musiał Ci pozwolić. Byłeś jego jedynym wsparciem.

Na zakończenie męczącego dnia, zamiast iść do knajpki, spędzałeś z nim czas w hotelu, siedząc i jedząc pizzę. Kilka minut później pojawiła się siostra Michaela, LaToya, która bez uprzedzenia również chciała spędzić z wami czas.

          - [Y/N] powiedz, jak wyszedł teledysk? - zapytała Cię jego siostra, posilając się kawałkiem pizzę.

          - No, szczerze... - zerkasz na zmęczonego już Michaela - Może być. Ciekaw jestem, co by było, gdyby się pocałowali.

       - Ja Ci zaraz dam całowanie. - muzyk słysząc Twoje słowa, wziął poduszkę i rzucił ją w Ciebie, nie zwracając uwagi na kawałek pizzy, którą trzymałeś.

Po krótkiej chwili rozpętała się wojna na poduszki, którą wszyscy przeżyli... No z wyjątkiem małego, szklanego kotka... Ale to już problem King of wyrywasz laski, który nie uważał... :)

sobota, 18 kwietnia 2015

Dziewczyna, która poznała Anioła - Zaufaj mi, ja nie kłamię...


      Po tym całym wydarzeniu, Amanda nie zwracała zbytnio uwagi i nie zastanawiała się dlaczego właśnie ona go widziała i czuła...

Mimo młodego wieku, los zmusił ją aby chodziła już do pracy. Nawet tam nic nie mówiła swoim współpracowniczkom, które i tak miały ją gdzieś. Amanda nie cierpiała tych kobiet, na które często mówiła "żywe Barbie". Jedyną osobą, dzięki której mogła wytrzymać towarzystwo tych sztucznych panien, była rudowłosa, o rok od niej starsza dziewczyna o imieniu Jasmine.

Dziewczynę przyjęto nieco później niż Amandę, więc po jakimś czasie obie bardzo się zaprzyjaźniły.

Różniło je tylko to, że Jasmine posiadała chłopaka, który ani trochę przypadł Amandzie do gustu. Nie lubiła, kiedy się przy niej całowali, więc zawsze udawała, że zaciekawiło ją coś innego, byle tylko nie patrzeć jak wymieniają sobie śliny... Blle...

      Pewnego dnia, Amanda siedząc w swoim małym saloniku i czytając nowe wiadomości w swoim laptopie, poczuła dziwny chłód na swoim karku. Jej długie, gęste włosy zostały upięte w kok, więc dziewczyna uznała, że pewnie nie zostało  dokładnie przymknięte okno.

Na chwilę oderwała swój wzrok od ekranu komputera, by zerknąć w stronę okiennic, które mieściły się po drugiej stronie pomieszczenia. Ku jej zaskoczeniu, okna były zamknięte, więc skąd ten powiew wiatru?

Zdziwiona tym zjawiskiem znów zatopiła się w czytaniu, lecz nie na długo mogła cieszyć się spokojem.

Po raz drugi poczuła chłód, tym razem blisko swojej twarzy. Zaniepokojona, odłożyła urządzenie na stolik i wstała, rozglądając się i zastanawiając skąd mógłby dochodzić  ten powiew.

Jej wzrok przykuły ciemnego koloru drzwi wejściowe, które rzucając delikatny cień, wyglądały na niedomknięte.

Dziewczyna szybkim krokiem poszła w tamtą stronę, lecz znów jej domysły okazały się nieskuteczne.

Wracając do salonu zauważyła postać, której by się nawet nie spodziewała.

Michael, ten sam którego spotkała na cmentarzu, stał do niej tyłem, przyglądając się zdjęciom wywieszonym na bordowej ścianie.

     - Co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona jego obecnością.
Mężczyzna delikatnie odwrócił się i uśmiechnął, podchodząc powolnym krokiem w jej stronę.

     - Wiesz, trochę zacząłem się martwić, bo coś czuję, że zapomniałaś o moim istnieniu. Chciałem zobaczyć, co u mojej podopiecznej, bo życie w ukryciu jest męczące. Czasem mogę się ujawnić, wiedząc, że ktoś mnie zauważy.

     - To ty powodowałeś ten wiatr?

Michael cicho zachichotał, by po chwili pokiwać twierdząco głową.

     - Inaczej nie potrafię się przemieszczać. Zresztą... Ciekawie się rozglądałaś.

Dziewczyna zmrużyła oczy i bez słowa spoczęła w fotelu, biorąc na kolana swój laptop.

Wkurzył ją tą swoją gadką. Jak na Anioła, był bardzo irytujący.

      - Ej, nie złość się na mnie. - rzekł, zamykając jej klapę laptopa przed oczami. - Chcę porozmawiać.

      - O czym?! Nie wiem jakim cudem zjawiłeś się w moim życiu, jaki jest temu cel... Dlaczego cię czuję, widzę, skoro jesteś duchem?!

Mężczyzna wziął spokojnie jej laptop, by móc położyć go na stolik. Przykucnął obok niej i chwycił jej dłonie.

      - Wiedziałem, że będziesz chciała o tym porozmawiać. Z chęcią ci odpowiem na to, ale musisz się uspokoić... No, wdech... wydech - odrzekł, widząc jak dziewczyna z każdą kolejną chwilą zaczyna się uspokajać.

      - To mi opowiedz. Zamieniam się w słuch - rzekła dziewczyna po jakimś czasie.
Mężczyzna usiadł na kanapie, biorąc w ręce małą figurkę dziecka.

      - Zjawiłem się, ponieważ dostałem takie zadanie od Boga. Widzisz mnie i czujesz, ponieważ twoje serce potrzebuje bliskości i miłości drugiej osoby. Jesteś oschła i zimna dla obcych, więc to do ciebie nie dociera. Widziałaś kiedyś bajkę o duszku Casper?

     - Tak, widziałam. I co z tego? - Amanda nie zrozumiała, do czego Michael zmierza.

     - Chcę ci dać przykład, że czasem to, co widzicie jako film, w rzeczywistości może się okazać prawdą. Ta dziewczyna, miała ojca, który był pogrącą duchów. Zamieszkując starą ruderę nie wiedzieli, że jest to dom czterech duchów. Wujków Caspra i jego samego. A końcówka filmu... to?

     - No, że Casper zmienia się w człowieka i tańczy z Kat na balu Halloween'owym...

     - Ale to przez to, że dostał taki prezent od Anioła. Ja też mogę sprawić, aby przez chwilę stać się człowiekiem. Dlatego też widzisz mnie tak, a nie inaczej.

     - Skoro tak, to dlaczego nie możesz pokazać się swoim dzieciom?

Mężczyzna cicho westchnął, spuszczając  głowę i zatrzymując wzrok na figurce dziecka.

     - Ponieważ one mnie nie zauważą. To jest minus. Twoi rodzice też mają taką możliwość co ja, lecz ty ich nie widzisz... Tak Bóg postanowił i zmienić tego nie możemy. Nasi bliscy nas nie zobaczą. Zobaczą tylko ci, którym jest to dane...

      - Dziwne to tam macie. - stwierdziła dziewczyna, zerkając na mężczyznę.
Michael podniósł głowę, śmiejąc się cicho.

     - Kiedyś zrozumiesz. A skoro mam czas na bycie jednym z was, to może pooglądamy telewizję?

     - Okey. Może coś ciekawego poleci - Amanda podzieliła propozycję Michaela, siadając obok niego.

Po chwili włączyła telewizor i przełączając z kanału na kanał, natknęła się na program teleturniejowy.

     - O, zawsze udawało mi się odpowiadać na te pytania. Ciekaw jestem czy i teraz - rzekł Anioł kładąc nogę na nogę.

Wsłuchując się w pytanie prowadzącego z kategorii FILM, Michael nie krył uśmiechu.

     - Jak nazywa się aktorka, która zdobyła nagrodę Oscara za rolę Marthy w filmie Kto się boi Virginii Woolf? - zapytał prowadzący jednego z uczestników.

Nim człowiek za ekranem odpowiedział, Michael na jednym oddechu rzekł.

     - Elizabeth Taylor. Elizabeth Taylor.

Po krótkiej chwili padła ta sama odpowiedź, która okazała się poprawna.
Amanda westchnęła cicho i zsunęła się nieco znudzona tymi pytaniami. Po krótkiej chwili była kategoria MUZYKA, kiedy to odtwarzano jakiś utwór.

     - No, ciekawa jestem, czy teraz trafisz. - odparła dziewczyna.

Kiedy została odtworzona muzyka, Michael zamilkł. Jego ludzkie "serce" przyśpieszyło...

     - Utwór, który usłyszeliśmy nazywa się Say Say Say. Został zaśpiewany przez dwóch muzyków. Paula McCartneya oraz...? - rzekł prowadzący, kierując się do osoby z numerem 1.

Amanda zerknęła na swojego towarzysza i zauważyła delikatny smutek na jego twarzy.

    - Oraz Michaela Jacksona - padła odpowiedź.

    - Hej! Coś się stało? - dziewczyna zapytała Anioła, machając mu dłonią przed oczami.

Michael spuścił głowę i westchnął głośno.

     - Wiesz, kim byłem zanim stałem się Aniołem? - zapytał, nie zerkając na Amandę.

     - No, kimś sławnym. I co z tego?

     - Jednak nigdy o mnie nie słyszałaś. - Anioł wyłączył telewizor i spojrzał na dziewczynę.

Brązowowłosa po chwili domyśliła się, że to ma coś związek z tym pytaniem prowadzącego.

     - Opowiesz mi? Kim byłeś?

Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, lecz poczuł lekkie ukłucie w sercu.

      - Mam mało czasu. Za niedługo przestaniesz mnie widzieć, ale mimo to pamiętaj, że jestem tutaj cały czas.

 Wstał i otworzył  jej laptop. Szybkim ruchem wpisał pewne wyrazy, a po chwili jego oczom ukazały się zdjęcia... jego samego.

     - Chodź. Pokażę ci, jak wyglądałem... Przeczytasz sobie z wikipedii moje skrócone życie.

Dziewczyna podeszła niepewnie, lecz nim usiadła, Michael odwrócił się w jej stronę i chwycił jej ręce.

     - Pamiętaj jednak, że niektóre rzeczy, które zaraz przeczytasz, są kłamstwem. Nigdy nie skrzywdziłem tych chłopców. Pamiętaj o tym i nie wierz w te kłamstwa... - po jego policzku spłynęła łza, którą dziewczyna poczuła na swoich rękach.

    - Nie płacz. Proszę - Amanda dotknęła jego policzka, a Michael się uśmiechnął.

    - Gdybym był człowiekiem, płakałbym... Jestem tylko Aniołem, a to moje przebranie. Musze jakoś reagować jako człowiek. Zresztą mogłaś zauważyć, że tak na prawdę nie czuję głodu, pragnienia... bólu fizycznego. Moim bólem jest to, kiedy ktoś zaczyna rzucać obelgi w moich podopiecznych lub gdy ktoś obwinia niewinne dzieci...

     Dziewczyna poczuła ulgę na sercu, więc usiadła w fotelu i spojrzała na zdjęcia. Była bardzo zdziwiona.

     - To ty jesteś tym Michaelem Jacksonem?! O rany, ale byłeś słodki, kiedy byłeś mały.

Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, czując radość w środku.

Amanda podziwiała tego małego chłopca o skórze koloru ciemnej czekolady, lecz z każdym kolejnym zdjęciem odczuwała dziwne zakłopotanie...

    - Ale... ty... dlaczego  masz tu jasny kolor skóry, skoro byłeś Afroamerykaninem? W ogóle co zrobiłeś ze swoim ślicznym nosem?

Michael cicho westchnął i odwrócił się, słysząc jak dziewczyna cicho czyta : Jacko wybielił się i zrobił kilkadziesiąt operacji plastycznych... Jacko molestował chłopców... Jacko to, Jacko tamto...



     - Michael, to są kłamstwa, prawda? - zapytała go, odwracając się w jego stronę.

Anioł pokiwał twierdząco głową, czując spływające łzy.

     - To są kłamstwa. Cierpiałem na bielatcwo nabyte, nie miałem tyle operacji ile wypisują, nie molestowałem chłopców... Nie skrzywdziłem żadnego dziecka... Jeszcze te Jacko... Jestem Jackson. Jackson, nie Jacko.

Dziewczyna podeszła powoli do niego i przytuliła go.

     - Nie płacz. Wierzę w to co mówisz. Proszę...

Mężczyzna odwrócił się i przytulił ją, delikatnie całując ją w policzek.

      - Dziękuję, że mi wierzysz...

Mówiąc to, zniknął, a Amanda zamiast pocałunku w policzek poczuła nieprzyjemny chłód okalający jej twarz.

      - Wierzę i wierzyć będę. Jesteś moim Aniołem Stróżem, a ja twoją podopieczną... Do następnego, przyjacielu...




Heal The World II

Dzień Dobry :)
Jak tam sobota? 
U mnie męcząco - pisanie testu aby dostać się do gimnazjum na wysokim poziomie nie należy do przyjemnych rzeczy. No nic, wyniki w środę... Pewnie i tak się nie dostanę xD ^^
Mimo to, cieszę się ogromnie z 3 tysiaków :3 Dziękuję.
Jak widzicie, wyrobiłam się :D Wiem, że wśród czytelników jest jeden chłopak.
Mam pytanie do Mike'a.
Czy chciałbyś abym zrobiła coś podobnego jak [Y/N] tyle żeby to pasowało do Was, do chłopaków...?
Możliwe, że pomyślicie, że chcę się podlizać. Mylicie się, po prostu nie chcę, aby ktoś ucierpiał.
Chcę każdego zadowolić w miarę swoich możliwości :)
No dobrze, kończę... Życzę miłego czytania :* 


       Kilka dni później Pani Dyrektor przy Twojej obecności powiedziała dzieciom, że już wkrótce pojedziecie do sławnego rancza Michaela, które mieści się kilkanaście kilometrów od placówki.

Widziałaś, jak dzieci zaczęły się cieszyć, nie wiedząc nawet jakie koszta kryją się za taką dużą wycieczką. Zauważyłaś, jak Pani Dyrektor cicho wzdycha, lecz po chwili prosi Cię na "słówko", by móc z Tobą porozmawiać . Będąc już w jej gabinecie, kobieta siada za biurkiem i poprawia swoje duże okulary.

        - [Y/N] wiesz, że taka wycieczka wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Rzadko kiedy dzieci mają taką możliwość, więc chciałabym abyś zajęła się nimi jak najlepiej. Zapewne pan Michael również przyłączy się do wspólnej zabawy z nimi, ale wiedz, że to jednak gwiazda i musisz trzymać dystans.

        - Tak, wiem o tym Pani Dyrektor. - odpowiadasz, widząc szeroki uśmiech kobiety.

        - Już jutro ma przyjechać bus, który was zabierze. Przygotuj się dobrze, bo coś wydaje mi się, że to będzie dzień pełen wrażeń.

Pomieszczenie wypełnił wasz wspólny śmiech i mimo, że ty byłaś tylko opiekunką, a ta kobieta Panią Dyrektor, to i tak dogadywałyście się świetnie i polubiłyście się mimo wszystko...

    Zgodnie z planem następnego ranka pod placówkę przyjechał duży bus, który kierował prywatny szofer Michaela.

Mężczyzna uśmiechnął się szeroko w Twoją stronę i pomógł zliczyć Ci dzieci, by później mogły bezpiecznie wsiąść.

Podróż przebiegła w miłej atmosferze. Dzieci wspólnie śpiewały razem z Tobą piosenkę, której uczyły się w placówce.

Kochałaś ten ich śmiech, kiedy ktoś się pomylił. Zauważyłaś, że nawet szofer przyłączył się do wspólnej zabawy...

Po godzinie jazdy, zobaczyłaś piękną, złotą bramę z napisem Neverland, która powoli zaczęła się otwierać.

Dzieci, "przyklejone" do szyb busa, z uwagą oglądały ludzi, którzy wyprowadzali różne zwierzęta na spacer.

        - Przyjechaliśmy do zoo? - pyta zdziwiony Ben, odwracając się w Twoją stronę.

Zaśmiałaś się cicho i nim mogłaś odpowiedzieć, szofer zerknął w stronę chłopca przez lusterko i odpowiedział.

        - Pan Michael ma wiele takich niespodzianek. Zoo też jest jego niespodzianką, ale to dopiero początek.

Widziałaś jak dzieci spoglądają na siebie i wzruszają ramionami.

Po krótkiej chwili bus zatrzymuje się, a Ty prosisz dzieci o spokojne wyjście i ustawienie się przed busem. Zliczasz je, aż słyszysz ten znajomy, melodyjny głos.

        - Widzę, że moi mali goście już przyjechali - rzekł radośnie Michael, podchodząc do Ciebie i do dzieci. - Witajcie w Neverlandzie.

Na twarzach dzieci zawitał szeroki uśmiech, a po chwili piosenkarz poprowadził was po swojej posiadłości.

 Mała dziewczynka, która trzymała w swoich rękach ulubionego misia, podeszła niepewnie do niego i zapytała, czy może ją chwycić za rączkę.

Michael zaśmiał się cicho i wziął ją na ręce, całując delikatnie w policzek.

       - Wiecie jaki mam plan? - zapytał dzieci, które zaraz potem pokiwały przecząco głową.

       - Taki, aby spędzić z wami jak najwięcej czasu. Zmienię w takiego przewodnika zabawy, o ile wasza ciocia [Y/N] mi pozwoli. - mówiąc to, skierował się w Twoją stronę.

Dotychczas cały czas milczałaś, ale słysząc jak kieruje się do Ciebie, uśmiechasz się delikatnie.

        - No, skoro tak chcesz. Dobrze. - odpowiadasz, widząc jego radość.

Michael posyła Ci swój uśmiech, a po chwili chodzicie z dziećmi co chwila zatrzymując się, kiedy widzicie chodzące zwierzęta razem z treserami.

    Mijają godziny, które świetnie spędzacie.

W tym czasie wszyscy siedzicie na dużej altanie i widzisz, jak dzieci posilają się daniem specjalnie przygotowanym przez kucharkę Michael.

Mężczyzna wpatruje się od czasu do czasu w Ciebie, a raz w dzieci.

       - Wiesz, zadziwia mi ich spokój. Większość dzieci brykało radośnie po posiadłości, że nawet opiekunowie za nimi nie nadążali. Wy jesteście tacy spokojni... - odrzekł, kierując się do Ciebie.

       - Placówka, w której przebywamy, rzadko kiedy pozwala na wycieczki. Raz lub dwa na rok. Dzieci chcą się nacieszyć tą chwilą. Zresztą, wiedzą kim jesteś i trochę się wstydzą. - odpowiadasz, zerkając na nich, którzy również się wam przyglądali.

Po krótkiej chwili widzisz, jak koło Michaela pojawia się mały szympans, który siada mu na kolanach.

        - Poznajcie Bubblesa, mojego kumpla. - odrzekł muzyk, widząc zaskoczenie na twarzach małych towarzyszy.

Po posiłku każde z dzieci podchodziło do niego i witało się z nim, najczęściej chwytając delikatnie za łapkę.

        - Idziemy do wesołego miasteczka? - zaproponował Michael.

Dzieci wspólnie krzyknęły głośne TAK, więc ty również się zgodziłaś, cicho się śmiejąc.

Każda atrakcja została przez was wypróbowana i nim się spostrzegłaś, nadchodził czas pożegnania się.

Kiedy to nadeszło, dzieci ze smutkiem tuliły się do Michaela, a nawet kilka się popłakało, chcąc zatrzymać się w tym raju.

        - Odwiedzę was, kochane smerfy. Obiecuję. - Muzyk widząc smutne spojrzenie w ich oczach, czuł ukłucie w sercu.

        - Obiecujesz Applehead? - odrzekło jedno z dzieci przezwiskiem, którym piosenkarz zgodził się używać.

        - Obiecuję. Dotrzymuję słowa.

Kiedy dzieci wsiadały do busu, nie ominęło się od tuleń i drobnych upominków.

W końcu nadeszła Twoja pora, lecz Michael nie czekał na nic więcej. Sam, bez uprzedzenia się do Ciebie przytulił, szepcząc Ci cicho do ucha.

          - [Y/N] kiedy będziesz chciała mnie odwiedzić, to zapraszam. Bardzo Cię polubiłem i nie chcę, aby nasza przyjaźń się szybko kończyła.

Uśmiechasz się delikatnie i widząc jego radość w oczach, kiwasz twierdząco głową.

         - Dobrze. Odwiedzę Cię wkrótce. Dziękuję za wszystko. - odpowiadasz.

         - To ja dziękuję, że przyjechaliście. Że Ciebie również mogłem zobaczyć...

Na koniec delikatnie całuje Cię w policzek i zostawia Ci małą karteczkę.

Wsiadasz do busu i kiedy zaczynacie odjeżdżać, widzisz jak piosenkarz wam macha.

      Niektóre dzieci zaczęły już usypiać, a ty wpatrując się w drzewa, które raz po raz mijaliście, zastanawiasz się nad kartką i nad czynem Michaela.

Niepewnie uchylasz papier i zauważasz czarne pismo, a raczej czarne cyfry tworzące... jego numer telefonu.

"Jeżeli będziesz miała taką potrzebę to zadzwoń. Może to i dziwne, ale na prawdę mi się spodobałaś. Proszę... zadzwoń kiedyś. Będę czekał.
                                                                              Michael "

      Uśmiechasz się sama do siebie i kiwasz głową, podpierając się ręką.

Jednak ten mężczyzna zauroczył się Tobą... Ale czy zadzwonisz do niego? Sama już pewnie znasz odpowiedź... :)



wtorek, 14 kwietnia 2015

You & Me - XV

Witajcie!
Chcę Was poinformować, że jutro nie pojawi się druga część z Heal The World.
Nie miałam czasu i przyznaję się, że nie mam nawet siły jej pisać.
Powinna się pojawić w weekend razem z "Dziewczyna, która poznała Anioła" chociaż co do drugiego opowiadania to nie jestem pewna. Ostatnio opuściła mnie wena i ciężko mi wszystko idzie :( Nawet ta notka mi się nie podoba. No dobrze, kończę gadanie i życzę Wam miłego czytania :*


    Dwa tygodnie, które trwały prawie wieczność, były dla Alice bardzo ważne.

Musiała przejść niepoważną, aczkolwiek ważną operację, która polegała na zszyciu rany doznanej w wypadku.

Przez te wszystkie dni czuwali nad nią Nicholas, Margaret oraz Michael... Jej ukochany, który nie odpuszczał jej na krok. Na prawdę, codziennie do niej przyjeżdżał, nawet kilka razy z dziećmi.

Był jeden powód , który bardzo ją smucił, mianowicie to, że jako jedyna musiała zostać jeszcze przez jakiś czas na oddziale. Inni aktorzy również życzyli jej zdrowia i mimo małych obrażeń, wrócili do domu szczęśliwi, dziękując  Bogu, że przy wszystkich czuwał...

      Kiedy nadszedł dzień wypisu, przed szpitalem czekali fani aktorki oraz paparazzi, którzy na szczęście nie wiedzieli o związku aktorki z sławnym piosenkarzem.

      - Alice, jak się czujesz? - zapytał dziewczynę Nicholas pomagając jej wstać z łóżka.

Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech i mimo bólu w prawej ręce, która zresztą była w gipsie, starała się być radosna.

      - Jestem szczęśliwa, że wreszcie stąd wychodzę.

      - Jedziesz do domu, czy do niego? - Nicholas mówiąc ostatnie zdanie zerknął na Michaela, który dopiero co wchodził do sali.

      - Emm... Jeszcze nie wiem. - odpowiedziała zmieszana aktorka, podchodząc powoli do piosenkarza.

      - Czego nie wiesz? Coś mnie ominęło Ślicznotko? - rzekł radośnie muzyk, spoglądając jej w oczy.

       - Nicholas się pytał, gdzie jadę... Zapytał czy jadę do Neverland, ale...  - aktorka przerwała, słysząc cichy śmiech ukochanego.

       - Oczywiście. Przecież nie zostawię cię samej w takim stanie. Muszę się tobą opiekować. Już nawet prosiłem, aby ktoś przywiózł Sky'a. Margaret również włączyła się w pomoc i powiedziała, że spakuje twoje ubrania.

       - Margaret?! - krzyknął zaskoczony pisarz przysłuchując się rozmowie.

       - Tak. Nawet sama mi to zaproponowała. - powiedział spokojnie Michael, zerkając zaskoczonym wzrokiem na Nicholasa, a po chwili znów skierował wzrok na Alice - Jak się czujesz po lekach?

       - Śpiąco. Nie wiem co mi dali, ale chyba zaraz zasnę - odrzekła aktorka, tuląc się delikatnie do Michaela - Chcę już być w tym raju, który stworzyłeś.

       - Będziemy za niedługo. Chodźmy już, bo faktycznie pora.

Michael zerknął na Alice i wziął jej torbę. Po chwili oboje wyszli, a za nimi Nicholas, który ciągle szeptał coś sam do siebie. Jego naburmuszona mina mówiła sama za siebie. Nie umiał się pogodzić, że jego siostra chodzi z Jacksonem, który - według niego - nie nadaje się nawet na ojca jej dzieci... Nie spodobał mu się z charakteru, ze swojego stylu bycia... Jeszcze te operacje plastyczne, po co komu one?!

     Kiedy wyszli ze szpitala, aktorka doznała lekkiego szoku, kiedy ujrzała swoich fanów. Nie wiedziała, że aż tak ją wspierają, ale mimo to, kochała ich bardzo mocno i dziękowała za wszystko co robią. Czuła, jak Michael delikatnie ją podpiera, bo zażyte leki, które miały pomóc jej na czas podróży, okazały się mieć skutki senne. Pracę mieli za to fotoreporterzy, którzy natychmiast nie tracili czasu i robili zdjęcia ze wszystkich możliwych miejsc. Widząc ją i Michaela wiedzieli, że dostaną za dobrze wykonaną robotę niezłą kasę. Bo przecież o to w tym wszystkim chodzi...

Pieniądze, kasa, forsa, jakkolwiek się to nazwie, zawsze chodzi o to samo.

     Dziewczyna wsiadając do auta czuła lęk. Lekarze uprzedzili Michaela, gdyby jechali autem, ma za zadanie ją wesprzeć i uspokoić, gdyby leki nie zaczęły działać. Właśnie po to jej je podali, aby była spokojniejsza.

Kiedy byli już w podróży (Nicholas z nimi także jechał, bo chciał wszystko dopilnować) Alice poczuła się nieco gorzej. Chwyciła mocniej Michaela za rękę i przymknęła oczy.

      - Coś się dzieje? - zapytał nieco wystraszonym głosem muzyk, zerkając w stronę aktorki.

      - Jakoś dziwnie się czuję... - dziewczyna położyła głowę na jego ramieniu i westchnęła cicho.

Jej brat, który siedział z przodu, odwrócił się i zmierzył wzrokiem Michaela. Mruknął coś niepewnie pod nosem i spojrzał na Alice.

     - Leki zaczęły działać. Najlepiej gdybyś się położyła, chociaż... Tutaj zbytnio nie masz jak. - odpowiedział pisarz, cały czas patrząc się na senną siostrę.

      - Nicholas ma rację. Spróbuj się położyć. Najwyżej posłużę ci jako poduszka - zażartował muzyk, pomagając swojej ukochanej ułożyć się w miarę wygodniej pozycji.

Dziewczyna podkurczyła trochę nogi, a głowę dała na kolana muzyka, który głaskał jej włosy.

Nim usnęła, uśmiechnęła się delikatnie i chwyciła go za dłoń zdrową ręką.

Przez resztę czasu wszyscy milczeli i z wyczekiwaniem liczyli, aż skończy się podróż.

Kiedy w końcu to nadeszło, Michael po wyjściu z auta wziął aktorkę na ręce i mimo wielkiego zaskoczenia, bo czuł, że jest bardzo lekka, zmierzał w kierunku głównego domu.

Jego ochroniarze chcieli go przywitać, ale widząc jak niesie Alice, natychmiast byli cicho i otwarli mu drzwi, by bez przeszkód mógł ją zanieść do sypialni.

W tym czasie, kiedy już przykrywał śpiącą aktorkę, usłyszał znajome mu głosy swoich dzieci, którzy cicho zmierzali w kierunku sypialni. Zanim jego pociechy weszły, Mike ostrożnie ucałował dziewczynę w czoło i wstał z łóżka.

       - Tatusiu, kiedy ciocia Alice będzie się mogła z nami pobawić? - zapytał szeptem najmłodszy z trójki, wychodząc razem z ojcem z pomieszczenia.

       - Kiedy wstanie to wtedy będzie mogła. Pamiętajcie, że nie może się wysilać. - przypomniał im Michael, idąc z nimi do salonu.

W ogromnym pomieszczeniu siedział już Nicholas, który popijał powoli kawę obserwując co się dzieje za oknami.

Dzieci Michaela  widząc gościa natychmiast ukazały swoją kulturę, witając się z nim jak na nich przystało.

      - Dzień dobry panu. - odrzekł Prince zaraz po Paris i Blankecie.

Pisarz natychmiast zerknął na dzieci i uśmiechnął się szeroko. Mimo że nie lubił, a wręcz nie cierpiał Michaela, bardzo dużo słyszał o jego dzieciach i polubił je, nie zwracając szczególnej uwagi na to, że ich nie zna.

       - Witajcie. Co macie takie smutne minki? - zapytał pisarz, nie wiedząc, że w oddali jest obserwowany przez ojca trójki pociech.

       - Ciocia Alice jest po wypadku. Nawet pan nie wie, jak się martwiliśmy. - odpowiedziała Paris, poprawiając swoje brązowe włosy.

        - Och, z pewnością. Ja również się o nią martwiłem. Jestem jej bratem. - rzekł z nutką dumy Nicholas.

        - Pan Nicholas Keys? Ciocia mówiła nam o panu. To prawda, że nie lubi pan naszego tatusia? - zapytał prosto z mostu Blanket, zajmując miejsce obok niego.

Mężczyzna został zbity z tropu. Zaskoczyło go pytanie malca, no, ale cóż ma zrobić? Wie, że one same znają prawdę i kłamać ich nie może.

        - Pewnie jeszcze będę miał szansę polubić waszego tatę. Ale was to już lubię.

        - Bo tatuś bardzo lubi ciocię Alice, a ciocia bardzo lubi tatusia. I nawet raz tata miał lekcję u cioci - powiedział najmłodszy z uśmiechem, nie wiedząc, że to mogło troszkę dziwnie zabrzmieć.

         - O, na prawdę? Lekcje? Hmm, nie wiedziałem, że moja siostra jest dobrą nauczycielką.

         - Nas też uczy różnych rzeczy. Potrafimy origami składać dzięki cioci.

Pisarz zaśmiał się cicho i dopiero teraz zauważył Michaela, który co jakiś czas na nich zerkał.

         - Możemy panu pokazać, chce pan? - zapytał zachęcająco Prince, uśmiechając się.

         - Jasne. Mogę też was czegoś nauczyć, jeśli chodzi o origami.

Nicholas po chwili poszedł z dziećmi do ich ulubionego kącika, gdzie przez przerwy układali nowe modele.

Czas leciał bardzo szybko, można by rzec, że nawet za szybko...

Po kilku godzinach Alice obudziła się i w pierwszej chwili nie wiedziała gdzie jest. Przypomniała sobie dopiero wtedy, kiedy usłyszała głos Michaela rozmawiającego przez telefon. Ostrożnie zeszła z łóżka i poszła w stronę pokoju, w którym się znajdował.

Zastała go rozmawiającego przez telefon, stojącego do niej tyłem w kierunku okna.

Podeszła do niego po cichu i zasłoniła mu oczy zdrową ręką, szeptając do drugiego uszka : Zgadnij kto to?

Muzyk natychmiast się zaśmiał i poinformował rozmówcę, że oddzwoni za kilka minut.

Schował urządzenie do kieszeni i znów cicho zachichotał.

      - Hmm, Panna Kwiatuszek?

       - Zgadłeś w dziesiątkę, brzydalu.

Piosenkarz odwrócił się i objął dziewczynę w talii, uważając na jej opatrunek, który chronił jej świeże szwy.

       - Mhm... A jak ci się spało? - zapytał, próbując wytrzymać przed chęcią pocałowania jej.

        - Dobrze. Twoje nogi też są spoko, wiesz? Powinni robić takie poduszki w Ikei.

        - Nie chcę, aby ktoś mierzył i dotykał moich nóg. Niech sami wpadną na to, aby robić miękkie poduszki.

       - Oj, no nie fochaj się. - dziewczyna cmoknęła mężczyznę w policzek i słysząc głos dzieci, odsunęła się trochę.

       - Ciocia! Ciocia wstała! - krzyczały dzieci, biegnąc w jej kierunku.

Chwile potem zjawił się Nicholas, który zerknął zaskoczony na Alice.

     - O! Alice. Fajnie, że wstałaś. No, ale ja muszę już niestety iść. Niech... Mike się tobą opiekuje -
Nicholasowi z trudem przeszło mu to przez gardło, zerkając w stronę siostry.

     - Jasna sprawa bracie. Do zobaczenia wkrótce. - odpowiedziała dziewczyna, przytulając ostrożnie dzieci.

Po wzruszającym przywitaniu, aktorka postanowiła dać prezent rodzeństwu.

Każdy otrzymał od niej naszyjnik, który posiadał wyryte ich imiona razem ze znakiem symbolizującym ich charakter.

Dzieci serdecznie podziękowały za prezent i każde chciało, aby aktorka zawiesiła im na szyi drobny łańcuszek.

Michael przyglądając się tej sytuacji, przypomniał sobie o czarnej bransoletce, którą również otrzymał od ukochanej.

      - A wiesz, że Nicholas pokazał nam jak się robi serce z origami? - zapytała aktorkę Paris w czasie grania w Monopoly.

       - Na prawdę? Nawet nie wiedziałam, że mówcie do niego po imieniu - odrzekła Alice, uśmiechając się cały czas.

       - Tak. Powiedział, że czuje się staro. I że nas bardzo polubił - odpowiedziała dziewczynka, zerkając na ojca nieco złym wzrokiem - Oszukujesz!

Michael zaśmiał się cicho i pokręcił przecząco głową. Specjalnie czekał aż ktoś się skapnie, czy dobrze robi.

       - Sam mówiłeś, abyśmy nie oszukiwali! - poparł ją Prince, nie ukrywając oburzenia.

       - Oj, no przecież wiem. Chciałem sprawdzić, czy jesteście czujni.

Dzieci wzruszyły ramionami, a kiedy grali w najlepsze, na zewnątrz zaczęło się robić ciemno.

Kiedy trójka robiła się senna, postanowili iść już spać.

Alice mimo małej trudności, uparcie chciała wszystko posprzątać, co po sobie cała piątka zostawiła.

      - Pomogę ci. Nie możesz się wysilać - rzekł muzyk, wyprzedzając aktorkę, aby szybciej być przy rozłożonym kocu z grami.

     - Mike, nie. Ja już to zrobię. Codziennie mnie odwiedzałeś i pewnie nic nie spałeś. Musisz odpocząć.

        Kiedy oboje się tak "sprzeczali" po chwili Alice się o coś potknęła i wpadła na Michaela, który zdążył ją złapać.

         - To raczej ty powinnaś odpocząć, Ślicznotko.

         - Och, ale ty jesteś uparty. Niech ci będzie.
Piosenkarz uśmiechnął się szeroko i pocałował ukochaną w usta, aby się nie smuciła.

         - Dobranoc.

         - Dobranoc Michael. Śpij dobrze i nie siedź za długo.

Mężczyzna wiedział, że jego ukochana na razie nie zamierzała spać wspólnie z nim w jednym łóżku. Byli razem, ale czuł, że Alice może jeszcze mieć mały uraz po Andrewie.

     Kiedy sam poszedł spać, zastał ją w jej "komnacie" śpiącą, więc po cichu wszedł i poprawił jej kołdrę, aby nie zmarzła. Cieszył się, że w końcu nie musi jej oszukiwać...

piątek, 10 kwietnia 2015

You & Me - XIV

     Kochani! 
Wcześniej ją wstawiam, bo z okazji moich urodzin (już 13, wooow xD) chciałam właśnie to Wam sprawić niespodziankę.
Do notki wstawiam piosenkę, w której się wprost zakochałam.
Pisząc ten rozdział, ciągle jej słuchałam, bo tylko wtedy mogłam wyobrazić sobie całą tą sytuację, o której za chwilkę się dowiecie :) Tylko mnie nie zabijcie, proszę xDDD
Myślę, że Wam również pomoże bardziej to sobie wyobrazić.
Dobrze, kończę gadanie. Miłego czytania ( oraz słuchania :D )



Mijały miesiące.

Michael każdego dnia odliczał powrót Alice.

On, jak i jego dzieci bardzo za nią tęskniły...

       Pewnego dnia, Mickey siedząc w salonie zerknął na kalendarz, wiszący na jednej ze ścian.

Zauważył, że dzień wcześniej powinna do niego zadzwonić, ponieważ to był jej dzień powrotu.

"Może zapomniała o mnie? Może poznała w Londynie innego i została z nim... Och, Alice..." - pomyślał, czując w sercu duży smutek.

Po kilkudziesięciu minutach poczuł wibrację w kieszeni. Jego komórka, która była wyciszona na czas pracy, nieustannie drżała, aby zwrócić na siebie uwagę.

Muzyk szybko chwycił urządzenie i zerknął na ekran, mając nadzieję, że dzwoni Alice.

Wyświetlało się imię jego siostry, Janet, na co mężczyzna cicho westchnął.

"Janet... Ciekawe czemu dzwoni" - pomyślał, odbierając połączenie.

    - WŁĄCZ SZYBKO TELEWIZOR!! - usłyszał jej głos w słuchawce, który był przepełniony smutkiem i troską.

    - Chwila moment! Jeśli zaś mówią o mnie, to nie dzięki. Wiesz, że ich nienawidzę.

    - Włącz i nie marudź. To nie o ciebie chodzi!

Słowa siostry bardzo go zaskoczyły, więc nieco niechętnie włączył telewizor i przełączył na kanał informacyjny. Po chwili jego oczom ukazała się plansza z wielkimi literami mówiącymi... o wypadku autobusowym. Troszkę niżej zauważył, że jego Alice jest w ciężkim stanie. Wracając razem z grupą innych aktorów z Londynu miała wypadek, z którego na szczęście wszyscy przeżyli.

    - Nie... To nie może być prawda! - krzyknął, czując jak w głowie zaczynają się zbierać nowe wątpliwości, obawy...

    - Michael, też teraz to oglądam. Nie wiem jaki kanał włączyłeś, ale na moim mówią, że została przewieziona do St. Vincent Medical Center.

     - Dzięki. Zaraz tam pojadę.

Piosenkarz szybko się rozłączył i pobiegł w stronę opiekunki, która bawiła się z jego dziećmi.

Szybko wytłumaczył, że musi gdzieś jechać, po czym wsiadł w swoje auto.

Jeden z ochroniarzy zauważył jego nerwowość i ogólny stan psychiczny, więc również wsiadł do auta. Bał się, że jeśli jego pracodawca  nie pojedzie bez ochrony, ktoś może mu zrobić coś złego...

     W głowie Michaela kłębiły się myśli wokół Alice. Nic nie wiedział o jej wypadku. Mimo, że była w złym stanie, dla niego to i tak za mało informacji.

Kiedy po ponad godzinie zjawił się pod szpitalem, wiele fanów aktorki stało i ze smutkiem wpatrywało się w okna szpitalne. Wszyscy modlili się o to, aby wyszła z tego cało.

Muzyk z pędem wpadł do recepcji i nie zważając nawet uwagi na to, że nie jest przebrany i każdy może go rozpoznać, szybko zaczął się pytać, gdzie leży Alice.

Pielęgniarka wskazała mu piętro, korytarz oraz salę, na co piosenkarz serdecznie podziękował i szybko pobiegł w tamtym kierunku.

Zmierzając w stronę sali, zauważył jej brata oraz pewną dziewczynę, która tuląc się do niego, płakała.

Po chwili Nicholas zobaczył Michaela i spojrzał na niego nieco srogo.

     - Widzę, że ty także tu przyszedłeś...

     - Nicholas, wiem, że mnie nie lubisz. Już nie o to chodzi. Jak ona się czuje?

      - A jak widzisz?

Pisarz wskazał na drzwi, które zostały w pewnych miejscach zostały oszklone, by móc zobaczyć, co się za nimi dzieje.

    W pomieszczeniu było dwóch lekarzy, którzy sprawdzali stan aktorki.

Po kilku minutach wyszli, zerkając na Michaela nieco zdziwieni.

     - Na razie stan pacjentki się unormował. Jeśli chce pan wejść, to zezwalam na to zgodę - rzekł do Nicholasa jeden z lekarzy, poprawiając swoje okulary.

Pisarz westchnął cicho i zerknął na nadal zapłakaną Margaret. Szepnął jej coś cicho do ucha i wszedł do sali.

Michael usiadł bezsilnie na krześle i wbił wzrok w podłogę. W duchu prosił Pana o uzdrowienie Alice. Nie chciał, aby jego ukochana odchodziła zbyt wcześnie z tego świata...

     - To ty jesteś tym czarnowłosym łamaczem serc. - usłyszał po krótkiej chwili głos kobiety.

     - Słucham?

    - Alice tak cię nazwała. Gdyby teraz ciebie widziała... Byłaby szczęśliwa - w jej  oczach znów zabłysnęły łzy.

    - Nie płacz. Będzie dobrze. - mężczyzna widząc, jak kobieta znów zaczyna płakać, niepewnie podszedł do niej i podał jej chusteczki.

     - Przepraszam, że się nie przedstawiłam. Jestem Margaret, przyjaciółka Alice. - odrzekła, powoli uspokajając się.

     - Miło mi. Mnie pewnie i tak znasz... Powiesz mi, co się stało?

Margaret wzięła kilka głębokich wdechów i usiadła na krześle.

     - Byliśmy podzieleni na dwa busy. Ja jechałam razem z jej bratem, ale Alice uparła się, że usiądzie w drugim, bo pokłóciła się z Nicholasem. Kiedy przyjechaliśmy już na miejsce, okazało się, że bus Alice miał wypadek. Między nami była godzina różnicy, ponieważ często robili przerwy. Nicholas od razu chciał pojechać na miejsce zdarzenia. Bus został uderzony przez inny samochód i uderzył w drzewo.
Najbardziej ucierpiała Alice i kierowca, ponieważ siedzieli z przodu.
To cud, że wszyscy przeżyli...

     Michael westchnął głęboko i spojrzał na Nicholasa, który siedział przy swojej siostrze i płakał...

Podane leki sprawiły, że Alice zasnęła głębokim snem, więc nic nie mogła zobaczyć, czy cokolwiek powiedzieć.

Kiedy w końcu niepewnie uchylił drzwi, widział jak Nicholas zerka na niego i wycierając swoje łzy, wstał i ucałował siostrę w czoło. Bez słowa wyszedł z pomieszczenia, w którym przebywali teraz sam na sam... Alice i Michael...

      Piosenkarz ze smutkiem usiadł na krześle i chwycił ją ostrożnie za dłoń.

Poprawił jej nieco zakrwawione włosy z czoła i spojrzał na bladą, prawie całą zabandażowaną twarz.

     - Moja biedna Alice... Tak bardzo się o ciebie wszyscy martwimy... Musisz wyjść z tego cało, musisz... - szeptał cicho, czując jak jego kąciki oczu robią się wilgotne.

Tak bardzo tęsknił teraz za jej głosem, uśmiechem... dotykiem, po którym czuł się bardzo szczęśliwy.

Przypominając sobie ich wspólne chwile, czuł jak jego łzy wolno spływają po policzkach.

Pragnął teraz, aby to wszystko okazało się tylko złym snem. Koszmarem, z którego zaraz się wybudzi...

Delikatnie głaskał jej dłoń, cały czas wpatrując się w jej poważny wyraz twarzy. Wiedział, że ona go słyszy... Przecież to taka inna forma "snu"

      - Alice... wiem, że mnie słyszysz... wiem, że mnie czujesz... Proszę cię, bądź silna i wróć do nas. Do nas wszystkich...

Mężczyzna ostrożnie pocałował ją w usta i wstał, rozluźniając uścisk.

Poczuł jednak jak dłoń Alice powoli się zaciska. Spojrzał na nią pełen nadziei, a jego oddech nieco przyśpieszył. Znów usiadł na krześle i zerknął na jej twarz.

Dziewczyna resztkami sił otworzyła oczy i spojrzała na szczęśliwą twarz Michaela.

     - Gd-dzie ja je-estem? - zapytała, oddychając coraz to szybciej ze strachu.

     - Ciii... Jesteś w szpitalu. Nie bój się. Wszyscy czekaliśmy, aż się obudzisz.

     - Ale wypadek... Boże, moja głowa... Ja nic nie pamiętam...

Mężczyzna pogłaskał spokojnie jej prawy policzek i widząc jej strach w oczach, starał się ją uspokoić.

      - Nie wysilaj się. Jest wszystko dobrze.

   Po krótkiej chwili do sali wpadł Nicholas, a zaraz za nim Margaret. Stanęli przy niej i z radością ostrożnie chcieli ją przytulić.

Nicholas po chwili zerknął na Michaela i z uśmiechem delikatnie pokiwał głową.

Alice niczego nieświadoma wymusiła na swojej twarzy uśmiech, a kiedy Michael chciał odejść, wyciągnęła do niego swoją słabą dłoń.

     - Zostań, proszę - szepnęła, czując jak powoli siły znów ją opuszczają.

Przymknęła oczy, głęboko oddychając.

Mike usiadł przy niej i chwycił ją za rękę, nie zwracając najmniejszej uwagi na obecność Nicholasa oraz Margaret.

    - Jestem, jestem tutaj Alice...

Dziewczyna otworzyła delikatnie oczy i uśmiechnęła się. Na niewielkiej wysokości podniosła dłoń i pogłaskała go po policzku.

    - Michael... Ja... Kocham Cię. - szepnęła, czując jak łzy napływają jej do oczu. Ze szczęścia oczywiście.

Jej brat i przyjaciółka byli zaskoczeni słowami Alice, natomiast piosenkarz ani trochę.

Pocałował jej dłoń i zerknął ukradkiem na pisarza i jego dziewczynę.

Margaret delikatnie pociągnęła Nicholasa, aby wyszli z sali. Wiedziała teraz, że jej przyjaciółka chce zostać z Michaelem sam na sam.

      Pisarz niechętnie wyszedł, czując z jednej strony radość, z drugiej strach.

     - Alice, ja ciebie także kocham. Przepraszam cię za tą Marie... Po prostu bałem się, że wyznając prawdziwe uczucie wyśmiejesz mnie. Przepraszam. - odparł po chwili, kiedy zostali sami.

     - Nic się nie stało. Nie przepraszaj mnie. Ważne, że teraz wyznałeś mi swoje uczucie.

Michael zaśmiał się cicho i po raz drugi połączyli się w długim pocałunku...

Tym razem ich serca były szczęśliwe, nareszcie odważyli się wyznać prawdę...


"Spotkanie kogoś, kogo pokocha się z wzajemnością, jest wspaniałym uczuciem. Ale spotkanie bratniej duszy jest uczuciem chyba jeszcze wspanialszym. Bratnia dusza to ktoś, kto rozumie cię lepiej niż ktokolwiek inny, kocha cię bardziej niż ktokolwiek inny, będzie przy tobie zawsze, bez względu na wszystko. Podobno nic nie trwa wiecznie, ale  czasami miłość trwa nawet wtedy, kiedy ukochana osoba odejdzie."

czwartek, 9 kwietnia 2015

Dziewczyna, która poznała Anioła - Uwierz w Anioła. On czeka na Ciebie...

Kochani! 
Dzisiaj nie pojawi się notka z serii You & Me, ale mam pewną propozycję. Co powiecie na ten pomysł?
Chcielibyście, aby historia była kontynuowana?
Mam nadzieję, że się Wam spodoba, a gdyby nie... napiszcie mi o tym. Zrozumiem.
Pamiętajcie, ja wszystko co piszę, robię to dla Was. 
Życzę miłej lektury :*
P.S. Kocham Was <3
P.S.2 Słyszeliście o akcji pt. "InnocentMichaelJackson"? Niestety znów oskarżyli Michaela -.-
Jako wsparcie, przy każdym poście, zdjęciu...(Facebook, Twitter, Ask itp.) cokolwiek wstawiacie, piszcie #InnocentMichaelJackson. Niektórzy noszą też białe wstążki (kolor nadziei) z napisem : INNOCENT. Wspierajmy teraz jego rodzinę oraz jego samego. Nawet zmarłemu nie dadzą spokoju -.- Coraz bardziej tracę nadzieję na ten świat...

                           *~*~*

Przedstawię Wam pewną historię dziewczyny o imieniu Amanda... Niestety, to będzie smutna opowieść...

Dziewczyna, mająca 18 lat, żyje na tym świecie w opuszczeniu od wszystkich...
Jej włosy, przypominające fale ciemnej kawy, doskonale kontrastują się z oczami o niespotykanym odcieniu ciemnej akwamaryny mieszanej z kolorem fioletu.
Amanda

W stosunku do obcych jest bardzo oschła, ponieważ los obdarzył ją ciężkim, jak dotąd życiem.

Jedyną osobą, której mogła zaufać była jej młodsza siostra, 6 letnia również brązowowłosa dziewczynka o oczach odcienia błękitnego nieba.

Młodsza, pełna radości i codziennego uśmiechu na twarzy, była w porównaniu ze swoją siostrą, Małym Aniołkiem...
Camilla

Niestety, ten Mały Aniołek cierpiał na śmiertelną chorobę... Nowotwór płuc sprawiał, że z każdym dniem, była bliżej końca swojego ziemskiego życia, które było jeszcze tak młode.

Jej starsza siostra każdego wieczoru, kiedy mała zasypiała, zawsze stawała blisko okna i zaczynała płakać, oskarżając Boga o tak zły los. Ta mała kruszynka nie była niczemu winna, dlaczego akurat ona? Skoro Bóg kocha wszystkich i chce dla nich dobrze, to dlaczego zabiera ją tak tak szybko z tego świata?!

Z każdym dniem, dziewczyny próbowały spędzać ze sobą tak czas, aby zapomnieć o tym, że już wkrótce jedna z nich pójdzie do grona Aniołów.
Amanda  modliła się aby czas jak najbardziej spowolnił. Aby jej mała Camilla była najszczęśliwszym dzieckiem, bez trosk i smutków...

Niestety, pewnego słonecznego dnia, Camilla została zebrana do domu Pana, a jej pogrzeb, mimo, że był bardzo ubogi, został zorganizowany kilka dni po jej śmierci.

Amanda nie mogła uwierzyć w to co się wydarzyło. Kolejna osoba została jej zabrana. Straciła już jakąkolwiek nadzieję, że coś dobrego się przydarzy. Jej nienawiść wobec Boga zwiększyła się o kolejną jej bliską osobę i cały czas krzyczała do niego, za to, co jej zrobił.

- Skoro istniejesz, to czemu zabierasz tak szybko ludzi?! Mogłeś mnie zabrać, ale nie ją! Nienawidzę Cię, słyszysz?! NIENAWIDZĘ! - mówiła na tyle głośno, aby mogła siebie usłyszeć, lecz na tyle cicho, aby nikt jej nie usłyszał.

Jej słone łzy powoli skapywały na nagrobek jej małej siostrzyczki, która jeszcze niedawno z nią była...

Nie zwracając na płynący czas, po jakimś czasie poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu.

Natychmiast odwróciła się i przetarła załzawione oczy, by móc zobaczyć twarz drugiej osoby.

Mężczyzna, ubrany cały na biało, z czarnymi jak noc włosami, które były silnie kręcone oraz te czekoladowe oczy... Wpatrujące się w nią z troską i smutkiem.

     - Dlaczego płaczesz? Co się stało? - zapytał melodyjnym głosem, siadając obok Amandy.

     - Nie twoja sprawa. Nie zrozumiesz tego. Na tym żałosnym świecie nie ma już krzty nadziei... - odparła z niesmakiem dziewczyna, przecierając swoje łzy.

     - Tęsknisz za swoją siostrą, prawda? - znów zapytał, zerkając tym razem na grób, przy którym oboje się znajdowali.

     - Nie, kurde... Za Myszką Miki. W ogóle kim jesteś i jak śmiesz tutaj przebywać?! Nie znam Cię!

     - Spokojnie. Jestem waszym przyjacielem. Amando, chcę ci powiedzieć, że Camilla jest bardzo szczęśliwa i prosiła mnie, abym ci o tym powiedział - mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, dotykając spokojnie jej ramienia.

    - Kim ty do licha jesteś?! Skąd znasz moje imię?! - dziewczyna spanikowała i natychmiast wstała, odsuwając się od niego.
 
    - Amando - zaczął mężczyzna, również wstając - nie powinnaś się mnie bać. Anioły nie chcą nikogo zranić. Twoja siostrzyczka chciała, abym się zjawił  i przekazał, że wszystko jest u niej dobrze. Tęskni za tobą bardzo mocno.

    - Ty, Aniołem?! Kurczę, gadam z jakimś psychopatą! Nie, ze mną chyba nie jest aż tak źle.

Mężczyzna westchnął cicho i mimo, że jej słowa go raniły, podszedł do niej i delikatnie ujął jej dłoń.

Amanda natychmiast przestała panikować i spokojnie spojrzała mu w oczy...

Anioł, poprzez swój wzrok, chciał ją uspokoić aby się jego nie bała i mu zaufała.  Kiedy to się w końcu spełniło, w jej oczach znów zabłysnęły łzy.

    - Skąd jesteś? Kim jesteś? - zapytała, słysząc w głowie śmiech swojej siostry.

     - Ludzie często zapominają o naszym istnieniu. Potrzebują pomocy, a my im właśnie pomagamy. W większości zapominają o prawdziwych uczuciach i ranią nie tylko nas, ale i samych siebie. Mieszkamy bardzo wysoko, tam gdzie ludzki wzrok nie dosięga. Nasze bramy przyjmą każdego, kto zasłużył na dobroć i miłość, jeśli na ziemi sam je odwzajemniał. - odpowiedział mężczyzna, delikatnie ścierając jej pojedyncze łzy.

     - Skoro tak, to dlaczego moja siostra sama do mnie nie przyszła?

     - Dzieci same nie mogą opuszczać naszego Domu, ponieważ zło, które się tutaj, na ziemi mieści, mogłoby je bardzo zranić. Są zbyt słabe, by wytrzymywać obelgi i złe słowa ludzi.

Amanda westchnęła cicho i czując wielką potrzebę przytulenia się, zrobiła to, czując jak mężczyzna głaszcze ją po włosach.

      - Kiedyś, zanim zostałem Aniołem, również żyłem tutaj na ziemi. Byłem bardzo sławny, ale i nie rozumiany przez większość ludzi. Oskarżali mnie o coś, chociaż prawdy nie znali. Zarzucali mi czyny, których nigdy bym się nie dopuścił. Moje życie było pełne upadków, ale i szczęśliwych chwil. Teraz, codziennie zerkam na swoje dzieci oraz na inne pociechy i staram się je  uchronić. Każdy ma jakiś cel w życiu wyznaczony przez Boga. Dlatego też Camilla została wcześniej wezwana do Pana, by móc spełniać Jego wolę w Niebie, lecz dla ciebie nadal ma tutaj.

       - Jaką? Powiesz mi? - zapytała z nadzieją dziewczyna, wpatrując się w oczy mężczyzny.

       - Musisz sama ją odkryć, pomoże ci serce. Pamiętaj, że Bóg chce dla ciebie jak najlepiej  nigdy nie zostaniesz sama. Zawsze będzie ktoś z tobą. Raz możemy być my, Anioły, a raz pewna osoba, żyjąca na tym świecie. - odrzekł, uśmiechając się w jej stronę. Po krótkiej chwili chwycił jej dłonie i przyłożył do jej serca - W tym miejscu zawsze będą twoi bliscy. Ja również będę cię chronił, ponieważ już od dawna przyglądałem się razem z twoimi rodzicami tobie i twojej siostrzyce.

      - Będziesz moim Aniołem Stróżem? - zapyała, widząc jak mężczyzna zaczyna powoli znikać.

      - W pewnym sensie. Moje imię brzmi Michael. Kiedy będzie ci smutno, wezwij mnie  i ja przybędę. Będę, gdzie i ty...

     - Obiecujesz? - zapytała, wysuwając swoje dłonie, chcąc zatrzymać Anioła.

     - Obiecuję. Pamiętaj, nigdy nie będziesz sama. Zawsze ktoś będzie przy tobie. Zawsze...

Amanda widząc, jak Michael puszcza jej dłoń i znika w powietrzu, poczuła ogromny smutek.
W jej głowie nadal brzmiały jego słowa, jego głos...

      "Chyba zwariowałam. Dziwne, że nawet ludzie nie zwrócili na nas uwagi. Może to tylko sen... Może to moja wyobraźnia płata mi figle, a gdy się obudzę, będzie tak jak dawniej? " - pomyślała, kierując się w stronę domu.

Michael 
Kiedy zjawiła się już w swoim cichym mieszkaniu, zauważyła na stole małe zdjęcie i rysunek, który został namalowany przez swoją siostrę. Camilla, zanim umarła, często opowiadała jej, jak śni się pewien pan. Pan, który bawił się z nią oraz innymi dziećmi.
Wtedy dokładnie przyjrzała się rysunkowi i  zauważyła pewne podobieństwo do zdjęcia mężczyzny.

- To on! To ten Anioł! Czyli to prawda, co mówiła Camilla - rzekła po chwili, słysząc w uszach radosny śmiech siostry oraz Anioła.

Nie zdawała sobie sprawy z jednej rzeczy.

Oboje stali przy niej, będąc niewidocznymi i z uśmiechem się przyglądali.

            - Michael, ona cię zauważyła! Uwierzyła, że nie kłamałam. - rzekła mała dziewczynka, trzymając swojego przyjaciela za dłoń.

            - Wiem, zobaczysz. Jeszcze nie raz będziemy z niej dumni. Teraz chodź... Czas do domu. Twoi rodzice też chcą spędzić z tobą czas.

Anioł wziął dziewczynkę na ręce i razem z nią zniknął do Nieba...
Wiedział, że nie raz będzie składał wizytę u Amandy...

środa, 8 kwietnia 2015

Heal The World I

Kochani!
Z okazji tego, że mam już ponad 2000 wyświetleń, dzisiaj pojawi się notka z serii [Y/N]. 
Akurat złożyło się, że notka będzie dwuczęściowa (druga część pojawi się za tydzień.)
Piszę ją z dedykacją, dla mojej przyjaciółki, która ma dzisiaj urodziny. 
Happy Birthday Olu! ( DangerousGirl 1958 )
Tak, więc... Miłego czytania :*

      Ach, początek dnia zapowiada się tak wspaniale.

Słońce dopiero co się "obudziło", by móc wszystkich powitać piękną, słoneczną pogodą.

Pracujesz jako opiekunka w domu dziecka. Ta radość na twarzyczkach dzieci, kiedy Cię widzą...

Czujesz się jak ich matka. Każde chce, abyś chociaż przez chwilę poświęciła mu uwagę.

Jadąc do pracy, czujesz, że dzisiejszy dzień będzie najbardziej niesamowity ze wszystkich dni, które przeżyłaś. W końcu nie bez powodu.

Do placówki ma przyjechać ktoś sławny. Ktoś, kto bardzo kocha dzieci i chce dla nich jak najlepiej.

Dla niego uśmiech dziecka jest najwspanialszą rzeczą na świecie. Nawet setki nagród, które zdobył, tracą przy tym jakąkolwiek wartość.

    W progu już witają Cię te małe psotniki, które na Twój widok cieszą się i biegną w Twoim kierunku.

Przytulają Cię ze wszystkich stron, a Ty nawet nie możesz zrobić jednego kroku... Tak dużo ich jest.

- [Y/N]! Ciocia [Y/N] przyjechała! - krzyczy mała dziewczynka, o blond włosach, by wszystkim zakomunikować Twoje przybycie.

- Witajcie smerfy. Tęskniłam za Wami, a Wy za mną też? - pytasz, widząc ich radosne buzie.

Wszystkie kiwają twierdząco głową, by po chwili każdy mógł opowiedzieć Tobie co się śniło tej nocy.

     Zawsze tak robią, bo wiedzą, że bardzo Cię to interesuje. Po dłuższym czasie spędzania z nimi, widzisz jak Pani Dyrektor idzie w Twoim kierunku. Kobieta w podeszłym wieku z uśmiechem się przygląda, kiedy Ty razem z innymi paniami spędzasz czas z tymi małymi pociechami, które z różnych powodów nie mogły mieć własnego, ciepłego domu.

Na samą myśl, robi Ci się smutno, że te małe Aniołki spotkał tak zły los. Przecież nie są niczemu winne, aby tak spędzać lata nie wiedząc nawet, kim są ich rodzice.

     Z upływem czasu nie zdajesz sobie sprawy, że lada moment ma się pojawić ON. Ten, którego znają miliony. Ten, na którego widok mdleją fanki.

Kiedy wszystko jest już przygotowane, słyszysz kroki. Zauważasz eskortę ochroniarzy oraz kilka fotografów, mający za zadanie upamiętnić ten wspaniały dzień. Chwilę potem widzisz jego postać.

Michael jak zwykle uśmiechnięty, wita się uprzejmie z Panią Dyrektor, z Wami oraz z małymi dziećmi, którym wszystko obojętne, kim jest Michael Jackson. Dla nich, jest zwykłym Michaelem, który nie jest piosenkarzem, Królem Popu... Jest po prostu przemiłym mężczyzną, który zawitał w ich wspólny dom.

     Siada w wyznaczonym przez dzieci miejscu i z ciekawością słucha wszelkich opowiadań, które mają mu do powiedzenia. Rico, który zdaje się być bardzo nieśmiały, nie jest w stanie podejść do muzyka i poprosić o autograf. Ten mały chłopiec, który zazwyczaj jest pełen życia, dzisiejszego dnia nie ma nawet najmniejszej odwagi. Podchodzi do Ciebie i bez słów chwyta za dłoń. Rozczula Cię ten gest, więc bierzesz go na ręce i spoglądasz na niego.

       - Co się stało? - pytasz, poprawiając mu opadające włoski na czoło.

       - Boję się zapytać pana Michaela o autoglaf. - szepcze, wtulając się w Ciebie mocniej.

Kołyszesz chłopczyka delikatnie i zauważasz po chwili czujny wzrok piosenkarza na sobie.

Obserwował Cię już dobre kilka minut, a Ty nawet o tym nie wiedziałaś.

       - To razem go poprosimy, zgoda? - szepczesz cicho do ucha Rickowi, również zerkając od czasu do czasu na Michaela.

    Malec pokiwał głową, że się zgadza, a Ty ustawiasz się w małej kolejce, którą utworzyły dzieci, by zdobyć podpis piosenkarza.

Kiedy nadchodzi Twoja kolej, dajesz chłopczyka z powrotem na ziemię i zerkasz na malca, który walczy z samym sobą. Puszcza po chwili Twoją dłoń i przytula się do muzyka bardzo mocno.

Michael, który był nieco zaskoczony nagłym gestem, uśmiechnął się szeroko i odwzajemnił tulenie, usadowując dziecko na swoich kolanach.

      - Widzę, że odważyłeś się do mnie podejść. - zaśmiał się cicho, widząc uśmiechniętą twarz chłopczyka.

      - Ciocia [Y/N] mi pomogła - odpowiedział malec, wskazując na Ciebie ręką.

Muzyk zerknął na Ciebie i uśmiechnął się szeroko. Na Twojej twarzy pojawiło się małe zawstydzenie, ponieważ nigdy nie stałaś twarzą w twarz z tak sławnym mężczyzną.

Michael podpisał swoje zdjęcie i wręczył je chłopcu. Po krótkiej chwili nadeszła chwila wręczenia prezentów, które muzyk przywiózł razem ze sobą.

     - Może chce pan pomocy? - pyta miło Pani Dyrektor, widząc jak duże opakowania zostają wniesione przez ochroniarzy.

     - Hmm, przydałaby się. Może pani [Y/N] chciałaby mi pomóc? - mówi w Twoim kierunku, przy czym wszystkie dzieci krzyczą radośnie, byś się zgodziła.

Niepewnie podchodzisz i siadasz obok Michaela, by pomóc mu wręczać prezenty dzieciom.

Każda z pociech,  kiedy otrzymała podarunek, z dużą ostrożnością zdejmowała papier dekoracyjny, by móc cieszyć się emocjami, które teraz przeżywała.

Widziałaś ich poważne miny, kiedy w końcu odkrywali swoje podarunki. Nie zauważyłaś tylko, że co jakiś czas wzrok piosenkarza zatrzymywał się właśnie na Tobie.

Po dwóch godzinach spotkania, muzyk ze smutkiem oznajmił, że będzie musiał już iść.

Dzieci z żalem tuliły się do Michaela, powstrzymując łzy, które napływały im do oczu.

Rico wręczył mu swój mały prezent. Rysunek, z wielkim serduszkiem, który w środku miało napisane: THANK YOU, MICHEL JAKSON. Te drobne literówki sprawiły, że pomimo smutku związany z odejściem,  na twarzy Michaela zagościł szeroki uśmiech. Przytulił chłopca do siebie i z dumą zerknął na rysunek. Po krótkiej chwili reszta dzieci chciała także coś narysować i mimo napiętego grafiku i przypomnień jednego z ochroniarzy, Michael postanowił poczekać. Widział, jak te małe urwisy kreślą coś na swoich kartkach. Niespodziewanie słyszysz jego głos, który zwraca się właśnie do Ciebie.

      - Pani to ma szczęście. - mówi, spoglądając na Ciebie.

Uśmiechasz się delikatnie, poprawiając swoje włosy.

      - A mógłbym mówić Pani po imieniu? Oczywiście, jeśli nie ma Pani nic przeciwko. - dodaje, widząc delikatne rumieńce na Twojej twarzy.

      - Tak. Jestem [Y/N].

      - Ślicznie. Mnie to znasz. Wiesz, jak tak widzę, to te dzieci na prawdę Cię kochają.

      - Wiem. Jak widzę ich uśmiechniętych, to miód zalewa moje serce.

      - To prawda. Może chciałabyś kiedyś przyjechać z nimi do Neverlandu? Porozmawiam z Panią Dyrektor... Co Ty na to?

      - Ja? - pytasz zaskoczona, spoglądając na inne opiekunki, które mrugają porozumiewawczo w Twoją stronę.

       - Tak, ty [Y/N]. Zgodziłabyś się, gdyby była taka okazja?

Zastanowiłaś się. To mogłaby być Twoja szansa. Ale chwila, chyba on nie zamierzał Cię podrywać. Nie, nie mogłaś się spodobać samemu Michaelowi Jacksonowi... To byłoby dziwne. A jeśli nawet?

       - Jeśli Pani Dyrektor się zgodzi. To w porządku.

       - To wspaniale.

 Widzisz jak się uśmiecha, a po chwili ustawia się obok Was kolejka małych szkrabów. Każde dziecko wręcza gościowi swój rysunek. Kiedy wreszcie wszystkie zostały przytulone przez muzyka, widzisz jak zbiera się do wyjścia. Co jakiś czas zerka na Ciebie i uśmiecha się szeroko.
Żegna się ze wszystkimi, by na koniec móc zniknąć za drzwiami.